niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 1: Love is patient, love is kind

Zamyślony szedłem chodnikiem, w stronę domu mojego brata. Byłem całkowicie nieobecny i nie patrzyłem przed siebie, zapewne dlatego właśnie na kogoś wpadłem.
Od razu się otrząsnąłem.
-Przepraszam- powiedziałem podnosząc głowę do góry.
Zamurowało mnie. Otworzyłem ze zdziwienia usta. Potrzebowałem tylko kilku sekund by przyswoić sobie kto właśnie przede mną stoi. Zmienił się trochę, ale nie wiele. Jego włosy były teraz w kolorze jasnego blondu i dłuższe oraz inaczej ułożone. Pojawiły mu się też lekkie wąsy. Miał dużo więcej tatuaży na rękach. Jego brązowe, błyszczące oczy poznałbym wszędzie.
-Niall?- powiedział ledwo słyszalnie.
Głośno przełknąłem ślinę. Sam nie wiem co wtedy czułem. Radość? Może powinienem się cieszyć. Złość? Nigdy mu nie wybaczyłem tego, że odszedł bez słowa.
Teraz wraca po dwóch latach, a ja już pogodziłem się z tym, że go nie ma i ułożyłem sobie nowe życie. Czy o nim zapomniałem? Nigdy.
-C-co ty ...tu robisz?- wyjąkałem.
Tak naprawdę miałem do niego milion pytań, ale żadnego nie umiałem zadać. Czekając na jego odpowiedź, czułem coraz większą presję, a on jak na złość zwlekał.
Ostatecznie nie wytrzymałem napięcia. Zerwałem się i pobiegłem prosto do domu Logana. Ja chyba nie chciałem, by przeszłość do mnie wracała. Zamknąłem rozdział zatytułowany ,,Justin Bieber''. Pogodziłem się z tym, że go nie ma, a teraz ból wrócił. Już za późno, nie uda nam się tak po prostu tego wszystkiego odbudować. Może w pierwszym momencie tego chciałem, bo chciałem tego przez rok po jego zniknięciu. Już rok jak nie mam takich myśli a on po prostu wraca.
Cieszyłem się jedynie, że żyje. Starałem się nie myśleć, że o tym że mógł umrzeć.
Wpadłem do domu brata. Stanął w hallu jak wryty.
-A ty co? Ducha zobaczyłeś ?
-Można tak powiedzieć.
Zdjąłem buty i wszedłem w głąb domu. Usiadłem wygodnie na kanapie i poczułem ulgę. Ochłonąłem trochę po biegu i szoku jaki przeżyłem. Udało mi się złapać oddech. Logan w tym czasie przyniósł mi szklankę wody.
-Powiesz co się stało?
-ON wrócił.
-Kto?
Przełknąłem wodę, którą nabrałem właśnie w usta.
-Justin.
Oczy brata rozszerzyły się i na chwilę zaniemówił. Przetwarzał w głowie to co właśnie powiedziałem. Gdy już sobie przypomniał kim jest Justin, wciąż nie dowierzał.
-No coś ty? Ten Justin?
-A chodziłem z jakimś innym Justinem, który mnie zostawił na dwa lata?
-Rozmawiałeś z nim ? Co mówił?
Podrapałem się po karku. Moje zachowanie w tamtej chwili było naprawdę głupie. Wstyd się przyznać własnemu bratu.
-No ...emm. Zapytałem go co tu robi... a …. Potem uciekłem.
-Dlaczego?
-Nie wiem. Chyba nie byłem w stanie się z nim zmierzyć. Poczułem strach i złość. Przecież to on mnie zostawił! Powinienem go nienawidzić.
-Wciąż jego zniknięcie jest wielką tajemnicą. Miałeś okazję się go o to zapytać.
Pokiwałem smętnie głową. Przyszedłem do brata w konkretnym celu, ale zdarzenia sprzed pięciu minut, kompletnie to przyćmiły. Chyba zapomniałem już o czym chciałem z nim porozmawiać, więc skończyło się na tym, że siedzieliśmy pijąc herbatę i nie odzywając się ani słowem.
Po dwóch godzinach spędzonych u brata zdecydowałem się wrócić do domu.
W samochodzie przypomniałem sobie właściwie w jakim celu odwiedziłem Logana. To nie było już jednak takie istotne. Miałem teraz większe obawy. A raczej masę pytań w głowie, na które nie mogłem znaleźć odpowiedzi. Gdzie był? Dlaczego wyjechał? Czemu wrócił?
Będąc już w swoim pokoju sięgnąłem po telefon i zatelefonowałem do Angeli.
-Wpadniesz jutro do nas na obiad? Rodzice się ucieszą.
-Pewnie. Przepraszam Cię, ale nie mogę teraz rozmawiać. Oddzwonię.
Natychmiast się rozłączyła, a ja bezwładnie położyłem się na łóżku. Ten dzień był zdecydowanie ciężki. Przytłaczały mnie skrajne emocje. Miałem wrażenie, że dzisiejszy dzień nie odwracalnie zmienił moje życie. Sam nie wiedziałem, czy na gorsze czy lepsze.
Sięgnąłem na szafkę po pilota od wieży i włączyłem sobie losową piosenkę. Uśmiechnąłem się gdy usłyszałem głos Harrego Tomlinsona, męża mojego ulubionego kuzyna. Dwa lata temu bardzo się zaprzyjaźniliśmy, jak nigdy wcześniej. Oboje byli razem tacy szczęśliwi. W tej chwili przyszło mi na myśl, co by było ze mną i Justinem, gdyby tata nas nie rozdzielił. Bylibyśmy dziś razem? Może planowalibyśmy już ślub, jak Larry?
Lou chyba widział, że o nim myślę, bo zadzwonił w tej samej chwili.
-Halo?
-Cześć, Niall! Słuchaj mam pilną sprawę na mieście, a jak wiesz Harry jest w trasie i nie mam z kim zostawić małego...
-Pewnie, przywieź go do mnie. Z chęcią się nim zajmę.
-Dziękuję Ci!
Louis i Harry rok po ślubie doczekali się potomka. Nie, żaden z nich nie ma macicy. Lou miał małą wpadkę. Dziewczyna była łapczywa na kasę, więc bez problemu oddała dziecko małżonkom.
W czasie wakacji, często opiekowałem się półrocznym Willem. Był przeuroczy.
-Jestem ci naprawdę wdzięczny.
-Daj spokój, żaden problem- powiedziałem biorąc chłopczyka w ramiona. Maluch od razu roześmiał się na mój widok.
Louis jeszcze szybko go ucałował i pobiegł do samochodu.
-To co powiesz wujkowi, mały bąbelku?- cmoknąłem jego policzek.
Wiliam, jak się okazało, był już bardzo zmęczony i zasnął mi na rękach, gdy karmiłem go butelką. Opiekowanie się nim było takie proste, zważając na to jakim był śpiochem. Położyłem więc go do łóżka w swojej sypialni i usiadłem na fotelu przy oknie, z laptopem na kolanach. Zabrałem się za pisanie nowego opowiadania. To ostatnio stało się moim małym hobby. Całe wakacje, w wolnych chwilach, siadałem i pisałem to co akurat przyszło mi do głowy. Stworzyłem już kilka takich historii. Nawet nie wiem czemu przyszło mi do głowy by dziś napisać historię moją o Justina. Zacząłem więc od tego jak się poznaliśmy.
Doszedłem już do momentu, w którym po raz pierwszy Justin mnie pocałował. Znów czułem te wibracje w brzuchu. Ten smak jego ust był wtedy cudowny. Jeszcze cudowniejsze było uczucie, że robimy coś zakazanego, coś co wtedy wydawało mi się nie do przyjęcia.
Wtem, od laptopa oderwał mnie Will, swoim głośnym płaczem. Wziąłem malucha na ręce i zacząłem delikatnie kołysać, chodząc po pokoju.
Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc poszedłem w ich kierunku.
-Jak myślisz? Tatuś już wrócił?- mówiłem do chłopca, niosąc go po schodach.
Otworzyłem drzwi i zamarłem. Stał za nimi nie kto inny jak Justin. Zacząłem podejrzewać u siebie talent do wywoływania ludzi przez myśli.
Spojrzał na mnie zaskoczony i nie odezwał się. Czyżby nie spodziewał się mnie?
-Znów przyszedłeś powitać sąsiadów?- zażartowałem, widząc, że trzyma w rękach kawałek ciasta.
-Nie do końca.
Przepuściłem go by wszedł do domu. Wzrokiem wodził za Willem. Ah no tak. Pewnie zdziwił się widząc mnie z dzieckiem na rękach. Myślał, że jest moje?
Zaprosiłem go do salonu. Wziąłem ciasto i z zamiarem pokrojenia go udałem się do kuchni, wcześniej sadzając Willa obok Justina.
-Właściwie... To twój braciszek?- spytał niepewnie, jakby z nadzieją.
-Nie.
-O cholera...
-Syn Louisa i Harrego.
-Aaa.
Pokroiłem ciasto i podałem na talerzykach.
-Chcesz coś do picia? Sok, kawa, herbata?
-Sok poproszę.
Podałem mu szklankę soku, drugą biorąc sobie.
Oboje nie do końca widzieliśmy jak zacząć rozmowę, a było o czym rozmawiać.
Justin zaczął bawić się z małym, a ja tylko na nich patrzyłem. I to trwało dłuższą chwilę, zanim on zebrał się na odwagę i zaczął mówić.
-Przepraszam. Przepraszam cię za wszystko. Przepraszam, że odszedłem bez uprzedzenia.
Zamilkł, a ja nie widziałem jak zareagować. Zacząłem gapić się w podłogę. Poczułem jak pieką mnie oczy. Nie, nie płacz teraz, mówiłem sobie w myślach. -Gdzie byłeś do cholery? Dlaczego mnie zostawiłeś?
-Ja...Przepraszam.
-Nie przepraszaj ciągle tylko się wytłumacz! Nawet nie wiesz jaki byłem zdezorientowany przez te dwa lata.
Jak na złość przerwał nam dzwonek do drzwi. To Louis przyszedł po Wiliama.
-Ty jesteś Justin ,tak?- zapytał widząc Biebera.
-Tak i właściwie to ja już też muszę iść.
-Co? Mieliśmy...-zacząłem.
-Przepraszam. Śpieszę się.
-Odezwiesz się jeszcze?
-Mieszkam znów w domu naprzeciwko. Wpadnij kiedy chcesz.
I poszedł sobie, zostawiając mnie po raz kolejny, bez wytłumaczenia swojego poprzedniego zniknięcia.

