Niall
POV
-Możesz
do mnie przyjechać?-usłyszałem w słuchawce głos Angeli.
-Pewnie.
Będę za 15 minut.
Od
razu wyszedłem z pokoju i skierowałem się na dol. Przy wyjściu na
garaż złapała mnie mama. Z troska w glosie zapytała się:
-Dokąd
się wybierasz?
-Do
Angeli.
-Miedzy
wami wszystko w porządku?
-Oczywiście,
ze tak. Czemu miałoby być złe?
Ona
tylko się uśmiechnęła i wróciła do kuchni. Wszedłem do garażu
i otworzyłem samochód. Wsiadłem za kierownice i po chwili
ruszyłem. Jechałem z lekkim stresem. Nie widziałem się z moja
dziewczyna od momentu gdy powiedziała mi o ciąży. Emocje jeszcze
nie opadły. Tym bardziej ze dodatkowym szokiem był dla mnie powrót
Justina.
Kilka
razy stałem w korku wiec ostatecznie bylem na miejscu w półgodziny.
Przywitałem
się z dziewczyna całusem w policzek.
-Coś
się stało?
-Coś nie daje mi spokoju, Niall. Czuje ze musimy przemyslec jak my to wszystko ulozymy.
-Coś nie daje mi spokoju, Niall. Czuje ze musimy przemyslec jak my to wszystko ulozymy.
W
tym momencie sie zamyslilem. Nasze zycie teraz sie zmieni. Dobrze by
było zamieszkać razem, a co z moimi studiami?
-Nie
wiem,Angie. Jakoś się ułoży...
To
było słabe zapewnienie dla dziewczyny, która znalazła się w tak
trudnej sytuacji . Wróć! Razem się w tej sytuacji znaleźliśmy.
Osiedliśmy
w salonie, a dziewczyna zrobiła nam herbaty cytrynowej. Położyła
się na kanapie kładąc swoja głowę na moich kolanach.
-Jak
się w ogóle czujesz?
-Dobrze
nawet. Rano mam trochę mdłości i chodzę senna cały czas, ale
jest okej.
Pokiwałem
głowa.
-Kochasz
mnie, Niall?
-Oczywiscie.
-mruknalem i musnalem dlonia jej wlosy.
Nie
skłamałem. Serio ja kochałem, ale nie wiem jaki to był rodzaj
miłości. Nie wiem czy była na tyle silna, by spędzić z nią
resztę życia. Nie miałem wątpliwości do momentu pojawienia się
pewnego osobnika.
Automatycznie
Justin zajął moje myśli. One były bolesne. Powinienem był o nim
zapomnieć, ale nie powinienem się okłamywać, tylko stanąć z
prawdą twarzą w twarz: to się nie uda. Ponoć miłość nigdy się
nie kończy, a ja w to stwierdzenie głęboko wierzę. Czy Justin
nadal kocha mnie?
Z
zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny.
-Jutro
mam wizytę u lekarza. Chcesz pójść ze mną?
Pokiwałem
głową.
-Jasne,
że chcę.
Cały
czas odpowiadałem zdawkowo, bo jakoś nie wiedziałem co mówić,
czułem się przy niej niezręcznie.
Przesiedzieliśmy
razem cały wieczór. Około dwudziestej wróciłem do domu. Byłem
całkowicie zmęczony psychicznie jak i w fizycznie, więc od razu
położyłem się spać.
Śnił
mi się Justin i Angela. To był właściwie koszmar senny. Moja
dziewczyna dowiedziała się o moim romansie z Justinem. On nagle
powiedział, że jest w ciąży (co?!) Zaczęli się kłócić i
szarpać, a ona nagle wyjęła nóż i pchnęła Justina w brzuch.
Upadł z krzykiem
A
ja się z krzykiem obudziłem, myśląc jakie to chore sny mam.
Podniosłem się i podświetliłem telefon, aby sprawdzić godzinę.
Dochodziła trzecia trzydzieści. Wstałem i zszedłem po cichu do
kuchni. Wypiłem szklankę wody, odwiedziłem toaletę i wróciłem
do łóżka, lecz nie mogłem zasnąć. Wziąłem więc telefon i
siedziałem w internecie. Przeglądałem twittera, ale nawet nie
skupiałem się na czytanej treści.
