niedziela, 11 października 2015

Rozdział 7:it is not easily angered,

!!!Przepraszam ze w niedziele nie pojawil sie nowy rozdzial ale nie bylam w stanie pisac. Juz sie za niego zabralam i bedzie najpozniej w piatek. Mam nadzieje ze mi wybaczycie to opoznienie.!!!
Niall POV
Siedzieliśmy sobie razem na ławce pod wielkim dębem. Opierałem się o ramię Justina. Trwaliśmy tak cały czas, nawet nie myśląc o naszej ogólnej sytuacji. Justin był teraz mój i tylko to się liczyło. Nie zdecydowałem o tym co będzie dalej z moim związkiem, gubiłem się w tym. Miałem najszczerszą ochotę rzucić to wszystko i być tylko z tym brązowookim mężczyzną. Czemu tak nie zrobić? Chwyciłem prawą dłoń Justina i splotłem nasze palce. Obróciłem ją tak, że ukazała mi się wewnętrzna część jego nadgarstka. Rękaw lekko się podwinął i coś dojrzałem.
-Kochanie...
On szybko chciał zasłonić rękawem, ale mu przeszkodziłem i przyjrzałem się. Spojrzałem na te blizny i poczułem ukłucie w sercu.
-Przepraszam- mruknął.
-Nie masz za co. To moja wina.
-O czym ty mówisz?
-Nie powinienem był wyjeżdżać. Nic by się nie stało.
Było mi go tak szkoda, ale wiem, że nie chciał mojej litości. Zasłoniłem jego rękę z powrotem i delikatnie pogładziłem kciukiem dłoń, którą trzymałem w swojej. Odwróciłem głowę w jego stronę i przybliżyłem swoją twarz do jego twarzy. Nieśmiało zbliżyłem swoje usta do jego ust. Delikatnie zacząłem je muskać. On odwzajemnił to wpijając się w nie. Objąłem go i przyciągnąłem do siebie. Pogłębiłem pocałunek. Chciałem w tamtej chwili by był cały mój. Chciałem go pochłonąć, uwięzić przy sobie już na zawsze, by nie wymknął mi się znów.
Oderwaliśmy się od siebie niechętnie. Justin wyjął z kieszeni telefon.
-Muszę iść. Już szesnasta, a miałem jeszcze zajrzeć do Jazzy
-Okej.
-Gdzie właściwie teraz mieszkasz?
-U Logana. Podeślę ci później smsem.
Pokiwał głową. Pocałował mnie w policzek, lekko objął klepiąc po plecach i odszedł w stronę szpitala. Ja sam zdecydowałem się na powrót do domu. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem. Wiedziałem, że teraz przez całe popołudnie będę się snuł po domu jak cień.
Zaparkowałem samochód pod domem Logana. Wszedłem do środka i zastałem brata na kanapie w salonie. Jadł popcorn, pił piwo i oglądał mecz. Zachęcił mnie bym do niego dołączył, więc to zrobiłem. Szybko wciągnąłem się w rozgrywkę na ekranie telewizora. Po jakimś czasie czasie brat dostał telefon od swojej dziewczyny, musiał jechać, więc znów zostałem sam. Skończyła się pierwsza połowa meczu, a ja od razu wpadłem w zamyślenie. Było dużo na mojej głowie i już powoli kończyły mi się siły do dźwigania tego. Starałem zająć swój umysł jakimiś miłymi myślami. Wspominałem moje dzisiejsze spotkanie z Justinem i uśmiech sam wkradł mi się na usta. Sytuacja między nami była w miare jasna, ale na drodze stała jeszcze moja dziewczyna. Czułem się potwornie z tym jak ją traktuję. Poszła w odstawkę, bo wrócił ktoś na kimś zależy mi od zawsze, a to nie fair. Miałem tak okropne wyrzuty sumienia. Zaczęła się druga połowa meczu i ponownie się nad nim skupiłem. Gdy się skończył, poszedłem do kuchni by wziąć coś do jedzenia. Odrzałem sobie jakąś zapiekankę która była w lodówce. Do szklanki nalałem soku pomarańczowego. Kolację zjadłem w salonie, siedząc na kanapie i oglądając jakieś reality show. Nie lubiłem tego typu probgramów, ale teraz były idealne by sie odstresować i trochę pośmiać. Tak spędziłem resztę wieczoru. Około godziny dwudziestej trzeciej, poszedłem wziąć prysznic i znów zasiadłem na kanapie. Włączyłem sobie jakiś film akcji, który swoją drogą był nieciekawy i dość szybko zasnąłem przed telewizorem. Obudziłem się o pierwszej w nocy, a film właśnie się skończył. Wyłączyłęm więc wszystko i poszedłem do swojego łóżka. Brata wciąż nie było w domu. Widocznie postanowił zostać u dziewczyny na noc.
Umyłem jeszcze zęby i ułożyłem się do snu. Jednak teraz nie było mi tak łatwo zasnąć. Nie myślałem o niczym konkretnym. Gapiłem się tylko w księżyc za oknem. Była pełnia. Czułem już jak moje ciało ogarnia ten cudowny spokój tuż przed snem. Byłem niesamowicie odprężony. Zamnkąłem oczy, ale nic, sen nie nadchodził. Dałem sobie spokój i dalej obserwowałem księżyc. Nie wiem, ile tak leżałem i która była godzina gdy zasnąłem.
Obudziłem się i moją twarz od razu spowiła słoneczna szata. Nieświadomie się uśmiechnąłem. Usiadłem na łóżku i się przeciągnąłem. To będzie dobry dzień, pomyślałem.


************************
Dziś bardzo krótki rozdział, bo nie mam ostatnio weny :( wybaczcie mi to

2 komentarze: