sobota, 24 października 2015

Rozdział 8:it keeps no record of wrongs.

Tego dnia postanowiłem odwiedzić Angelę w szpitalu. Wstałem więc z łóżka, skorzystałem z toalety, ubrałem się. Zjadłem pożywne śniadanie i wypiłem filiżankę kawy. Spojrzałem za godzinę w telefonie. Było kilka minut po dziesiątej, a odwiedziny na odziale były od jedenastej, więc jeszcze półgodziny mogłem spędzić w domu. Wykorzystałem je na czytanie książki. W ostatnim czasie wciągnął mnie jakiś romans. Wcale nie uważałem jednak, że o jakieś babskie zachownie. Lektura była po prostu miła, lekka i przyjemna. Tego ostatnimi czasy potrzebowałem-spokoju.
Teraz właśnie zaczynałem czuć, że moje życie się prostuje, wraca na dawne tory. Nie mogłem tego powiedzie o ostanich dwóch latach, bo pierwszy rok był tragiczny, a drugi spędzony z Angelą był lepszy, ale nie odczuwałem stabilizacji a chyba o to chodziło w związku.
Przed jedenastą wyjechałem z domu i obrałem drogę na szpital. Ten dzień był naprawdę piękny. Ciepły i słoneczny. Po ulicach miasta jechało mało samochodów, więc jazda była spokojna i przyjemna.
Po przyjeździe na miejsce udałem się na oddział, gdzie byłem wczoraj u mojej dziewczyny. Czy nadal mogłem ją tak nazywać?
Wczorajszego dnia trochę się posprzeczaliśmy, to znaczy, Angela się na mnie obraziła, bo wyczuła, że coś się dzieje, a ja nie zajmuję się nią tak jak powinienem. Przez to nie byłem pewien czy ucieszy się dziś na mój widok.
Delikatnie pchnąłem drzwi do jej sali. Dziewczyna siedziała na łóżku ubrana w jeansy, bluzę i tenisówki. Pakowała coś do swojej torby. Podniosła głowę w moim kierunku.
-Niall?
-Wypisują cię?
-Tak, uznali, że jeste w porządku i mogę dziś wyjść.
Mówiła to sucho, obojętnie, bez uczucia. Znów wzięła się do pakowania torby. Ja stałem tam i nie wiedziałem do końca co robić, co mówić. Wreszcie ona zamknęła torbę i odłożyła ją na bok. Siedząc na łóżku, spojrzała na mnie.
-Angie...Ja cię przepraszam.
-Nie jestem na ciebie zła, Niall. Ja tylko...
Spuściła wzrok, a ja zbliżyłem się do nie i podałem jej rękę, po czym usiadłem obok.
-Co się dzieje?
-Ja nie widzę sensu tego wszystkiego. Między nami od dawna było źle, tylko nie wiedziałam jak ci to powiedzieć. Będziemy się teraz kisić ze sobą na siłę i nikt nie będzie szczęśliwy.
-Po co być razem na siłę?
Wzięła głęboki wdech i spojrzała prosto w moje oczy.
-Ja nie chcę cię ranić, tak po prostu odchodząc.
-Ja sam powoli przestaję widzieć w tym wszystkim sens.
Nagle jakby się zezłościła i spojrzała na mnie groźnie.
-Wiedziałam, że coś jest nie tak. O czymś mi nie mówiłeś. Masz kogoś innego? Zdradziłeś mnie?
-Angela, to nie tak...
-No proszę, tłumacz się. Chętnie posłucham tych bredni!
Coraz bardziej podnosiła głos i prawie wstawała z łóżka
-Uspokój się.
-Jak mam być spokojna gdy mój chłopak mnie zdradza?!
-Sama mówiłaś, że to nie ma sensu. Poza tym nie zdradziłem cię!
-Świetnie. Skoro oboje zgadzamy się z tym,że nasz związek nie ma przyszłości, to możemy się rozstać.
Nie wiem czemu, ale to zabolało. Nie spodziewałem się, że to dzis usłyszę, choć chyba powiniem się cieszyć, że mam to za sobą i otwiera mi się droga do Justina. Ja jednak czułem się jak śmieć. Byłem w stanie dodać tylko:
-Ale pamiętaj, że z dzieckiem cię samej nie zostawię. Ono jest NASZE i to NASZ problem.
Pokiwała tylko głową.
-Może zawieźć cię do domu?
-Nie, dzięki. Mama po mnie przyjeżdża- burknęła obojętnie.
Wyszedłem z sali i udałem się do wyjścia ze szpiatala, czując w gardle narastającą gulę. Od razu postanowiłem zadzwonić do Justina.

