niedziela, 4 października 2015

Rozdział 6:it is not self-seeking,

Przeciągnąłem się wstając z łóżka i spostrzgłem, że dochodzi już dziesiąta, czyli za dwie godziny miałem się spotkać z Justinem. Wstałem i udałem się do kuchni by zrobić sobie śniadanie. Mój brat właśnie smażył naleśniki.
-Zjesz?- zaproponował kładąc na talerz, dwa świeżo zdjęte z patelni.
-Chętnie.
Nalałem sobie do kubka kawy i usiadłem przy stole, biorąc talerz z jedzeniem. Z apetytem zjadałem pyszne słodkości. Logan usiadł obok i też zabrał się za konsumowanie posiłku. Podziękowałem odkładając naczynie do zmywarki. Dopiłem kawę i wróciłem do pokoju. Wziąłem odpowiednie ubrania i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i trochę ułożyłem moje włosy, które po nocy były w lekkim nieładzie. W pokoju zrobiłem trochę porządków. Pościeliłem łóżko, otworzyłem okno na oścież i poukładałem rzeczy na półkach. Przetrałem też parapet, zabrałem ubrania z pralni i ułożyłem w szafie.
Chciałem zabić sobie czas przed spotkaniem z Justinem, bo wprost nie mogłem się doczekać. Półgodziny przed umówionym czasem opuściłem dom brata. Spracerem udałem się do kawiarni. Miałem do niej blisko więc nie śpieszyłem się tylko cieszyłem piękną pogodą. To co miało się za chwilę wstać wprawiało mnie w dobry nastrój, a promienie słoneczne ogrzewające moją twarzy tylko potęgowały moją radość.
Gdzieś ktoś przebiegł obok mnie. Po drugiej stronie ulicy jakaś starsza pani spacerowała z psem. Ktoś szedł, pewnie do pracy, a dzieci jeździły na rolkach. Świat żył swoim życiem, dookoła mnie wszystko toczyło się swoim torem, a ja byłem pomiędzy tym i czułem wielkie szczęście, czułem, że to jest niezywkła chwila. Niestety moje radosne przemyślenia przerwał dzwonek telefonu. Zerknąłem na wyświetlacz. ,,Angela''. Odebrałem mówiąc ,,halo''
-Niall, możesz przyjechać do szpitala- mówiła z płaczem
-Co się stało?!- momentalnie spanikowałem.
-Dostałam jakiś dziwnych skurczy i mnie tu przywieźli. Proszę, przyjedź. Nie wiem co z dzieckiem...
-Zaraz będę.
Od razu zawróciłem do domu i wsiadłem w samochód obierając kurs na szpital.