♥♥♥

Rozdziały na pewno będą pojawiać się raz w tygodniu, a jak będę miała wenę i czas to czasami częściej, ale będę was informować. Zapraszam więc do zapisywania się w zakładce ,,Informowani''

wtorek, 25 sierpnia 2015

Prolog

Niall POV

Wsiadłem do samochodu, otworzyłem szybę i odpaliłem silnik. Gdy ruszyłem, od razu poczułem powiew wiatru na swojej skórze. Dawał on ulgę w tak upalne sierpniowe dni. Zatrzymałem się na parkingu przy sklepie i wysiadłem z samochodu. Kupiłem sobie puszkę coli i wróciłem do auta. Nagle przypomniałem sobie, że zapomniałem sprawdzić czy wziąłem wszystkie potrzebne dokumenty na uczelnię.
Tak, Niall. W połowie drogi przypominasz sobie czy masz wszystko. Geniusz!, śmiałem się z samego siebie w myślach.
Zajrzałem do schowka i wyjąłem teczkę. Dokładnie przejrzałem papiery i stwierdziłem, że mam wszystko. Odetchnąłem z ulgą, bo nie musiałem się wracać. Ruszyłem dalej z drogę. Dojazd zajął mi mniej niż godzinę. Wziąłem teczkę, opuściłem samochód i udałem się do dziekanatu. Przede mną w kolejce było kilka osób, więc poczekałem dobre dwadzieścia minut. Przyszła moja kolej. Oddanie dokumentów i krótki wywiad zajęły mi dosłownie chwilę i już wracałem na parking gdzie stał mój samochód.
Nie zdążyłem odpalić silnika, a zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz ,,Angela''.
Odebrałem.
-Halo?
Po drugiej stronie usłyszałem oczywiście, mój ulubiony damski głos.
-Kiedy będziesz u mnie?
-Właśnie odjeżdżam z uczelni, będę za piętnaście minut.
-Okej, to dobrze, bo muszę ci coś powiedzieć.- jakoś dziwnie posmutniała.
-Coś się stało?
Zaśmiała się.
-Nie,coś ty! Wszystko gra.
Zakończyłem rozmowę i ruszyłem. Droga zajęła mi jednak więcej czasu niż przypuszczałem, bo na mieście były duże korki. Jak zwykle robili jakieś remonty. Słońce świeciło prosto w szybę. Wyjąłem więc okulary ze schowka i założyłem. Włączyłem radio i maksymalnie rozsunąłem obie szyby. Teraz czułem się jak prawdziwy student medycyny na University of California.
W końcu przeprawiłem się przez te korki i zajechałem pod dom Angeli. Z uśmiechem na ustach powędrowałem do drzwi jej domu. Na progu przywitała mnie uśmiechem i buziakiem w policzek. Wszedłem do środka.
-To co chciałaś mi powiedzieć?
Podeszła do mnie i spojrzała mi prosto w oczy. Złapała mnie za dłonie.
-Kocham Cię, Ni.
-Też Cię kocham.
-Ale to nie wszystko co mam ci do powiedzenia. Może usiądziesz?
Nie powiem. Trochę się przestraszyłem.


♥♥♥
Nie wiem czy się tego spodziewaliście czy nie, ale mam nadzieje, że jednak was zaskoczyłam ;)
Co niedziele będą pojawiać się nowe rozdziały

sobota, 22 sierpnia 2015

Obsada ,,We have a problem''

Nial Horan (20 l.)

Justin Bieber (22 l.)

Demi Lovato jako Angela Primrose (19 l.)

Logan Lerman jako Logan Horan (25 l.)

oraz

Willow Shields jako Jazmyn Bieber (14 l.)

i

Larry Stylinson jako Harry (21 l.) i Louis (23 l.)  Tomlinsonowie                                                                      
William Edward Styles Tomlinson(6 miesięcy-syn Louisa)



czwartek, 20 sierpnia 2015

Zapowiedź drugiej części CWMMSBff

,,WE HAVE A PROBLEM''


Niall po powrocie z Kanady, nie zastaje Justina. Chłopak zerwał z nim kontakt gdy ten był jeszcze u swojej cioci. Blondyn nie wie co się stało, nikt nie wie. Wszyscy mówią tylko, że Justin wyjechał. Nie dzwoni, nie daje znaków życia. Nie robi tego dopóki nie miną dwa lata i Justin znów staje w drzwiach domu Nialla. Co tam zastanie? Czy Niall wybaczy mu nagłe odejście i wszystko będzie jak dawniej, czy może wszystko się pokomplikuje?
,,-Niall, możemy wszystko ułożyć od nowa
-Ale Justin, mamy problem...''
,,-Gdzie ty do cholery byłeś? Dlaczego mnie zostawiłeś?''
,,-Zaszła ogromna pomyłka-zaczął Justin- To mogło zniszczyæ moje życie''
,,Wtuliłem się w niego. Znów mając go przy sobie, znów mogłem się nim cieszyć''

,,Spojrzałem na te blizny i poczułem ukłucie w sercu''


Epilog: Koniec części pierwszej

*Zapowiedź drugiej części będzie dziś po 21 :)* 

Niall wziął do ręki pamiętnik. Dziwił się, że Justin go pisał. Pisanie pamiętników kojarzył raczej z wrażliwymi osobami. Justin do takich nie należał należy.
Otwierając go miał nadzieję, znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytanie: Gdzie jest Justin?
Zauważył, że wpisy są od zeszłego roku. Ostatni był 10 sierpnia, czyli trzy dni przed tym jak urwał im się kontakt.