Justin POV
Niall zadzwonił do mnie, gdy wychodziłem właśnie z domu. Miałem zamiar pójść poszlajać się po mieście.Ot tak, z nudów.
Odebrałem czując jakiś lekki niepokój.
-Halo? Skarbie?
-Co robisz?
-W sumie to nic. Nudzę się.
-Możemy się spotkać?- zdołałem usłyszeć jak jego głos drży.
-Co się dzieje, kochanie?
Milczał przez chwilę i tylko kilka razy pociągnął nosem. Płakał. Dosłyszałem ze słuchawki trzask zamykanych drzwi samochodu.
-Wszystko okej- zaszlochał.
-Przyjedź do mnie.
-Będę za dziesięć minut.
Wróciłem się do domu. Zdjąłem buty i od razu wszedłem do kuchni i nastawiłem wodę na herbatę dla mnie i Nialla. Na pewno się przyda. Chłopak przyjechał faktycznie dziesięć minut po naszej rozmowie. Usiadł na krześle, przy stole w kuchni. Już nie płakał, ale jego oczy były nadal lekko zaczerwienione.
Usiadłem naprzeciwko podając mu kubek z herbatą.
-Co się stało?
-Zerwałem z Angelą. Nie wiem czemu mnie to tak boli- zapłakał.
Wstałem, podszedłem do blondyna i przytuliłem go od tyłu.
-Będzie dobrze. Rozstania zawsze bolą, nawet gdy ich chcemy.
-Ja tego chciałem. Chciałem tego by móc być z tobą.
Siedzieliśmy i piliśmy ciepłe napoje. Potem przenieśliśmy się do salonu. Siedząc na kanapie, Niall już się całkowicie uspokoił. Wtulił się we mnie i tak trwaliśmy przez dłuższą chwilę. Potem postanowiłem zrobić kolejny krok. Chwyciłem jego podbródek i złączyłem nasze usta w najczulszym pocałunku jaki tylko mógł istnieć. Poczułem jak zadrżał gdy wepchnąłem język do jego ust. Robiło się naprawdę pikantnie. Penetrowałem językiem gardło Nialla, a on wydawał się być bardzo zadowolony. Zaczął mi ściągać koszulkę. Pozwoliłem mu na to i pomogłem. Nie trzeba było długo czekać, aż oboje byliśmy w samej bieliźnie i zdecydowaliśmy się na przejście do sypialni. Rzuciłem chłopaka na moje łóżko, a sam zawisnąłem nad nim.
-Tęskniłem, tak bardzo- mówiłem głośno dysząc z podniecenia i wpiłem się w jego usta.
Wycałowywałem jego szyję, a on wił się pode mną cicho jęcząc. Widziałem, że nie wie co zrobić z rękami, dotykał mnie gdzie popadło, tak jak ja jego. Obaj chcieliśmy być jak najbliżej siebie, być wręcz jednością. Gotowałem się już z podniecenia. On cały drżał. Jego prawa dłoń zaczęła błądzić w okolice moich bokserek. Delikatnie pociągnął za ich gumkę a ja pomogłem mu się ich pozbyć. Naszym oczom ukazał się mój dumnie sterczący penis. Niall szczerzył się na ten widok.
-Chcesz mieć go w sobie?-szepnąłem uwodzicielsko wprost do jego ucha.
Pokiwał głową z bananem na ustach.
-Zaraz się tym zajmiemy.

Zerwałem z niego bokserki i poprosiłem by uniósł biodra do góry bym miał dostęp do jego dziurki. Nie mieliśmy żadnego dobrego lubrykantu pod ręką, więc po prostu pośliniłem palce i zacząłem rozciągać odbyt Nialla. Początkowo krzywił się trochę, ale po chwili był już spokojny i rozluźniony. Zdecydowałem, że mogę już przejść do rzeczy więc powoli w niego wchodziłem. Zagłębiałem się w nim, rozkoszując się tym uczuciem i obserwując jego reakcje. Wyglądał na zadowolonego. Byłem już w nim całą długością więc zacząłem się poruszać. Powoli, ale stanowczo, potem zacząłem przyśpieszać. Czuliśmy się razem tak dobrze, tak szczęśliwi. Tego mi brakowało przez ostatnie dwa lata. Moje serce było rozdarte na pół i ta część była w posiadaniu Nialla aż do dziś. Dziś znów jestem całością, bo mam jego.
*** 
Jeszcze raz bardzo was przepraszam za takie opóźnienie. Miałam naprawdę ciężki tydzień :(

