*NOWY ROZDZIAL POJAWI SIE DOPIERO JUTRO. Przepraszam :( *
-Niall,teraz mozemy zaczac wszystko od nowa
-Niall,teraz mozemy zaczac wszystko od nowa
-
Ale Justin, mamy problem...
Spojrzalem
na niego niepewnie, obserwujac jego reakcje. Wzialem gleboki wdech i
wydech. Musialem zebrac sie na odwage by powiedziec mu o tym co sam
wiedzialem od niedawna i wciaz mnie szokowalo.
-Ja...poznalem
kogos-jego oczy sie rozszerzyly- Mam dziewczyne.
-No
tak. Rozumiem.
Odwrocil
wzrok.
Zastanawialem
sie czy to wystarczy czy powiedziec mu o jeszcze jednym istotnym
fakcie ktory nas wyklucza. Czy oboje bylismy na to gotowi?
-Justin,
ja chyba cos jeszcze musze ci powiedziec...
-Tak,
Niall?
Wzialem
gleboki oddech. Czulem ze to nie przejdzie mi przez gardlo.
-Moja
dziewczyna jest w ciazy...
Mowiac
to dopiero sam zdalem sobie sprawe z powagi sytuacji. Od dwoch dni
jeszcze to do mnie nie docieralo, bo bylo przytlumione pojawieniem
sie Justina. Ale cholera, mialem zostac ojcem!
Nagle
wszystkie emocje ktore pojwialy sie po odejsciu Justina, teraz
powrocily. Czulem ze stracilem go po raz drugi. Od jego powrotu, caly
czas gdzies w srodku, czulem ze ciesze sie ze tu jest, ze wrocil i
znow bedzie dobrze. Bolalo jak diabli. Nie wytrzymalem i zaszlochalem
glosno.
-Niall?
Dopiero
teraz zauwazylem jego reakcje, stal z szeroko otwartymi oczami. Wrecz
zaszklonymi. Zblizyl sie do mnie widzac moj wybuch i polozyl mi reke
na ramieniu i delikatnie poglaskal.
Stalismy
tak przez dluzsza chwile. Zaden z nas nie wiedzial co powiedziec. Ja
czulem sie okropnie winny, jakbym go zdradzil. Ale chyba tak nie bylo
nie?
W
koncu Justin odsunal sie ode mnie.
-Musze
juz isc, Niall.
Zaskoczyl
mnie. To koniec? Chcial odejsc, usunac sie w cien, na zawsze.
Wiedzialem to.
-Kiedy
sie znow spotkamy?
-Bede
pod telefonem Niall.
Odszedl,
wlasciwie bez pozegnania.
Justin
POV
Czulem
sie potwornie zawiedziony. Niczego bardziej nie pragnalem, niz gdzies
uciec, schowac sie. Ta informacja mnie zszokowala do granic
mozliwosci. Nie liczylem na jakas wielka milosc ale mialem tam jakies
nadzieje, a teraz wszystko sie zawalilo.
Nie,
znow te mysli. Znow nie chce zyc. Nie moge tak myslec. Chyba
potrzebuje rozmowy z psychiatra. I podwyzszona dawke lekow.
Louis
POV
-Lou,
wrocilem.
-Skarbie!-
pobieglem i rzucilem sie w ramiona mojego ukochanego MĘŻA.
Hazza
wrocil wlasnie z trasy koncertowej po Stanach Zjednoczonych. Nie bylo
go caly miesiac, a ja nie moglem sie zabrac z nim, bo musialem sie
zajac moim/ naszym trzymiesiecznym synkiem. Nasza historia jest dosc
dluga. Will jest synem moim i Briany. Dziewczyna zmarla po porodzie.
Zostalem jedynym prawnym opiekunem malucha, a Harremu nie chcieli
przydzielic praw. I tak zdecydowalismy sie wychowac go razem.
Tworzylismy szczesliwa rodzine. No poza tym ze Loczek czesto
wyjezdzal i usychalem z tesknoty.
Odsunalem
sie od mojej ksiezniczki, a on od razu skierowal sie do salonu i
wzial malucha w ramiona.
-Ale
tatus sie za toba stesknil-wysciskal malca.
-Widze,
ze teraz mam konkurencje.
-Haha.
Tak, kochanie. Mam teraz dwoch ukochanych facetow. -Powiedzial
calujac Wiliama w policzek.
To
byl najpiekniejszy widok swiata. Nie moglem nacieszyc nim oczu.