10.08.2015r.

Niall już do mnie nie wróci. Mój blondasek już mnie nie kocha. Nie chcę tak żyć.

Chłopak był zaskoczony tym co właśnie przeczytał. Dlaczego Justin zwątpił w jego powrót ?
Zaczął kartkować notes.

4.11.2014r.

Zmarła mama. Tacie nie dają szans na przeżycie.

24.12.2014r.

Święta spędzamy u Lucy. Jak zresztą cały ostatni czas. Koło maja przeprowadzimy się do domu taty. Jazzy walczy, ale jest jej ciężko. Tęskni za rodzicami, tak samo jak ja.

Przerzucił więcej kartek.

20.05.2015r.

Poznaliśmy dziś naszych sąsiadów. Bardzo miłą kobietę i jej nastoletniego syna- Nialla, cóż za piękne imię. Ma takie śliczne blond włosy i te niebieskie oczy. Ohh. Słodkie ciasteczko.

24.05.2015r.

Nie wierzę, umówiłem się z Blondynem. Sam nie wiem czemu w ogóle do niego podszedłem, ale...
Idziemy na kawę jutro. Taak!

25.05.2015r.

Dziś się spotkaliśmy. Było cudownie. Rozmawialiśmy i wiem o nim już sporo, a on wie sporo o mnie. Jestem kompletnie i bez pamięci zauroczony panem Horanem.
Umówiliśmy się na kolejne spotkanie.

26.05.2015r.

Idziemy jutro na piwo. Cudnie.

27.05.2015r.

Byliśmy razem w barze. Trochę przesadziłem z alkoholem, on też, ale chyba ma mocniejszą głowę. Przynajmniej świetnie się bawiliśmy. W drodze powrotnej pocałowałem go. To było zaskakujące dla nas obojga. To była magiczna chwila.
Jestem zakochany w Niallu.

10.06.2015r

Dziś wyznał mi miłość. Nigdy nie byłem szczęśliwszy. Chcę go mieć dla siebie na całą wieczność.

Blondyn zamknął pamiętnik. Nawet nie zauważył jak po jego policzkach zaczęły spływać słone łzy.


Koniec

♥♥♥
Niespodzianka! Spokojnie, to jeszcze nie koniec. Mam już plan na drugą część. Wyczekujcie zapowiedzi i obsady drugiej części ,która będzie nosić tytuł ,,We have a problem''. Rozdziały zaczną ukazywać się jeszcze przed końcem wakacji. Do następnego! 


środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział XIX

7 komentarzy=NN
Niall♥

-Niall! Wstawaj- krzyczał Logan w progu mojego pokoju-Za dwie godziny będzie po nas tata i jedziemy.
To było już dziś. Nareszcie zobaczę Justina. Moje serce z radości niemal wyskakiwało mi z piersi. Czułem też jakieś lekkie zdenerwowanie. Justin nie odzywał się od dwóch tygodni, więc nie wiedziałem czego się spodziewać po powrocie do domu. Nie chciałem, ale zakładałem najgorsze. W głowie, aż kłębiło mi się od czarnych scenariuszy. Starałem się jednak odpędzać te myśli.
Logan chyba też cieszył się, że wracamy. Chciał już się spotkać ze swoimi kumplami i crush girl. Od rana chodził rozpromieniony. Przy śniadaniu rozgadał się, cały czas się szczerząc.
-Hej, Niall- zagaił gdy znosiłem walizkę na dół- Nie cieszysz się, że wracamy?
-Jestem w niebo wzięty, Lo. Nadal martwię się o Justina.
Nie dało się ukryć mojego smutku. Właśnie w tamtej chwili pod dom podjechał tata. Wzięliśmy walizki i zaczęliśmy ładować je do bagażnika. Pożegnaliśmy się z ciocią, serdecznie dziękując jej za gościnę. Potem pożegnałem Liama i jego dziewczynę.
Podekscytowany podróżą, albo raczej tym co czeka mnie na jej końcu, wsiadłem do samochodu, na tylne siedzenie, obok Logana. Chłopak poklepał mnie po ramieniu, uśmiechając się i mówiąc bym się rozchmurzył. Nie mogłem się nie uśmiechnąć.
Ruszyliśmy. Nareszcie. Za jakieś dwanaście godzin będę w domu i już wiem, że od razu pobiegnę do Justina. Nie zważając na nic. Wyściskam go za wszystkie czasy, wycałuję jego cudowne usta, skryję się w jego pokoju i będziemy się kochać całą noc.
-Jak wam minął ten miesiąc, chłopaki?- zapytał tata po piętnastu minutach jazdy.
Ja nadal byłem na niego obrażony i nie odezwałem się słowem tylko wyjąłem telefon i zacząłem się nim bawić.
Więc brat się odezwał.
-Dość szybko, ale spędziliśmy go aktywnie.
-To bardzo dobrze.
Zaczęło mi się już nudzić, więc wyciągnąłem słuchawki z kieszeni i podłączyłem do telefonu. Włączyłem ulubioną muzykę.
Po kilku godzinach byliśmy już na terenie Stanów Zjednoczonych. Jakoś nagle przyszedł mi do głowy doskonały pomysł.
-Tato, pamiętasz Louisa?
-Tomlinsona? Pewnie, co u niego?
-Bierze ślub Harrym.
-Dziwne imię jak dla dziewczyny.
-Nie tato, Harry to chłopak. Lou jest gejem.
-Co? I Jay się na to godzi?
-Widzisz, jednak da się być tolerancyjnym.- podsumowałem robiąc obrażoną minę- Poprosił mnie, żebym został drużbą.
-Świetny pomysł.
Albo powiedział to tak od czapy, albo tolerował Louisa, a nie umiał zaakceptować mnie. Zabolało.
Kolejne godziny podróży przespałem. Mimo, że wyspałem się w nocy to sen mnie zmorzył, bo lubiłem spać w samochodzie podczas długiej jazdy. Obudził mnie Logan, gdy byliśmy już pod naszym domem. Zdążyło się już całkowicie ściemnić. Dochodziła dwudziesta. Serce zabiło mi nieprawdopodobnie szybko, gdy zobaczyłem dom Justina. Zerwałem się z samochodu i pobiegłem, nie zwracając uwagę na krzyczącego za mną ojca.
Zadzwoniłem do drzwi. Nic. Cisza. Światło w oknach się nie paliło. W żadnym. Dom był cichy i zdawał się być martwy. Na podjeździe nie było auta Justina. Moją pierwszą myślą było, że Justin gdzieś pojechał. Może tylko na kilka godzin i wróci wkrótce lub na kilka dni. Lecz dlaczego mi nic nie powiedział?
Z zamyślenia wyrwała mnie czyjaś dłoń na moim ramieniu. Lekko się przestraszyłem, bo się tego nie spodziewałem.
Odwróciłem się, stał za mną tata.
-Synku-mówił spokojnie- Justin wyjechał dwa tygodnie temu.
Co? Mój Justin wyjechał? Gdzie? Czemu nie dał znać? Kiedy wróci?
-Ponoć na długo. Sąsiedzi mówią, że nawet może nie wrócić.
Ciężko mi powiedzieć co wtedy czułem. Najpierw to było niedowierzanie. Przerodziło się jednak w złość. Napadłem na ojca.
-Co ty zrobiłeś?! Kazałeś mu wyjechać?! To na pewno twoja wina!!!
-Uspokój się! Oszalałeś? Niby jak miałem kazać mu wyjechać?
Dopiero wtedy zrozumiałem jak absurdalnie brzmiały moje słowa.
Razem z ojcem poszedłem do domu. Oczywiście, że mu nie wierzyłem. Byłem pewien, że Justin wróci w ciągu kilku dni.
Później dopiero zaczynałem się wahać, gdy mijały dni. Trzy, cztery...sześć... siedem.
Minęły dwa tygodnie i minął miesiąc od mojej ostatniej rozmowy z Justinem.