niedziela, 11 października 2015

Rozdział 7:it is not easily angered,

!!!Przepraszam ze w niedziele nie pojawil sie nowy rozdzial ale nie bylam w stanie pisac. Juz sie za niego zabralam i bedzie najpozniej w piatek. Mam nadzieje ze mi wybaczycie to opoznienie.!!!
Niall POV
Siedzieliśmy sobie razem na ławce pod wielkim dębem. Opierałem się o ramię Justina. Trwaliśmy tak cały czas, nawet nie myśląc o naszej ogólnej sytuacji. Justin był teraz mój i tylko to się liczyło. Nie zdecydowałem o tym co będzie dalej z moim związkiem, gubiłem się w tym. Miałem najszczerszą ochotę rzucić to wszystko i być tylko z tym brązowookim mężczyzną. Czemu tak nie zrobić? Chwyciłem prawą dłoń Justina i splotłem nasze palce. Obróciłem ją tak, że ukazała mi się wewnętrzna część jego nadgarstka. Rękaw lekko się podwinął i coś dojrzałem.
-Kochanie...
On szybko chciał zasłonić rękawem, ale mu przeszkodziłem i przyjrzałem się. Spojrzałem na te blizny i poczułem ukłucie w sercu.
-Przepraszam- mruknął.
-Nie masz za co. To moja wina.
-O czym ty mówisz?
-Nie powinienem był wyjeżdżać. Nic by się nie stało.
Było mi go tak szkoda, ale wiem, że nie chciał mojej litości. Zasłoniłem jego rękę z powrotem i delikatnie pogładziłem kciukiem dłoń, którą trzymałem w swojej. Odwróciłem głowę w jego stronę i przybliżyłem swoją twarz do jego twarzy. Nieśmiało zbliżyłem swoje usta do jego ust. Delikatnie zacząłem je muskać. On odwzajemnił to wpijając się w nie. Objąłem go i przyciągnąłem do siebie. Pogłębiłem pocałunek. Chciałem w tamtej chwili by był cały mój. Chciałem go pochłonąć, uwięzić przy sobie już na zawsze, by nie wymknął mi się znów.
Oderwaliśmy się od siebie niechętnie. Justin wyjął z kieszeni telefon.
-Muszę iść. Już szesnasta, a miałem jeszcze zajrzeć do Jazzy
-Okej.
-Gdzie właściwie teraz mieszkasz?
-U Logana. Podeślę ci później smsem.
Pokiwał głową. Pocałował mnie w policzek, lekko objął klepiąc po plecach i odszedł w stronę szpitala. Ja sam zdecydowałem się na powrót do domu. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem. Wiedziałem, że teraz przez całe popołudnie będę się snuł po domu jak cień.
Zaparkowałem samochód pod domem Logana. Wszedłem do środka i zastałem brata na kanapie w salonie. Jadł popcorn, pił piwo i oglądał mecz. Zachęcił mnie bym do niego dołączył, więc to zrobiłem. Szybko wciągnąłem się w rozgrywkę na ekranie telewizora. Po jakimś czasie czasie brat dostał telefon od swojej dziewczyny, musiał jechać, więc znów zostałem sam. Skończyła się pierwsza połowa meczu, a ja od razu wpadłem w zamyślenie. Było dużo na mojej głowie i już powoli kończyły mi się siły do dźwigania tego. Starałem zająć swój umysł jakimiś miłymi myślami. Wspominałem moje dzisiejsze spotkanie z Justinem i uśmiech sam wkradł mi się na usta. Sytuacja między nami była w miare jasna, ale na drodze stała jeszcze moja dziewczyna. Czułem się potwornie z tym jak ją traktuję. Poszła w odstawkę, bo wrócił ktoś na kimś zależy mi od zawsze, a to nie fair. Miałem tak okropne wyrzuty sumienia. Zaczęła się druga połowa meczu i ponownie się nad nim skupiłem. Gdy się skończył, poszedłem do kuchni by wziąć coś do jedzenia. Odrzałem sobie jakąś zapiekankę która była w lodówce. Do szklanki nalałem soku pomarańczowego. Kolację zjadłem w salonie, siedząc na kanapie i oglądając jakieś reality show. Nie lubiłem tego typu probgramów, ale teraz były idealne by sie odstresować i trochę pośmiać. Tak spędziłem resztę wieczoru. Około godziny dwudziestej trzeciej, poszedłem wziąć prysznic i znów zasiadłem na kanapie. Włączyłem sobie jakiś film akcji, który swoją drogą był nieciekawy i dość szybko zasnąłem przed telewizorem. Obudziłem się o pierwszej w nocy, a film właśnie się skończył. Wyłączyłęm więc wszystko i poszedłem do swojego łóżka. Brata wciąż nie było w domu. Widocznie postanowił zostać u dziewczyny na noc.
Umyłem jeszcze zęby i ułożyłem się do snu. Jednak teraz nie było mi tak łatwo zasnąć. Nie myślałem o niczym konkretnym. Gapiłem się tylko w księżyc za oknem. Była pełnia. Czułem już jak moje ciało ogarnia ten cudowny spokój tuż przed snem. Byłem niesamowicie odprężony. Zamnkąłem oczy, ale nic, sen nie nadchodził. Dałem sobie spokój i dalej obserwowałem księżyc. Nie wiem, ile tak leżałem i która była godzina gdy zasnąłem.
Obudziłem się i moją twarz od razu spowiła słoneczna szata. Nieświadomie się uśmiechnąłem. Usiadłem na łóżku i się przeciągnąłem. To będzie dobry dzień, pomyślałem.