Tak
minęły mi dwie godziny. Mój umysł całkowicie się wyłączył i
nie bylem w stanie myśleć o niczym. Czułem się pusty, wypłukany
z emocji. W końcu zasnąłem, ale obudziłem się wczesnym rankiem.
Pomyślałem ze dziś mam dzień dla siebie. No poza wizyta z Angela
u lekarza. Szczerze, nie miałem ochoty tam iść, ale jej obiecałem.
Tak wiec wstałem i przez cały poranek włóczyłem się bez sensu.
Nie chciało mi się nic robić. Nic mnie nie cieszyło. Przypominało
mi się tylko to jak Justin mówił mi o swojej probie samobójczej.
Dlaczego? Mój ojciec to potwor. Zawsze tak uważałem. Po tym jak
pogodziłem się z odejściem Justina, dogadałem się z ojcem, bo
nie obwiniałem go o moje nieszczęście, ale teraz wiem ze to była
jego wina i jego cholerne kłamstwo. Biedny Justin czul ze stracił
wszystko. Najpierw rodziców, siostrę i jeszcze ukochanego. Złość
we mnie wzbierała i czułem nienawiść do taty. Znów, tak jak
wtedy, dwa lata temu gdy nas rozdzielił. Musiałem mu to wszystko
wygarnąć.
Jak
tylko wrócił z nocnej zmiany, od razu go zaatakowałem.
-Wiesz
kto wrócił?
Pokręcił
głową.
-Justin,
a wiesz co mi powiedział? Ze skłamałeś mówiąc mu o tym ze nie
wracam. On próbował odebrać sobie przez to życie!
-Bo
jest mięczakiem...
Wybuchłem
i zrobiłem ogromna głupotę choć wyjątkowo tego nie żałowałem.
Uderzyłem
ojca z otwartej dłoni w twarz.
-Nie
masz prawa tak o nim mówić.
-Przegiąłeś
gówniarzu!
-Ty
przegiąłeś dwa lata temu rozdzielając nas! Zniszczyłeś nam
obojgu życie. Gdyby nie ty, ja i Justin bylibyśmy teraz razem
szczęśliwi a tak: ja jestem w związku który nie ma sensu bo jej
nie kocham, a na dodatek Angela jest w ciąży i jestem zmuszony z
nią żyć! A Justin ma depresje! Wszystko przez ciebie!
-Jak
to jest w ciąży?
-Normalnie.
Tak po ludzku. Mam dość! Szczególnie ciebie!
Wtedy
podjąłem spontaniczna decyzje o przeprowadzce. Do akademika mogłem
stawić się dopiero za trzy tygodnie wiec miałem zamiar poprosić
brata aby mnie przechował do tego czasu. Nie mogłem żyć pod
jednym dachem z człowiekiem który mi tak namieszał w życiu.
Spakowałem
wszystko co się dało. Do walizki, torby i kartonów. Zajęło mi to
trochę czasu ale ostatecznie jechałem do Logana kolo dwunastej.
Nawet do niego nie zadzwoniłem. Miałem nadzieje ze mnie przyjmie.
Przedstawiłem
mu cala sytuacje a on przyjął mnie z otwartymi ramionami.
Wiedziałem ze zawsze mogę na nim polegać.
Rozpakowywałem
swoje rzeczy w pokoju który wskazał mi Logan gdy zadzwonił mój
telefon. Odebrałem.
-Halo?
Po
drugiej stronie odezwała się Angela.
-Gdzie
ty jesteś? Dzwonie do ciebie już piaty raz.
O
kurde, pomyślałem. Z tego wszystkiego kompletnie zapomniałem o
tym, ze miałem zabrać ja do lekarza. Poczułem irytacje wobec
swojej osoby.
-Kochanie,
ja przepraszam. Miałem starcie z ojcem i przeniosłem się do
Logana.
-I
zapomniałeś o mnie?
-Tak...emm
to znaczy nie.
-Daj
już spokój. Widzę, ze mało cie obchodzi moja ciąża i ja sama.
Od kiedy ci powiedziałam, ty jesteś jakiś nieobecny, nie odzywasz
się jakbyś nie chciał się angażować. Nie mogę na ciebie
liczyć!
Rozłączyła
się. Od razu odzwoniłem ale ona odrzucała połączenie. I tak było
przez następne cztery dni. Ja dzwoniłem, ona nie odbierała, nie
odpisywała. Gdy w końcu do niej pojechałem, nie otworzyła mi
drzwi.