/-Justin, tęsknię za tobą.
-Kochanie, ja tu umieram z tęsknoty. Czekam aż wrócisz i znów będę mógł cię zabrać tylko dla siebie.
-Kocham cię najmocniej, skarbie.
-Ja ciebie też kocham, Niallerku.
-Dobranoc, kochanie.
-Dobranoc, kochanie./

Powoli zacząłem tracić wiarę, że jeszcze go kiedyś zobaczę. Zaczęła się moja rozpacz. Nigdy nie czułem się tak źle jak w owym czasie. W moim sercu zrobiła się ogromna dziura, która rosła z każdym dniem. Zacząłem odpychać od siebie ludzi i jakiekolwiek przejawy ich uczuć. To było rozdzierające. Nocą miałem koszmary. Całe wieczory przepłakiwałem. Jadłem bardzo mało, przez co schudłem potwornie. Czułem jak gasnę, jak moje życie się kończy. Bez niego nie było już i mnie.
Pewnego dnia, gdy tata wrócił z pracy, przyszedł do mojego pokoju i jak zwykle spojrzał na mnie ze zmartwioną miną. Siedziałem na łóżku i tępo gapiłem się w ścianę. To był jeden z tych momentów, gdy czułem się wyprany ze wszystkich emocji.
-Mam coś dla ciebie.-podał mi paczkę wielkości zeszytu- Justin widocznie zostawił to zanim wyjechał. Leżało pod naszymi drzwiami. Wybacz, że daję ci to dopiero teraz.
Wziąłem paczę, a on odwrócił się i wyszedł. Na szarym papierze, w który było to zawinięte widniał napis ,, Dla Nialla, od Justina''.

Delikatnie rozerwałem papier. W środku znajdował się czarny notes w twardej okładce. 

♥♥♥
Rozdziały codziennie? Wow, co to się dzieje. Dzięki za wasze komentarze <3 
Pewnie teraz mnie nienawidzicie i chcecie zabić, co? Jestem potworem wiem :) 
Niedługo wielka niespodzianka. 
*Skomentujesz? To naprawdę bardzo motywuje. Napisz mi co o tym sądzisz, Napisz co robię źle, a ja postaram się to poprawić.Z góry dzięki ;) *

TWEETUJCIE Z HASZTAGIEM #CWMMSBff
Zapraszam na mój profil na wattpadzie gdzie piszę nowe fanfiction o Larrym :)
>KLIK<

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział XVIII

5 komentarzy=NN :)
Niall♥

Gdy wjeżdżaliśmy do Toronto, nie mogłem uwierzyć, że jesteśmy tak daleko od domu, od Justina. Nie widzieliśmy się dopiero dwanaście godzin. Dopiero? Dla mnie to była cała wieczność. Choć można by uznać, że to głupie, bo przecież nocami nie widywaliśmy się tyle godzin, albo czasami cały dzień. Teraz to było zupełnie co innego. Byliśmy odciągnięci od siebie na siłę. Nie mieliśmy się zobaczyć przez cały miesiąc. Czułem się jak narkoman na odwyku. Ciotka przywitała nas z otwartymi ramionami. Ma naprawdę duży dom. Byłem tu po raz pierwszy, bo zawsze to ona odwiedzała nas. Nie miała dzieci, a jej mąż zmarł, więc mieszkała tu sama,a miała niewiele ponad czterdziestkę.
Dostałem pokój na piętrze naprzeciw pokoju, który był przeznaczony dla mojego brata. Wszedłem do środka i stwierdziłem, że jest naprawdę ładnie. Ściany były koloru jasnego beżu, a podłogę pokrywał jasny, drewniany parkiet. Łóżko ładnie zaścielone, z masą poduszek stało pod oknem. Dużym oknem. Obok łóżka była szafka nocna. W jednym kącie stała komoda, kilka metrów od szafki nocnej mieścił się regał z książkami. Widok z okna był ładny w swojej prostocie. Rozciągały się tam złociste pola i nic poza tym. Justin lubił proste i za razem ładne rzeczy. Na pewno by mu się tu spodobało. Częściowo rozpakowałem swoje rzeczy i ułożyłem w szufladach komody. Było już dość późno, więc ciocia podała nam kanapki na kolacje i po zjedzeniu zaczęliśmy szykować się do spania. Tata wyruszył już w drogę powrotną. Dochodziła dwudziesta trzecie gdy byłem w łóżku. Sięgnąłem na półkę po jakąś książkę. Ten tytuł bardzo mnie zaciekawił. Była to powieść o homoseksualnej parze mężczyzn i o tym jak pokonywali trudności by móc być razem. Z czymś kojarzyła mi się ta sytuacja. Hmm... Ciekawe, co?
Już po pierwszym rozdziale się rozkleiłem. Był wyjątkowo smutny, a ja byłem smutniejszy od całej tej książki, bo oderwano mnie od mojego źródła tlenu. Oderwano mnie jak dziecko od piersi matki. Pomyślałem, że przecież mogę zadzwonić do Justina.
Wziąłem telefon i tak też zrobiłem. Odebrał po dwóch sygnałach.
-Kochanie, jesteś już w Toronto? Jak się czujesz?
Byłem poruszony jego troską i poczułem ciepło w sercu.
-Tak, jestem już w domu cioci. Leżę właśnie w łóżku i cholernie tęsknię.
-Ja za tobą też.
W jego głosie nie dało się nie usłyszeć smutku. Chwilę milczeliśmy.
Potem zamieniliśmy jeszcze kilka słów.
-Będę dzwonił codziennie wieczorem, dobrze?- obiecałem.
Przytaknął. Skończyliśmy rozmowę, życząc sobie dobrej nocy. Lepiej poczułem się po tym jak usłyszałem jego głos. Wróciłem do książki. Po skończeniu piątego rozdziału, poszedłem spać.
Obudził mnie Logan, wpadając do pokoju i krzycząc, że jedziemy zwiedzać miasto i muszę już wstawać. Wstałem więc niechętnie, bo łóżko było naprawdę wygodne i spało się w nim nieziemsko dobrze. Zjedliśmy razem jajecznicę zrobioną przez ciocię.
Toronto było naprawdę ślicznym miastem i było oddalone tylko dwa kilometry od wsi, w której mieszkałem przez najbliższy miesiąc. Pochodziliśmy ulicami, słuchając historii cioci na temat każdego mijanego budynku. Miała naprawdę obsesję na punkcie tego miasta. Potem zjedliśmy obiad w jakiejś restauracji, potem lody na deser, zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do domu.
***
Przez następne dni nic szczególnego się nie działo. Albo chodziliśmy po mieście, do kina, na basen albo zostawaliśmy na wsi. Tam za to jeździłem na koniu sąsiadów cioci, pomagałem w domu, czytałem, grałem w nogę z bratem albo malowałem. Ciocia kochała malować. Miała sztalugi, farby i ogólnie profesjonalny pokój do tworzenia sztuki, więc zafascynowało mnie to. Tak więc czas spędzałem dosyć aktywnie. Co drugi dzień dzwoniła do nas mama albo tata. Z nim nie chciałem rozmawiać. Nie wiedziałem czy kiedykolwiek wybaczę mu to co zrobił.
No i oczywiście codziennie wieczorem dzwoniłem do mojego skarba. Każdy dzień spędzony bez niego był torturą, a te wieczorne rozmowy nagrodą.
***
Czas leciał mi dość szybko, bo zawsze starałem się wypełnić go po brzegi różnymi zajęciami. Nawet nie obejrzałem się, a minęły już dwa tygodnie. Za kolejne dwa wrócę do domu. Zobaczę Justina. Wtulę się w niego, zatopię w jego ustach i zapomnę o wszelkim cierpieniu.
Tamtego wieczoru, jak zwykle, zadzwoniłem do mojego chłopaka. Tym razem nie odebrał. Dobijałem się jeszcze kilka razy, w końcu zrezygnowany poszedłem spać. Rano liczyłem, że Justin oddzwoni, lecz nic takiego się nie stało. W ciągu dnia, razem z Loganem pomagaliśmy cioci w ogrodzie, a potem graliśmy w jakieś gry na konsoli. Cały ten czas myślałem tylko o Justinie i o tym, że nie odbiera. Dzwoniłem wielokrotnie w ciągu dnia, ale nadal nic. Znów ogarnęło mnie to straszne zmartwienie, które nie pozwalało mi się skupić nad niczym przez cały wieczór. Po orzeźwiającym prysznicu, znów zacząłem dobijać się do mojego ukochanego. Dzwoniłem, pisałem, nagrałem mu się. Nic. Nadal nic.
I tak było przez następne dni. Byłem zrozpaczony. Czułem jak ktoś przeciął nić mojego życia. Straciłem z nim jedyny kontakt. To było okropne.
Nawet po tygodniu się nie odezwał, ale ja cierpliwie dzwoniłem i pisałem. Na daremno.
***
Na ostatni tydzień wakacji, przyjechał mój kuzyn Liam ze swoją narzeczoną, Ashley. Nawet go lubiłem, choć niewiele z nim rozmawiałem.
Za tydzień miałem wrócić do domu, a ja zamiast się tym cieszyć, zamartwiałem się tym, że Jus się nie odzywa. Chodziłem zdołowany. W końcu ta troska przerodziła się zawód, a zawód w złość. Byłem zły na niego, że ignorował mnie i to w takiej chwili.
Jedząc ze wszystkimi sobotni obiad, myślałem sobie jak ja wytrzymałem tutaj te trzy tygodnie. Dwa pierwsze były pestką. Musiałem tylko przetrwać dzień, a potem mogłem usłyszeć głos Justina i przez chwilę poczuć się jakbym znów z nim był. A ostatni tydzień był potworny. Zamartwianie się, rozpacz, złość.
W końcu Logan zauważył, że coś dzieje się nie tak.
-Co się dzieje, Niall?
-Justin nagle przestał się odzywać.-mówiłem czując jak zbiera mi się na płacz- Dzwoniłem do niego co dzień, a teraz od tygodnia po prostu się nie odzywa.
Wybuchnąłem płaczem. Od kiedy tu jestem prawie nie płakałem, ale teraz gdy zacząłem mówić o tym co mnie bolało, nie umiałem się opanować.
Brat przytulił mnie starając się przekazać mi trochę wsparcia. Uspokoiłem się i udało mi się przestać płakać. Już tak bardzo chciałem wrócić do domu i zobaczyć się z Justinem i przekonać się, że nic mu nie jest, choć nie byłem co do tego przekonany.