************************
Dziś bardzo krótki rozdział, bo nie mam ostatnio weny :( wybaczcie mi to

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 6:it is not self-seeking,

Przeciągnąłem się wstając z łóżka i spostrzgłem, że dochodzi już dziesiąta, czyli za dwie godziny miałem się spotkać z Justinem. Wstałem i udałem się do kuchni by zrobić sobie śniadanie. Mój brat właśnie smażył naleśniki.
-Zjesz?- zaproponował kładąc na talerz, dwa świeżo zdjęte z patelni.
-Chętnie.
Nalałem sobie do kubka kawy i usiadłem przy stole, biorąc talerz z jedzeniem. Z apetytem zjadałem pyszne słodkości. Logan usiadł obok i też zabrał się za konsumowanie posiłku. Podziękowałem odkładając naczynie do zmywarki. Dopiłem kawę i wróciłem do pokoju. Wziąłem odpowiednie ubrania i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i trochę ułożyłem moje włosy, które po nocy były w lekkim nieładzie. W pokoju zrobiłem trochę porządków. Pościeliłem łóżko, otworzyłem okno na oścież i poukładałem rzeczy na półkach. Przetrałem też parapet, zabrałem ubrania z pralni i ułożyłem w szafie.
Chciałem zabić sobie czas przed spotkaniem z Justinem, bo wprost nie mogłem się doczekać. Półgodziny przed umówionym czasem opuściłem dom brata. Spracerem udałem się do kawiarni. Miałem do niej blisko więc nie śpieszyłem się tylko cieszyłem piękną pogodą. To co miało się za chwilę wstać wprawiało mnie w dobry nastrój, a promienie słoneczne ogrzewające moją twarzy tylko potęgowały moją radość.
Gdzieś ktoś przebiegł obok mnie. Po drugiej stronie ulicy jakaś starsza pani spacerowała z psem. Ktoś szedł, pewnie do pracy, a dzieci jeździły na rolkach. Świat żył swoim życiem, dookoła mnie wszystko toczyło się swoim torem, a ja byłem pomiędzy tym i czułem wielkie szczęście, czułem, że to jest niezywkła chwila. Niestety moje radosne przemyślenia przerwał dzwonek telefonu. Zerknąłem na wyświetlacz. ,,Angela''. Odebrałem mówiąc ,,halo''
-Niall, możesz przyjechać do szpitala- mówiła z płaczem
-Co się stało?!- momentalnie spanikowałem.
-Dostałam jakiś dziwnych skurczy i mnie tu przywieźli. Proszę, przyjedź. Nie wiem co z dzieckiem...
-Zaraz będę.
Od razu zawróciłem do domu i wsiadłem w samochód obierając kurs na szpital.