Justin POV
Usiedłem w kawiarni i zniecierpliwiony czekałem na blondyna. Serce biło mi jak szalone, jakby chciało wyskoczyć mi z piersi. Poprosiłem o szklankę wody. Pijąc ją co chwilę zerkałem na zegarek. Gdy wybiła dwunasta, cały czas patrzyłem się w kierunku drzwi, ale nikt nie wchodził, tymbardziej Niall. Zacząłem się martwić. Chyba mnie nie wystawił co? A jeżeli coś mu się stało?
Dwunasta dziesięć- jego nadal nie ma.
Dwunasta piętnaście- Niall nie przyszedł a ja zrobiłem się jeszcze bardziej niecierpliwy.
Dwunasta trzydzieści- wstałem i udałem się do wyjścia z lokalu. Byłem kompletnie zdołowany i zawiedziony. Już miałem nadzieję, że w końcu do zobaczę, a on nie przyszedł i nawet nie raczył zadzwonić czy napisać. To naprawdę było smutne. Kierowałem się z powrotem do domu i już miałem otwierać drzwi, gdy zadzwonił telefon. Już liczyłem, że to Niall.
,,Lucy''
-Halo?
-Justin, Jazzy jest w szpitalu. Zasłabła dziś podczas biegania.
-O Boże!Już tam jadę.
Szybko wsiadłem w mój samochód stojący na podjeździe i ruszyłem w drogę do szpitala. Ręce tak mi się trzęsły, że ciężko było utrzymać kierownicę. Bałem się o siotrę tak bardzo. Starałem się jechać jak najszybciej, ale jak na złość musiałem zatrzymywać się na każdym czerwonym świetle. Myślałem, że oszaleję.
Po przyjeździe na miejsce od razu podbiegłem do recepcji i zdyszany zapytałem gdzie leży moja siostra. Pielęgniarka skierowała mnie na oddział dziecięcy do sali numer dwadzieścia sześć. Przy wejściu na oddział spotkałem Lucy.
-I co?- mówiłem zdenerwowany.
-Zrobili jej podstawowe badania i nic nie wykazały, ale chcą ją zostawić na obserwacji. Zmartwiłem się o moją siostrzyczkę, ale trochę uspokoiło mnie to, że nic jej nie jest poważnego. To pewnie było jakieś niegroźne omdlenie.
Poszedłem do niej. Dziewczyna siedziała na łóżku z telefonem w ręku.
-Jak się czujesz?- zacząłem podchodząc do jej łóżka.
-Teraz już dobrze. Bez sensu, żebym tu siedziała.
-Muszą monitorować twój stan zdrowia, słonko.
Posiedziałem przy siostrze jeszcze chwilę, a potem poszedłem porozmawiać z lekarzem. Nie chciał mi za dużo mówić, ale dowiedziałem się, że jutro ją wypiszą. Lucy przywiozła jej potrzebne rzeczy, a ja udałem się do bufetu po coś słodkiego dla małej i kawę dla siebie. Podszedłem do baru i nie mogłem uwierzyć w to kogo tam zobaczyłem.

Louis POV
Wszedłem do sypialni i zastałem tam Harrego bawiącego się z Willem. Cudowny widok.
-Chłopcy, czas zjeść obiad.
-Choć synku, mamusia zrobiła jedzonko.
-Jaka mamusia?! Ja jestem jego ojcem.
Zaśmiałem się i wróciłem do kuchni. Z chwilę pojawił się w niej Hazz i posadził Wiliama na krzesełku do karmienia. Nałożył sobie posiłek, a ja wziąłem łyżeczkę i karmiłem jedzeniem malucha. Później sam zajdłem obiad.
-Babcia Willa chce się z nim zobaczyć.
-Pozwolisz jej?
-A mam wyjście? To jej wnuk.
-Masz rację. Bądźmy dla niej mili. Bardzo mili. Może przemyśli swoją decyzję i wycofa pozew.
-Nie liczyłbym na to, ale można mieć nadzieję.
Wziąłem mojego kochanego synka na ręce, uspałem go i wrociłem do Hazzy. Usiedliśmy na kanapie w salonie. Wtuliłem się w niego.
-Lou, powiedz mi dokładnie dlaczego tak to się wtedy stało między tobą i Brianą?
-Gdy mnie zostawiłeś, to był dla mnie ogromny cios, zwałszcza, że byliśmy świeżo po ślubie.
Spojrzałem na jego smutną twarz.
-Czułem się samotny. Miałem wrażenie, że już nie będę w stanie pokochać żadnego mężczyzny i myślałem, że dobrze poczuję się z kobietą, ale byłem w błędzie. Ja kocham tylko Ciebie.
-Ja też Ciebie kocham, skarbie- powiedział całując mnie w czubek głowy.