W
niedzielny wieczór siedziałem sobie w mojej tymczasowej sypialni.
Logan poszedł na jakaś imprezę. Ciągnął mnie ze sobą ale ja
nie miałem sil. Wolałem siedzieć, zajadać się pizza i oglądać
seriale w telewizji.
Spostrzegłem
ze na moim telefonie miga diodka. Odblokować go i otworzyłem
wiadomość.
Od
:Justin
Niall,
prosze spotkajmy sie. Chce pogadac.
Na
poczatku poczulem zlosc na niego. Ze znów próbuje wejść w moje
życie. Prawda jest jednak inna. Nie mogę go odrzucić, bo go
kocham. Chce go mieć przy sobie nawet jeżeli nie będzie znów moim
chłopakiem. Odpisałem wiec:
Do:
Justin
Gdzie
i kiedy?
Louis POV
Po szybkim prysznicu udałem się do łóżka i czekałem
na Harrego, który usypiał naszego synka. Przyszedł gdy ja zacząłem
robić się senny. Gdy wszedł do łóżka od razu się ożywiłem.
Przysunął się jak najbliżej mnie i objął w talii. Przyciągnął
mnie i przywarł ustami do mojej szyi. Poczułem jak składa tam
mokre pocałunki, a moje ciało przeszedł dreszcz. Głaskałem jego
długie, falowane włosy. Nie zdążyłem się spostrzec jak pozbył
się moich bokserek. Przeniósł się tak, że był nade mną. Też
chciałem go nagiego, więc zdarłem z niego koszulkę i zacząłem
dobierać się do spodni.
-Nie tak szybko, kochanie- przerwał mi.
Jego pocałunki i pieszczoty doprowadzały mnie do
szaleństwa. Otarłem się odsłoniętą erekcją o jego krocze,
czując tarcie jego jeansów. Jęknąłem na to uczucie, a on w końcu
pozwolił mi je z siebie ściągnąć. Szybko też pozbawiłem go
bielizny i oboje nadzy zatopiliśmy się w namiętnym uścisku, cały
czas się całując.
-Lou- szepnął mi do ucha- Czy mógłbym tym razem ja?
-Chcesz się zamienić?
Pokiwał głową, na co ja się uśmiechnąłem
zadziornie.
-Okej.
Ułożyłem się odpowiednio, a on przybliżył się do
mnie, usadawiając między moimi nogami.
Jak na zawołanie, usłyszeliśmy płacz z pokoju Willa.
No ten to miał wyczucie czasu.
Harry stęknął zasmucony a ja zaśmiałem się, a mój
mąż to odwzajemnił. Szybko ubrał bokserki i popędził do pokoju
malucha, wracając po chwili z nim w ramionach.
-Chyba nie może spać.
Ja zdążyłem już nałożyć na siebie bieliznę.
-Niech śpi z nami- zaproponowałem.
Hazza podał mi malca a ja ułożyłem go obok siebie w
łóżku. Chłopak poszedł się kąpać, a ja starałem się nie
zasnąć, aby jeszcze porozmawiać z moim mężem. Niestety poległem.
Justin POV* w dzień kłótni Nialla z ojcem *
Po nieprzespanej nocy, cały poranek chodziłem ledwo
żywy. Wypiłem dwie kawy, zjadłem niewielkie śniadanie. Dziś
miałem zajęcia na uczelni, ale odpuściłem je sobie. Chciałem
posłuchać pani Simson i je rzucić, ale chyba nie byłem tego pewny
i nie bałem się zrobić tak duży krok.
Zanim doprowadziłem się do porządku i byłem w stanie
funkcjonować, była już godzina jedenasta. Uznałem, że przydałoby
się zrobić zakupy, bo lodówka świeciła pustkami. Zebrałem się
i pojechałem do supermarketu. O tej godzinie, nie było tam dużo
ludzi, więc swobodnie przemieszczałem się między półkami i
wkładałem do koszyka wszystkie potrzebne produkty. Chleb, owoce,
ser...
