*Nie mam już sił pisać tego ff. Przepraszam :(
Niedługo pojawi się ostatni rozdział i epilog.*
Rozpocząłem już studia i mieszkałem w akademiku. Justin znalazł sobie pracę. Często się spotykaliśmy i planowaliśmy wspólnie zamieszkać, może za kilka miesięcy.
Niedługo pojawi się ostatni rozdział i epilog.*
Rozpocząłem już studia i mieszkałem w akademiku. Justin znalazł sobie pracę. Często się spotykaliśmy i planowaliśmy wspólnie zamieszkać, może za kilka miesięcy.
Pewnego
dnia, niespodziewanie dostałem telefon od mamy Angeli. Ucieszyłem
się, że może nareszcie, po czterech miesiącach poznam powód jej
zniknięcia. Pani Alice poprosiła mnie o spotkanie dziś. Miałem
odwiedzić ją około godziny szesnastej. Miała mi do powiedzenia
coś bardzo ważnego. Nie chciała jednak nic zdradzić przez
telefon. Przed wyjściem z domu niezmiernie się denerowałem. Może
coś stało się Angeli i mojemu dziecku. Ta wizja mnie przerażała.
Cały w nerwach, z mocno bijącym sercem, pokonywałem kolejne
przecznice Los Angeles, aż dotarłem pod dom państwa Primrose.
Matka mojej byłej miło mnie powitała, jakoś dziwnie sztucznie się
uśmiechając.
-Czy
mogę w końcu dowiedzieć się co się dzieje? Gdzie Angela?
Kobieta
spojrzała na mnie smutno. Nie miałem dobrego przeczucia. Usiedliśmy
w kuchni przy stole.
-Napijesz
się czegoś?
-Nie,
dziękuję. Proszę, niech mi pani powie co się stało z Angelą i
naszym dzieckiem.
Po
jej wyrazie twarzy wiedziałem, że nic dobrego nie ma mi do
powiedzenia.
-Są
w szpitalu.
-Ale
jak to?!- uniosłem się w nerwach.
Serce
podskoczyło mi do gardła.
-Ona...ona-
kobieta zaczęła szlochać- Ma białaczkę.
Bum!
Poczułem jak te słowa padł na mnie, uderzyły mnie w twarz i
wyrwały serce. Oczy zaszły łzami. Nie mogłem wyjść z szoku.
Myślałem że to jakiś chory żart. Nie umiałem wyobrazić sobie,
że to się dzieje naprawdę. Gdy już się trochę otrząsnąłem,
przychodziła mi tylko jedna myśl. Wypowiedziałem ją na głos.
-Co
z dzieckiem?
-Tu
właśnie jest problem. Gdyby nie ciąża, możnaby wprowadzić
chemioterapię. Angela jednak jest uparta i chce urodzić mimo
wszystko, a te kilka miesięcy, zmniejsza jej szanse na przeżycie.
Sam poród będzie dla niej destrukcyjny.
Pani
Primrose ponownie zalała się łzami, a ja do niej dołączyłem.
Co
jeżeli Angela umrze? Zawsze będzie w moim życiu kimś ważnym,
jako matka mojego dziecka i wspaniała przyjaciółka.
-To
dziewczynka- dodała jeszcze matka.
Pożegnawszy
się z Panią Alice, wsiadłem do samochodu i udałem się do domu
ukochanego.
Od
progu zacząłem szlochać rzucają się mu w ramiona
-Justin...
Opowiedziałem
mu co się stało i , że chcę abyśmy powiedzieli Angeli o nas.
Mogłem pojechać do niej jutro między dwunastą a czternastą.
-To
nie będzie dla niej za wiele? Mimo wszystko, że nie jesteście
razem i tak dalej, to nie wiadomo jak zareaguje na taką wieść.
-Wierzę,
że da radę przyjąć to spokojnie i nas zaakceptuje.
Z
taką też myślą następnego dnia jechaliśmy do szpitala gdzie
przebywała Angie. Dostaliśmy się do jej sali. Zastaliśmy tam
bladą, wyraźnie osłabioną dziewczynę w szpitalnej koszuli,
siedzącej na łóżku. Jej brzuszek był już dość spory i
poczułem ciepło na sercu wiedząc, że jest tam moja córeczka.
Chciałem by urodziła się zdrowa, ale chciałem, też życia
Angeli, jednak możliwa była tylko jedna z tych rzeczy...ponoć.
Delikatnie
do niej podeszliśmy, ciepło ją witając. Ona uśmiechała się
blado. Mówiła, że cieszy się na mój widok.
Przedstawiłem
jej Justina. Chyba zrobił na niej dobre pierwsze wrażenie. Dlugo
rozmawialiśmy o ostanich miesiącach i trochę o obecnej sytuacji.
Zebrałem się w sobie i w końcu odważyłem się powiedzieć prawdę
o nas.
-Słuchaj,
muszę ci coś powiedzieć. To ważne, chcę byś wysłuchała mnie
do końca i postarała zrozumieć.
-Oczywiście.O
co chodzi?
-Uznałem,
że powinnać znać prawdziwy powód przez który się między nami
popsuło. Mam kogoś.
-Wiedziałam!
Spokojnie, nie mam ci tego za złe, już nie.
-Ale
jest coś jeszcze. Byłem z nim- widziałem jak na to jedno słowo,
opadła jej szczęka- dwa lata temu, ale wyniknęła nieprzyjemna
sytuacja. Teraz Justin wrócił a ja nie wyobrażam sobie życia bez
niego. -Podałem chłopakowi dłoń i złapaliśmy się za nie.-
Jestem z Justinem.
Angeli
niemalże oczy wyszły z orbit.
- Że
co?!?!