Justin POV

-Niall?!
-Justin...
-Co ty tu robisz?
-Angela źle się poczuła, ale już wszystko pod kontrolą, a ty?
-Jazmyn zasłabła, ale też już okej.
Wziąłem kawę i batony, które właśnie kupiłem i odsunęliśmy się w stronę stolika.
-Przepraszam cię, że nie dałem ci znać, że nie dam rady przyjść. To się stało tak nagle a ja spanikowałem.
-Rozumiem. Nic nie szkodzi.
-Przykro mi. Naprawdę chciałem się z tobą spotkać.
W tamtej chwili podszedł i mnie przytulił.
-Musimy poważnie porozmawiać.
Byłem lekko zaskoczony, ale w jego ramionach poczułem się tak dobrze, spokojnie, bezpiecznie. Nie chciałem by mnie puszczał, ale musiał to zrobić.
-Dasz radę wyjść gdzieś razem za godzinę?
-A co z Angelą? Nie zostaniesz przy niej?
Spojrzał na mnie i się skrzywił.
-Pokłóciliśmy się.
-Och... Możemy się spotkać. Za godzinę w tej restauracji za rogiem?
-Pewnie. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia, więc idę. Do zobaczenia!
Patrzyłem jak chłopak odchodzi, a potem wróciłem na salę siostry.
Godzina szybko minęła i szedłem już w kierunku restauracji, gdzie miałem spotkać Blondyna. Serce skakało mi w piersi z radości. Wchodząc do lokalu, już widziałem Nialla. Ucieszyłem się jeszcze bardziej. Uśmiechnął się gdy spojrzał w moim kierunku.
-Hej- mruknąłem i usiadłem naprzeciw niego.
Zmówiliśmy coś do jedzenia. Siedzieliśmy w ustronnej części restauracji więc mogliśmy spokojnie porozmawiać.
-Justin, nie wiem od czego zacząć.
-O czym dokładnie chciałeś porozmawiać?
-O nas.
Spojrzał na mnie, prosto w moje oczy. Po plecach przebiegł mi dreszcz. Czułem jak jego spojrzenie dociera do mojej duszy i wyczytuje moją miłość do niego. Miałem wrażenie, że wie dokładnie co ja czuję.
-Brakuje mi ciebie- powiedział Niall, sprawiając, że zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Mi Ciebie też, ale sam rozumiesz, że sytuacja się pokomplikowała.
-Owszem, ale to z Angelą... Nie wiem na ile to aktualne.
Jakby posmutniał, ale nieznacznie.
-Zależy ci na niej?
-Justin, zależy mi na Tobie. Tego jestem pewien. Angela, to było tylko głupie zaurocznie. Chciałem chyba być takim jakim chciał mnie ojciec, ale prawie wpakowałem się w to samo co on z mamą. Kilka dni temu się wyprowadziłem się od niego.
-Co w ogóle teraz planujesz?
-Za miesiąc idę na studia i zamieszkam w akademiku. Dostałem się na medycynę-uśmiechnął się dumnie.
-To wspaniale! Gratuluję.
Kelnerka przyniosła nam zamówinie. Zjedliśmy wszystko i postanowiliśmy udać się na spacer po parku i tam kontynuuować rozmowę która nie szła nam na razie najlepiej.
Zatrzymaliśmy się pod drzewem i staliśmy naprzeciwko siebie, a żaden z nas nawet nie drgnął. Patrzyliśmy prosto w swoje oczy. Tylko one się teraz dla nas liczyły i na nich kończyły się nasze światy. Przybliżyłem się do niego, a on nagle chwycił moją dłoń. Przysunął się jeszcze bliżej i mnie objął, a ja przytuliłem się do nie go mocno.
Wtuliłem się w niego. Znów miałem go przy sobie, znów mogłem się nim cieszyć. Tylko co będzie dalej?



*Skomentujesz? To naprawdę bardzo motywuje. Napisz mi co o tym sądzisz, Napisz co robię źle, a ja postaram się to poprawić.Z góry dzięki ;) *

3 komentarze:

  1. Ale Angeli mi jest żal... była tylko takim obiektem pocieszenia, a wątpię żeby na to zaslugiwala ;)

    OdpowiedzUsuń