Ostatni tydzień w Kanadzie, jak na złość, był najdłuższy ze wszystkich. Jednak przetrwałem go i już jutro miałem wracać do domu. 
♥♥♥
Tak jak obiecałam,jest pięć komentarzy- jest rozdział. Niestety trochę krótszy, ale mam nadzieje, że się spodoba :) 
*Skomentujesz? To naprawdę bardzo motywuje. Napisz mi co o tym sądzisz, Napisz co robię źle, a ja postaram się to poprawić.Z góry dzięki ;) *




TWEETUJCIE Z HASZTAGIEM #CWMMSBff
Zapraszam na mój profil na wattpadzie gdzie piszę nowe fanfiction o Larrym :)
>KLIK<

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział XVII

MAM JUZ NOWY ROZDZIAL. JAK BEDZIE 5 KOMENTARZY TO GO WRZUCE 😊
Niall♥

Gdy siedziałem tak sobie na łóżku i rozmyślałem, przyszedł do mnie Logan.
-Wszystko gra?- zapytał siadając obok mnie.
Pokręciłem głową odpowiadając zgodnie z prawda.
-Myślałem ze tata inaczej zareaguje na to wszystko-zaczął- Skoro sam przez to przechodził będąc niewiele starszy od ciebie.
-Dziadek ułożył mu życie za niego. On nas nigdy nie chciał. Nie chciał takiego życia.
-To nie tak. Jego ojciec zeswatał go z jakąś inna kobieta. Nie pasowała tacie. Uciekł i poznał mamę.
-Czyli i tak ślub z nią był dla niego złem koniecznym.
-Na pewno nas kocha i zapomniał już o tamtym facecie.
-Na to nie wygląda.
-On po prostu robi to co jego ojciec bo uważa ze tak powinno być.
Schowałem twarz w dłoniach i poczułem jak Logan kładzie dłoń na moich plecach. Starałem się nie uronić lży. Siedzieliśmy tak chwile w milczeniu. Potem odezwał się Logan.
-Mam nadzieje ze jakoś się dogadacie.
-Ja nie chce wyjeżdżać- wypaliłem.
-Na pewno cie nie zmusza i na pewno nie na stale.
Jeszcze poklepał mnie po plecach, wstał i wyszedł. Potrzebowałem mieć jakiś kontakt z Justinem a oni nadal mieli mój telefon.
Zszedłem wiec na dol z zamiarem odzyskania go. Wpadłem na pewien pomysł.
-Tato, oddaj mi telefon.
-Nie, bo zadzwonisz do Justina.
-Nie, muszę zadzwonić do Louisa. Umówiłem się z nim dziś, ze pójdziemy na mecz.
-Zadzwoń od Logana.
-Jakbym chciał to i do Justina bym zadzwonił z telefonu Logana.
Tata westchnął i pokręcił głową. Wyjął telefon z  sejfu w salonie i podał mi go.
-Na wszelki wypadek usunąłem numer Biebera.
Ta, myślisz ze nie znam go na pamieć?, pomyślałem. Wróciłem do swojego pokoju i siadając na łóżku, faktycznie zadzwonił do mnie Louis. Odebrałem.
-Halo?
-Cześć, słuchaj mam dla ciebie super wiadomość, musimy się spotkać?
-Pewnie, o co chodzi?
-To niespodzianka-mówił podekscytowany.
-Okej. To gdzie się spotkamy.
-Dziś jest mecz. Może się wybierzemy?
-Jasne, to przed stadionem za dwie godziny.
-Okej. See u.
Rozłączyłem się. Wyszło na to ze nawet nie okłamałem taty. Teraz wybrałem numer Justina. Jeden sygnał, drugi, trzeci ,czwarty i piaty. ,,Cześć, tu Justin...''
Odłożyłem telefon. Włączyłem internet i zacząłem przeglądać sobie Twittera. Znów zadzwoniłem do szatyna, znów nie odebrał. Poczułem się senny i opadłem na poduszkę. Zasnąłem. Gdy obudziłem się zostało mi pól godziny do spotkania z Lou.
Gdy szykowałem się do wyjścia, kilka razy dzwoniłem do Justina. Nadal zero reakcji.
Przed stadionem czekał Louis.
-Cześć- zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Hej, milo cie widzieć. Co to za super niespodzianka?
W jego oczach błyszczały iskierki, a uśmiech nie schodził z twarzy.
-Jestem taki szczęśliwy
-To widzę ale z jakiego powodu?
-O Boże-nabrał powietrza-Biorę ślub z Harrym!
Wow, tego się nie spodziewałem. Pasowali do siebie tak bardzo.
-Lou, gratulacje. To świetna wiadomość.
Poklepałem go po ramieniu. Zaczęliśmy już iść w stronę wejścia na stadion.
-I tu mam do ciebie prośbę. Zostaniesz drużbą?
-Jasne.
-Chcieliśmy tez wziąć Justina.
Spojrzałem na niego smutno, a on to chyba dostrzegł.
-Jezu, Niall, co sie stalo?
Pokręciłem głową.
-Tata się dowiedział i robi z tego dramat. Nie pozwala nam się widywać.
Pogłaskał mnie po ramieniu i spojrzał współczująco.
-Dobra, powiedz lepiej kto w ogóle jest panna młodą.
Zaśmiałem się a Louis mi zawtórował.
-Bardzo śmieszne-spojrzał udając poważnego- A tak serio to raczej Harry. Wiesz te jego super męskie długie włosy i super męski styl ubierania.
Oboje głośno wybuchnęliśmy śmiechem.
-Zawsze Hazza byl babą w tym związku-mówił przez śmiech.
-Czyli ty oświadczyłeś się jemu?
-No właśnie nie- pisnął pokazując pierścień na palcu. Duży, złoty, z zielonym kryształem. Zazdrościłem mu takiego szczęścia. Moi wujkowie i rodzice Harrego w pelni ich akceptowali.
-Właśnie, weź z Justinem ślub w tajemnicy. Wtedy ojciec was nie rozdzieli.
-Ha, dobry pomysł!
Wiedziałem ze to byłoby nieodpowiedzialne. Nie bylem jeszcze pewien czy spędzę z Justinem cale życie choć bardzo tego chciałem. Mecz się skończył a po Louisa przyjechał Harry.
-Podrzucić cie? -Zaproponował.
Pokiwałem głową i zająłem miejsce obok kierowcy.
-Lou mi powiedział. Gratuluje.
-Dzięki. A kiedy twój ślub z Justinem?
Znów posmutniałem, a Harry nie zadawał już więcej pytań.
Wysadził mnie pod moim domem. Pożegnałem się z chłopakami i poszedłem w stronę drzwi wejściowych. Będąc już w swoim pokoju, jeszcze raz zadzwoniłem do Justina, nadal bez skutku. Powoli zacząłem się martwić. Co miał aż tak ważnego że nie mógł oddzwonić od prawie trzech godzin. A jeśli coś mu się stało?
Usłyszałem pukanie do drzwi i do mojego pokoju weszła mama.
-Zjesz z nami obiad?- zapytała delikatnie.
-Jasne.
Poszedłem za nią na dół do kuchni. Podała zupę, a ja usiadłem obok Logana i naprzeciwko mojego taty. Nie wiedziałem jak mam się zachować w jego towarzystwie. Obarczałem go ogromną winą. Nie umiałem zrozumieć dlaczego pamiętając swoje cierpienie, każe cierpieć i mnie. Może powinienem z nim o tym spokojnie porozmawiać. Może wtedy do niego to wszystko dotrze. Postanowiłem, że tak zrobię po obiedzie.