Justin POV
Usiedłem w kawiarni i zniecierpliwiony czekałem na blondyna. Serce biło mi jak szalone, jakby chciało wyskoczyć mi z piersi. Poprosiłem o szklankę wody. Pijąc ją co chwilę zerkałem na zegarek. Gdy wybiła dwunasta, cały czas patrzyłem się w kierunku drzwi, ale nikt nie wchodził, tymbardziej Niall. Zacząłem się martwić. Chyba mnie nie wystawił co? A jeżeli coś mu się stało?
Dwunasta dziesięć- jego nadal nie ma.
Dwunasta piętnaście- Niall nie przyszedł a ja zrobiłem się jeszcze bardziej niecierpliwy.
Dwunasta trzydzieści- wstałem i udałem się do wyjścia z lokalu. Byłem kompletnie zdołowany i zawiedziony. Już miałem nadzieję, że w końcu do zobaczę, a on nie przyszedł i nawet nie raczył zadzwonić czy napisać. To naprawdę było smutne. Kierowałem się z powrotem do domu i już miałem otwierać drzwi, gdy zadzwonił telefon. Już liczyłem, że to Niall.
,,Lucy''
-Halo?
-Justin, Jazzy jest w szpitalu. Zasłabła dziś podczas biegania.
-O Boże!Już tam jadę.
Szybko wsiadłem w mój samochód stojący na podjeździe i ruszyłem w drogę do szpitala. Ręce tak mi się trzęsły, że ciężko było utrzymać kierownicę. Bałem się o siotrę tak bardzo. Starałem się jechać jak najszybciej, ale jak na złość musiałem zatrzymywać się na każdym czerwonym świetle. Myślałem, że oszaleję.
Po przyjeździe na miejsce od razu podbiegłem do recepcji i zdyszany zapytałem gdzie leży moja siostra. Pielęgniarka skierowała mnie na oddział dziecięcy do sali numer dwadzieścia sześć. Przy wejściu na oddział spotkałem Lucy.
-I co?- mówiłem zdenerwowany.
-Zrobili jej podstawowe badania i nic nie wykazały, ale chcą ją zostawić na obserwacji. Zmartwiłem się o moją siostrzyczkę, ale trochę uspokoiło mnie to, że nic jej nie jest poważnego. To pewnie było jakieś niegroźne omdlenie.
Poszedłem do niej. Dziewczyna siedziała na łóżku z telefonem w ręku.
-Jak się czujesz?- zacząłem podchodząc do jej łóżka.
-Teraz już dobrze. Bez sensu, żebym tu siedziała.
-Muszą monitorować twój stan zdrowia, słonko.
Posiedziałem przy siostrze jeszcze chwilę, a potem poszedłem porozmawiać z lekarzem. Nie chciał mi za dużo mówić, ale dowiedziałem się, że jutro ją wypiszą. Lucy przywiozła jej potrzebne rzeczy, a ja udałem się do bufetu po coś słodkiego dla małej i kawę dla siebie. Podszedłem do baru i nie mogłem uwierzyć w to kogo tam zobaczyłem.

Louis POV
Wszedłem do sypialni i zastałem tam Harrego bawiącego się z Willem. Cudowny widok.
-Chłopcy, czas zjeść obiad.
-Choć synku, mamusia zrobiła jedzonko.
-Jaka mamusia?! Ja jestem jego ojcem.
Zaśmiałem się i wróciłem do kuchni. Z chwilę pojawił się w niej Hazz i posadził Wiliama na krzesełku do karmienia. Nałożył sobie posiłek, a ja wziąłem łyżeczkę i karmiłem jedzeniem malucha. Później sam zajdłem obiad.
-Babcia Willa chce się z nim zobaczyć.
-Pozwolisz jej?
-A mam wyjście? To jej wnuk.
-Masz rację. Bądźmy dla niej mili. Bardzo mili. Może przemyśli swoją decyzję i wycofa pozew.
-Nie liczyłbym na to, ale można mieć nadzieję.
Wziąłem mojego kochanego synka na ręce, uspałem go i wrociłem do Hazzy. Usiedliśmy na kanapie w salonie. Wtuliłem się w niego.
-Lou, powiedz mi dokładnie dlaczego tak to się wtedy stało między tobą i Brianą?
-Gdy mnie zostawiłeś, to był dla mnie ogromny cios, zwałszcza, że byliśmy świeżo po ślubie.
Spojrzałem na jego smutną twarz.
-Czułem się samotny. Miałem wrażenie, że już nie będę w stanie pokochać żadnego mężczyzny i myślałem, że dobrze poczuję się z kobietą, ale byłem w błędzie. Ja kocham tylko Ciebie.
-Ja też Ciebie kocham, skarbie- powiedział całując mnie w czubek głowy.