Na chemicznym dziale wziąłem sobie szampon na zapas i
udałem się do kasy. Przede mną była tylko jedna osoba, więc
szybko mnie obsłużono i mogłem już wracać do domu. Po drodze
wstąpiłem jednak do KFC, bo naszła mnie ochota na trochę
niezdrowego jedzenia. W restauracji, zaczęło zbierać się dużo
ludzi, przez co poczułem się przytłoczony. Zawsze się tak czułem
w dużym tłumie. Jedzenie wziąłem więc na wynos i zjadłem w
domu. Na szczęście nie zdążyło wystygnąć.
Skończywszy jedzenie, odebrałem telefon od Lucy.
-Cześć Justin. Słuchaj... Jazzy chce się z tobą
zobaczyć.
-Naprawdę? Pozwolisz mi?
-Nie mam wyjścia. Domaga się od kilku dni.
Przyjedziesz dziś do nas?
-Pewnie. Mogę być po piętnastej.
-Tak, będzie idealnie. Do zobaczenia.
Mój dzień od razu nabrał barw. Uradowany zdzwoniłem
do Luka, by odwołać nasze wyjście na mecz, oznajmiając mu, że
jadę zobaczyć się z siostrą. On podzielał moją radość. Jak
sobie wcześniej zaplanowałem, posprzątałem całą kuchnię i mój
pokój. Najchętniej to już wsiadłbym w samochód i pojechał, ale
Jazzy dopiero za dwie godziny kończyła lekcje. Tak więc dopiero o
czternastej trzydzieści ruszyłem w drogę do domu ciotki.
Zatrzymałem samochód na podjeździe i skierowałem się
do drzwi wejściowych. Zadzwoniłem dzwonkiem. Otworzyła mi moja
mała siostra. Od razu rzuciła mi się z radością na szyję.
-Tak za tobą tęskniłem- mówiłem tuląc ją do
siebie.
Weszliśmy w głąb domu, gdzie powitała mnie Lucy.
Razem usiedliśmy w jadalni i pijąc herbatę, rozmawialiśmy.
-Justin, czy mogę porozmawiać z tobą na osobności?-
zapytała Jazzy.
-Pewnie- powiedziałem patrząc jednak na Lucy. Nic nie
powiedziała, więc poszedłem za Jazmyn do jej pokoju.
Zamknęła za nami drzwi. Usiadłem na krześle przy
biurku.
-Coś się dzieje?
-Justin, ja za tobą tęsknię. Nie chcę, żeby Lucy
nie pozwalała nam się spotykać. Cały czas ją o to proszę.
Chciałabym czasami u ciebie nocować albo żebyśmy poszli do kina.
-Też bym tego chciał, mała, ale nie wiem czy to
będzie możliwe.
Spojrzałem na nią. Jej oczy się szkliły.
Przybliżyłem się i zagarnąłem do siebie mocno przytulając.
-Nie płacz. Będzie dobrze.
Pogładziłem jej plecy. Tkwiliśmy chwilę w uścisku.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy, byśmy mogli widywać
się jak najczęściej. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Bez ciebie tu jest tak źle.
Ścisnąłem delikatnie jej dłoń w swojej. Lucy
zawołała nas z dołu więc do niej zeszliśmy.
-Zrobiłam dla was kanapki.- wskazała na stół.
-Justin mogę cię prosić na chwilę?
Poszedłem za dziewczyną do kuchni.
-Justin, przemyślałam sobie to wszystko. Nie mogę ci
zabronić kontaktów z Jazzy, ona wciąż nalega. Nie mogę też
pozwolić jej na zamieszkanie z tobą bo mimo wszystko jesteś chory.
Musimy ustalić kiedy będziesz mógł spędzać z nią czas.
Rozpromieniłem się momentalnie. To było moje
światełko nadziei. Prawie podskoczyłem z radości.
-Naprawdę?
Pokiwała głową.
-Dziękuję! Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
♥♥♥
*Skomentujesz? To naprawdę bardzo motywuje. Napisz mi co o tym sądzisz, Napisz co robię źle, a ja postaram się to poprawić.Z góry dzięki ;) *
Super :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, jedyne co przykre że trzeba czekać aż tydzień na takie świetnie opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńCudowny <333
OdpowiedzUsuńKochana jesteś świetna!! Uwielbiam to opowiadanie!! I w końcu oni będą razem. Muszą!
OdpowiedzUsuńP.S ciebie też uwielbiam i pozdrawiam cieplutko :* kc <3