Na drugie mama podała smażoną rybę. Zjadłem ją ze smakiem. Gdy tata skończył jeść poprosiłem go rozmowę w cztery oczy.
Usiedliśmy w gabinecie taty.
-Myślałem o tym co powiedział Logan na temat twojej przyszłości. Powiedz mi dokładnie jak to wtedy było? Proszę...
Tata wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze. Wygodnie usiadł na fotelu jakby szykował się do naprawdę długiej opowieści. Chwilę patrzył na mnie milcząc.
-Był starszym bratem mojego najlepszego przyjaciela od dziecka-zaczął trochę niepewnie- On zawsze miał swoje towarzystwo więc nigdy nie interesował się młodszym bratem i jego kolegą. Gdy miałem dwadzieścia lat, a on dwadzieścia trzy...Po prostu nagle zaczęliśmy się ze sobą dogadywać. Mieliśmy wspólne zainteresowania. Nie minęło wiele czasu, gdy zaczęło się coś między nami dziać. Nigdy nie zastanawiałem się zbyt dużo nad swoją orientacją. Miałem do tamtej pory z jedną dziewczynę i kilka głupich randek. On natomiast nie krył się ze swoją biseksualnością. I tyle.
Cieszyłem się, że ojciec był ze mną tak szczery. Już chciałem coś powiedzieć, ale on opowiadał dalej.
-Serio, kochałem go, choć sam źle czułem się z tym.
-Ile trwał wasz związek?
-Rok. Potem przyłapał nas mój tata. Twój dziadek był strasznym homofobem, choć było to normalne jak na tamte czasy. Geje byli powszechnie nietolerowani. Od razu zdecydował nas rozdzielić. Zmuszał mnie do ślubu z córką sąsiada. Nie zgadzałem się na małżeństwo z kobietą której nie kocham. Uciekłem i poznałem mamę.
-Zakochałeś się w niej?
-Pewnie. Co za głupie pytanie.
-I zapomniałeś o nim.
-Niall...
-No powiedz! Od początku byłeś w stanie być z mamą i nie myśleć o nim?
Tata całkowicie posmutniał. Było widać, że wspomnienia go przytłaczają.
-Nie, oczywiście, że ciężko było mi o nim zapomnieć.
Teraz wiedziałem, że muszę go podejść. To jest ten moment.
-Więc teraz wiesz jak się czuję? Kocham Justina, nie chcę o nim zapomnieć. Jako mój ojciec powinieneś wiedzieć co dla mnie dobre.
-Masz rację. Powinienem oszczędzić tobie cierpienia.
W duchu byłem całkowicie rozradowany. Tata mnie rozumiał. Czy teraz pozwoli mi się spotykać z Justinem?
Tata wyprostował się na fotelu.
-Po latach rozumiem, że mój ojciec miał rację. Dziękuję mu za to, że odpowiednio mnie pokierował.
Co? Byłem zdezorientowany.
-Jutro wyjeżdżasz do cioci Caroline, do Toronto. Nie mogę dopuścić by mój syn...
-...był szczęśliwszy od ciebie- dokończyłem za niego, wstając z krzesła.- Myślałem, że mnie rozumiesz, że w końcu przestaniesz się upierać i zaakceptujesz moją miłość.
Targały mną ogromne nerwy. Wiedziałem, że zaraz za siebie nie ręczę. Zbliżałem się do drzwi.
-Sam nie wiesz czego chcesz. Jesteś popieprzony!
Wybiegłem, nawet nie słuchając jak krzyczy za mną, że mam się liczyć ze słowami i nad sobą panować. Wpadłem do mojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Byłem wściekły, zrozpaczony, zawiedziony. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Płakać, krzyczeć, walić pięściami w poduszkę. Więc płakałem, krzyczałem i waliłem pięściami w poduszkę, nie zważając na to czy ktoś mnie słyszy, z domowników. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do mojego pokoju i już chciałem krzyknąć żeby mnie zostawili w spokoju, ale odezwał się Logan.
-Rodzice mówią, żebyś zaczął się pakować, bo rano wyjeżdżacie. To znaczy, jadę z tobą. Do końca wakacji na razie. Przykro mi, Niall...
Spojrzałem na niego. Był smutny. Podszedł do mnie i zamknął mnie w swoich ramionach. Cieszyłem się, że mam chociaż jego i on mnie rozumie. Wypuścił mnie i wyszedł z mojego pokoju. Ja byłem już trochę spokojniejszy, ale nadal nie mogłem powstrzymać łez. Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz-Justin. Odebrałem ciesząc się, że wreszcie się odezwał. Z płaczem powiedziałem mu jak wygląda sytuacja. Chwilę rozmawialiśmy. Pocieszał mnie mówiąc, że z miesiąc się zobaczymy i będzie dobrze. Skończyliśmy rozmowę i położyłem się z powrotem na łóżko. Nawet nie wiedziałem, kiedy zmęczony zasnąłem.
Obudziłem się o czwartej nad ranem. Koło południa mieliśmy wyjeżdżać, a ja nadal nie byłem spakowany, więc się do tego zabrałem. Skończyłem po dwóch godzinach. Na miesięczny wyjazd musiałem zabrać dość sporo rzeczy. Byłem załamany, nie chciałem jechać, chciałem się zbuntować i uciec. Nie wiem czemu nie mogłem. Cały czas pocieszałem się myślą, że to tylko miesiąc.
Wziąłem prysznic, ubrałem się, uczesałem i zszedłem na dół.
-Jesteś już gotowy, skarbie?- zapytała smutno mama.
Pokiwałem głową. Z góry zszedł Logan. Mama spojrzała na mnie z troską.
-Możesz iść pożegnać się z Justinem.
Słysząc to zerwałem się z miejsca i pobiegłem do wyjścia, a potem do domu chłopaka. Otworzył drzwi.
-Niall...- rzuciłem mu się w ramiona nie dając nic powiedzieć.
Mocno ściskałem go w ramionach. Odsunąłem się i zatopiłem w jego ustach. Całowałem go zachłannie, chcąc mieć go całego. Połączyć nas w jedność, aby nie rozdzielono nas. Niestety nasze pożegnanie nie mogło trwać w nieskończoność.
-Justin, ja... ja wrócę dopiero za miesiąc. Nie wytrzymam...
-Damy radę. To tylko miesiąc. Potem już wszystko będzie dobrze.
Mocno mnie do siebie przytulił. Objął mnie w pasie, a ja ręce ułożyłem na jego ramionach. Stykaliśmy się czołami i wsłuchiwaliśmy się w nasze przyśpieszone oddechy. Uśmiechaliśmy się lekko ciesząc się swoją obecnością na zapas, na najbliższy miesiąc. Usłyszałem wołanie taty.
-Muszę iść skarbie.
-Damy radę.