Justin POV

-Niall?!
-Justin...
-Co ty tu robisz?
-Angela źle się poczuła, ale już wszystko pod kontrolą, a ty?
-Jazmyn zasłabła, ale też już okej.
Wziąłem kawę i batony, które właśnie kupiłem i odsunęliśmy się w stronę stolika.
-Przepraszam cię, że nie dałem ci znać, że nie dam rady przyjść. To się stało tak nagle a ja spanikowałem.
-Rozumiem. Nic nie szkodzi.
-Przykro mi. Naprawdę chciałem się z tobą spotkać.
W tamtej chwili podszedł i mnie przytulił.
-Musimy poważnie porozmawiać.
Byłem lekko zaskoczony, ale w jego ramionach poczułem się tak dobrze, spokojnie, bezpiecznie. Nie chciałem by mnie puszczał, ale musiał to zrobić.
-Dasz radę wyjść gdzieś razem za godzinę?
-A co z Angelą? Nie zostaniesz przy niej?
Spojrzał na mnie i się skrzywił.
-Pokłóciliśmy się.
-Och... Możemy się spotkać. Za godzinę w tej restauracji za rogiem?
-Pewnie. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia, więc idę. Do zobaczenia!
Patrzyłem jak chłopak odchodzi, a potem wróciłem na salę siostry.
Godzina szybko minęła i szedłem już w kierunku restauracji, gdzie miałem spotkać Blondyna. Serce skakało mi w piersi z radości. Wchodząc do lokalu, już widziałem Nialla. Ucieszyłem się jeszcze bardziej. Uśmiechnął się gdy spojrzał w moim kierunku.
-Hej- mruknąłem i usiadłem naprzeciw niego.
Zmówiliśmy coś do jedzenia. Siedzieliśmy w ustronnej części restauracji więc mogliśmy spokojnie porozmawiać.
-Justin, nie wiem od czego zacząć.
-O czym dokładnie chciałeś porozmawiać?
-O nas.
Spojrzał na mnie, prosto w moje oczy. Po plecach przebiegł mi dreszcz. Czułem jak jego spojrzenie dociera do mojej duszy i wyczytuje moją miłość do niego. Miałem wrażenie, że wie dokładnie co ja czuję.
-Brakuje mi ciebie- powiedział Niall, sprawiając, że zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Mi Ciebie też, ale sam rozumiesz, że sytuacja się pokomplikowała.
-Owszem, ale to z Angelą... Nie wiem na ile to aktualne.
Jakby posmutniał, ale nieznacznie.
-Zależy ci na niej?
-Justin, zależy mi na Tobie. Tego jestem pewien. Angela, to było tylko głupie zaurocznie. Chciałem chyba być takim jakim chciał mnie ojciec, ale prawie wpakowałem się w to samo co on z mamą. Kilka dni temu się wyprowadziłem się od niego.
-Co w ogóle teraz planujesz?
-Za miesiąc idę na studia i zamieszkam w akademiku. Dostałem się na medycynę-uśmiechnął się dumnie.
-To wspaniale! Gratuluję.
Kelnerka przyniosła nam zamówinie. Zjedliśmy wszystko i postanowiliśmy udać się na spacer po parku i tam kontynuuować rozmowę która nie szła nam na razie najlepiej.
Zatrzymaliśmy się pod drzewem i staliśmy naprzeciwko siebie, a żaden z nas nawet nie drgnął. Patrzyliśmy prosto w swoje oczy. Tylko one się teraz dla nas liczyły i na nich kończyły się nasze światy. Przybliżyłem się do niego, a on nagle chwycił moją dłoń. Przysunął się jeszcze bliżej i mnie objął, a ja przytuliłem się do nie go mocno.
Wtuliłem się w niego. Znów miałem go przy sobie, znów mogłem się nim cieszyć. Tylko co będzie dalej?



*Skomentujesz? To naprawdę bardzo motywuje. Napisz mi co o tym sądzisz, Napisz co robię źle, a ja postaram się to poprawić.Z góry dzięki ;) *