Ścisnął moją dłoń, a ja odwróciłem się i udałem się do samochodu, z myślą, że ten miesiąc szybko minie.
♥ ♥ ♥
Mam ostatnio wenę i już udało mi się napisać nowy rozdział :D cieszycie się? Myślę, że do końca wakacji będę dodawać dość często. 
*Skomentujesz? To naprawdę bardzo motywuje. Napisz mi co o tym sądzisz, Napisz co robię źle, a ja postaram się to poprawić.Z góry dzięki ;) *


TWEETUJCIE Z HASZTAGIEM #CWMMSBff
Zapraszam na mój profil na wattpadzie gdzie piszę nowe fanfiction o Larrym :)
>KLIK<

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział XVI

* Niall *
Cala noc opracowywałem plan ucieczki. Rano zacząłem wcielać go w życie. Opuściłem dom gdy tata jeszcze spal. Była jakoś czwarta nad ranem. Chciałem być już daleko stad gdy się obudzi. Zacząłem podążać w kierunku miasteczka. Miałem do niego jakieś pięć kilometrów. Słońce wschodziło. Powoli robiło się już ciepło i zapowiadał się upalny dzień. Poranne powietrze było jednak przyjemne. Droga zajęła mi nieco ponad półgodziny. Szedłem
dość wolno bo byłem obciążony bagażami. W miasteczku udałem się na stacje kolejowa. Jak się okazało nie było żadnego pociągu jadącego w kierunku który chciałem. Za to kilka metrów dalej był przystanek autobusowy i za dwadzieścia minut miałem autobus. Kupiłem bilet w automacie i jeszcze szybko poszedłem na stacje. W sklepiku zrobiłem zapasy jedzenia i picia bo czekało mnie kilka godzin drogi do domu. Autobus przyjechał punktualnie. Zająłem wolne miejsce i pogrążyłem się w myślach. Zastanawiałem się czy ojciec naprawdę kompletnie zabroni nam spotkań. Zamknie mnie na klucz? A co po wakacjach? To wszystko jest absurdalne. On nie może kontrolować tego z kim się spotykam. Miałem tez nadzieje ze mama wstawi się za mną i Logan. Oni bardzo lubią Justina i nas akceptują. Tata przegra z nimi dwa do jednego. Teraz cieszyłem się ze wracam do domu i zanim wróci tata będę mógł jeszcze zobaczyć się z moim chłopakiem. Podziwiałem widoki za oknem. Malowniczy wschód słońca na Texasie. Nie ma nic piękniejszego. Kocham prerie. Jest tu taka cisza i spokój. Te miejsca kojarzą mi się z wolnością i są niezwykle inspirujące. Nie wiele tu zabudowań, a miasteczka są bardzo specyficzne. To jest cały urok tych okolic. W nocy prawie wcale nie zmrużyłem oka, więc teraz dopadło mnie zmęczenie i zasnąłem. Obudziłem się przed ósmą. Została mi jeszcze około godzina drogi. Zjadłem bułkę, którą kupiłem sobie wcześniej na stacji. Już niedługo zobaczę Justina, myślałem. Widziałem, że przy nim poczuję się lepiej i razem znajdziemy jakieś rozwiązanie z tej trudnej sytuacji.
Teraz przejeżdżałem prze centrum miasta. Piękne, malownicze pustkowia porośnięte trawą zastąpiły ciągi budynków. Drapacze chmur i małe kamienice. Na ulicy był spory ruch. Miejskie życie bywało irytujące ale i tak to kochałem. Pewnie dlatego ze mieszkałem na przedmieściu. Od domu dzieliło mnie coraz mniej mil. Gdy dotarłem na dworzec autobusowy, taksówką dojechałem na moje osiedle. Od razu popędziłem do Justina. Nie do domu, do mamy i Logana, tylko do mego ukochanego.
Zapukałem do drzwi. Otworzyła Jazzy, była jeszcze w piżamie.
-Jest Justin?
-Nie, pojechał coś załatwić. Niedługo powinien wrócić, wejdź.
Poszedłem za Jazzy do salonu. Usiadłem na kanapie.
-Zaczekaj na niego. Jak udało ci się wydostać?
-Bardzo łatwo. Po prostu wymknąłem się nad ranem i dojechałem tu autobusem.
Dziewczyna powiedziała ze idzie się ubrać. Ktoś nagle zapukał do drzwi.
-Otworzysz? -zawołała Jazzy z góry- powiedz ze zaraz zejdę.
Poszedłem na hall i otworzyłem drzwi. Zastałem za nimi osobę której bym się nie spodziewał- mojego tatę.
-Co ty tu robisz? Jak ...?
-Szybko zorientowałem się ze się wymknąłeś, wiec wsiadłem i przyjechałem najszybciej jak się dało. Chyba cie nawet wyprzedziłem.
Przewróciłem oczami. Nie chciałem znów słuchać jego gadki, ze Justin nie jest dla mnie i tak dalej.
-W tej chwili wracaj do domu.
-Nie zmusisz mnie.
-Słuchaj, masz przestać pyskować. Mieszkasz w moim domu i masz się mnie słuchać, bo jak nie...
-Ale ja wcale nie muszę z tobą mieszkać. Justin na pewno mnie przygarnie.
-Po moim trupie!
Chwycił mnie mocno za ramie i zaczął ciągnąć do wyjścia Zapierałem się i wyrywałem, ale on był silny. Poderwał mnie z ziemi i przerzucił przez plecy.
-Puszczaj mnie!!! Słyszysz?! Nie masz prawa...
Bagaże wziął w rękę i przeszedł ze mną na druga stronę ulicy, do naszego domu.
-Co ty robisz?!-zacząłem krzyczeć.
Od razu z kuchni wypadła mama.
-Co się dzieje? Dlaczego żaden z was nie odbierał telefonu a Justin wrócił już wczoraj?
-Pytaj się swojego synka-geja.
-Powiedział ci? Powinieneś to zaakceptować.
Oni zaczęli się kłócić. Tata ani myślał słuchać mamy. Ja zignorowałem ich i pobiegłem schodami do swojego pokoju. Nadal nie miałem swojego telefonu a musiałem się skontaktować z Justinem. Zajrzałem wiec do Logana.
-Siema-podbiłem.
-Co, tata się dowiedział?
-Taa... Zabronił mi się z nim widywać.
-Jak on tak może ...?
Wzruszyłem ramionami.
-Pożyczysz mi telefon? Tata zabrał mi mój, a muszę zadzwonić do Justina.
-Pewnie, trzymaj.
Podał mi swój telefon. Od razu wybrałem numer Justina.
Odebrał po dwóch sygnałach.
-Halo?
-Cześć Justin!
-Skarbie?
-Wróciłem już do domu. Musimy się spotkać.
-Dasz radę przyjść za godzinę do parku?
-Myślę, że tak. Do zobaczenia.
Oddałem bratu telefon.
-Dzięki.
Zszedłem na dół. Rodzice już się nie kłócili. Siedzieli przy stole w kuchni i spokojnie rozmawiali. Usłyszałem fragment tej dyskusji.
-Powtarzam ci po raz setny, że to zły pomysł. Nie rozdzielisz ich na siłę.
-Nie mam wyjścia...
-Chcesz, żeby nasz syn cierpiał? I tak będzie się wymykał. Poza tym nie zaprzeczysz, że jest pełnoletni.
-To, że ma te osiemnaście lat, nie znaczy, że wolno mu wszystko. W mieście gdzie ja się wychowałem, jeszcze przez trzy lata byłby niepełnoletni.
-Po prostu nie możesz zabronić mu szczęścia. Wysłanie go do Eleny jest złym pomysłem. Nie zmienisz go…

-Ja go po prostu naprostuję.

Słysząc jak rozmawiają o tym, że wywiozą mnie do ciotki na drugi koniec kraju, nie wytrzymałem. Wpadłem do kuchni i krzyknąłem do nich.

-Nie zrobicie tego!

Po czym wybiegłem z domu, trzaskając za sobą drzwiami. Przegięli, myślałem. Wiedziałem, że nie dam im się wywieść. To było absurdalne. Szybkim krokiem szedłem do miejsca gdzie umówiłem się z Justinem. Myśl o wyjeździe i zostawieniu Justina, napawała mnie strachem. Zbliżałem się do parku a serce szybciej biło mi z ekscytacji i radości. Nie wiedziałem Justina niespełna dwadzieścia cztery godziny, a już tak strasznie tęskniłem. Po spędzonych z nim trzech tygodniach, ciężko było się rozstać na choćby godzinę. Czułem się całkowicie uzależniony.

Dotarłem do parku, a on już tam na mnie czekał. Nie zważając na nic podbiegłem do niego i rzuciłem się na szyję.

-Tęskniłem- szepnąłem tuląc go.

Odsunęliśmy się od siebie. Jeszcze tylko na kilka sekund złączyłem nasze wargi.

-Co teraz będzie kochanie?-zapytał Justin gdy siadaliśmy na ławce pod dębem.

-Właśnie się dowiedziałem, że tata chce mnie wywieść do ciotki na drugi koniec kraju.

-Co?! To niemożliwe. Na zawsze?

-Nie może tego zrobić. Ja mam tu szkołę. Idę tu do collage’u za rok.

Justin jakby odetchnął z ulgą.

-Ale co jak wywiezie cię do końca wakacji.

-Nie zrobi tego. Poza tym to by nic między nami nie zmieniło. Prawda?

-Oczywiście, że nie. Umierałbym tu z tęsknoty, ale bym czekał.

Objąłem chłopaka ramieniem. Szepnąłem mu, że go kocham. Przysiągłem sobie, że nic nas nie rozdzieli.

Potem zwyczajnie siedzieliśmy i cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Patrzyliśmy na reakcję ludzi, którzy obok nas przechodzili. Jedni patrzyli na nas z zaskoczeniem i odrazą, drudzy szeptali między sobą, ale zdecydowana większość po prostu nas ignorowała. To dobrze świadczyło o amerykańskim społeczeństwie. Nasz czas niestety minął za szybko, bo w parku zjawił się mój tata i zabrał mnie. Uległem i poszedłem z nim, bo nie chciałem awantury na środku miasta. Wcześniej pożegnałem się z Justinem szybkim całusem.

-Do domu!- wrzasnął tata.

W domu zebrał naszą rodzinę w salonie.

-Niall, postanowiliśmy z mamą, że musisz wyjechać.

-Słyszałem, ale nie mam takiego zamiaru. Jedyne miejsce w jakie się udam poza domem, będzie dom Justina.- wstałem- Do widzenia.

-Zaczekaj- ojciec złapał mnie za ramię, pociągnął i popchnął z powrotem na kanapę.- Nigdzie się nie wybierasz kolego, chyba, że na górę się pakować. Od jutra zaczynasz swoją antygejowską terapię w Kanadzie.

-Co?! Chcecie mnie wysłać aż do Kanady?

-Do ciotki Caroline.

Spojrzałem na mojego brata. W jego oczach widziałem ból i współczucie.

-Synku, musisz jechać- powiedziała mama.

-Co? Ty też jesteś przeciwko mnie?! Dlaczego?

Nawet nie zorientowałem się, że moje oczy zaszły łzami.

Logan poderwał się z kanapy i spojrzał na tatę.

-Dajcie mu spokój. Dlaczego go tak ranicie?

Mój kochany braciszek, pomyślałem. Teraz wybuchnąłem płaczem. To było dobre posunięcie, bo liczyłem , że dodatkowo wzbudzę w nich litość. Łzy ciurkiem leciały mi po policzkach, a ja nie umiałem nad tym zapanować.

Logan kontynuował.
-Dość tego! Nie możecie być tacy okrutni. Justin jest w porządku facetem. Serio, Niall nie mógł lepiej trafić.
Tata pozostał niewzruszony.
-Logan, Niall nie jest gejem.
-Przestań mówić mu kim on jest! To twoja pieprzona homofobia!
-Logan! Nie podnoś na mnie głosu.
-Lepiej się przyznaj jak to było z tobą, co? Jak dziadek rozdzielił cię z chłopakiem i kazał ustatkować się u boku dziewczyny.
-Skąd…
-Mama mi powiedziała, gdy byliście w separacji dwa lata temu.
Byłem zszokowany ich rozmową. Musiałem się odezwać.
-Jak to? Więc doskonale wiesz co to znaczy. Uważasz, że skoro ty nie mogłeś, być szczęśliwy to ja też nie mogę?
-To nie tak synu. Chcę tylko zapobiec popełnianiu przez ciebie błędów jakie ja popełniałem. Chce ci pokazać, że się mylisz, myśląc, że będziesz szczęśliwy z mężczyzną. Ja mam rodzinę i jestem szczęśliwy ty też tak będziesz.
-Nie prawda. Będę szczęśliwy tylko z Justinem i to z nim będę miał rodzinę.

Wstałem i pobiegłem do swojego pokoju. Coś tam za mną wołali, ale ignorowałem ich. Usiadłem na swoim łóżku i zacząłem myśleć o tym co dowiedziałem się o tacie. Byłem pewien, że to jego zemsta. On nigdy nie był z nami w pełni szczęśliwy. Teraz to rozumiałem. Z mamą byli w separacji już z pięć razy. Często się kłócili. On był przymuszony do rodziny. Nie chciałem tak skończyć.
*Justin *
Gdy ojciec Nialla zabrał go do domu, znów byłem zdołowany. Przez ostatni dzień, przeżywałem koszmar. Bez mojego małego Niallerka, świat zrobił się szary i smutny. Zacząłem wspominać rodziców, co wpędzało mnie wręcz w głęboką depresję. Wróciłem do domu i zastałem siostrę siedzącą na kanapie.
-Widziałeś się z Niallem?
Pokiwałem głową, a potem wybuchnąłem niekontrolowanym płaczem. Tego było za wiele. Nie byłem wstanie tego znieść. Wiadomość o tym, że Niall być może wyjedzie, była dla mnie jak obuchem w głowę. Ostatnio tak się czułem, gdy jako piętnastolatek przechodziłem załamanie nerwowe. To nie oznaczało nic dobrego. Nie mogłem tak myśleć. Nie mogłem tracić nadziei. Wiedziałem, że będę o nas walczyć. Wiedziałem, że mam dla kogo walczyć. Wiedziałem, że to nie koniec naszej znajomości miłości.

♥   ♥   ♥
Jednak macie nowy rozdział dzień szybciej. Jestem z niego wyjątkowo dumna. Mam nadzieje, że wam też się spodoba. :)
*Skomentujesz? To naprawdę bardzo motywuje. Napisz mi co o tym sądzisz, Napisz co robię źle, a ja postaram się to poprawić.Z góry dzięki ;) *

TWEETUJCIE Z HASZTAGIEM #CWMMSBff
Zapraszam na mój profil na wattpadzie gdzie piszę nowe fanfiction o Larrym :)
 >KLIK<