Razem
usiedliśmy na kanapie. Harry sadzając sobie Willa na kolana obiął
mnie ramieniem.
-Tak
się cieszę, że was mam. Co ja bym zrobił bez was?
-Pewnie
dałbyś sobie radę.
-W
życiu.
Złączyłem
nasze usta w czułym pocałunku. Chłopczyk zaśmiał się, gdy Harry
pochylił się w moją stronę, tym samym mocniej ściskając malucha
w ramiomach. Spojrzeliśmy na niego. Nie mogliśmy tego śmiechu nie
odwzajemnić.
-Lou,
też chcę mieć kiedyś swoje dziecko.
-Okej.
Możemy o tym pomyśleć za kilka lat.
Loczek
uśmiechnął się. Nasza rodzinna sielanka niestety szybko dobiegła
końca, bo ktoś zadzwonił do drzwi, przerywając nam.
-Pójdę
otworzyć- zerwałem się.
Był
to listonosz. Wręczył mi polecony list i kazał podpisać odbiór.
Podziękowałem mu więc odszedł.
Idąc
do salonu rozerwałem kopertę i wyciągnąłem z niej dwie kartki.
Jedna była jakimś dokumentem z sądu, ale najpierw zabrałem się
do czytania listu napisanego ręcznie.
,,Louisie!
W
liście wysyłam ci dokumenty, dotyczące rozprawy sądowej, na którą
cię pozwałam. Powiem wprost, nie chcę by mój wnuk był
wychowywanych w tak niezdrowych warunkach. Jesteś jego ojcem i
powinieś wiedzieć, że dziecko musi mieć matkę i ojca. Chcę
walczyć o Wiliama. Jeżeli nie zamierzasz odzielić go o twojego
chorego małżeństwa z mężczyzną, to muszę ci go odebrać.
Toleruję twój związek z panem Stylesem, ale nie mam zamiaru
tolerować tego, że dwóch gejów zniekształca psychikę mojego
wnuka. Proszę, zapoznaj się z dokumentami i zobaczymy się w
sądzie.
Melisa
Lingwert''
-Louis,
co się dzieje?- zapytał Harry widząc moją zmartwioną minę.
Podałem mu kartkę.
Wziął
ją ode mnie i zaczął czytać. Z każdą sekundą jego oczy robiły
się coraz większe.
-Ona
nie może tego zrobić!- krzyknął, przestraszając tym samym,
siedzącego obok niego Willa.
Przysunął
malucha do siebie i pogłaskał po pleckach.
-Nie
zrobi tego. Jestem jego ojcem, a ona tylko babcią. My jesteśmy
legalnie małżeńtwem. Nie odbierze nam syna. Nie martw się
kochanie.
Usiadłem
obok moich chłopaków, biorąc synka na kolana i przytuliłem ich
oboje. Ta stara jędza nie miała podstaw by pozbawić mnie praw
rodzicielskich.Byłem świetnym, przykładnym ojcem.
Niall
POV
Zdołowany
wróciłem do domu. Mama czekała na mnie z obiadem. Chyba zauwżyła,
że coś jest nie tak.
-Co
się stało, synku?
-Nic,
mamo. Nie będę dziś jadł obiadu.
Chciałem
już iść na górę, do swojego pokoju, ale mama zatrzymała mnie
tuż przy schodach.
-Wracaj
tu. Mów mi co się dzieje.
Nie
czułem się na siłach by mówić jej teraz o tym wszystkim. Jakoś
musiałem się wymigać.
-Nic
się nie dzieje, serio. Głowa mnie boli po prostu.
-Tak
się tylko mówi Niall. Myślisz, że dam się nabrać?
-Nie
liczę na to, ale nie nawet nie kłamię. Proszę, chcę się
położyć.
Starałem
się być autetentyczny. Mama umiała mnie przejrzeć na wylot.
Ostatecznie uwierzyła mi i dała spokój. W
swojej sypialni od razu rzuciłem się na łóżko. Chciałem się
czymś zająć. Poczytać, posłuchać muzyki czy w coś pograć, ale
nie byłem w stanie się skupić nad niczym. Nic mnie nie cieszyło.
Miałem zbyt dużo na głowie. Byłem zbyt zmartwiony. Dręczyło
mnie to, że wszystko nagle się wywróciło do góry nogami. Przez
ostatni rok moje życie było poukładane doskonale. Kończyłem
szkołę, byłem z Angelą. Czy ją kochałem? Nie wiem. Na pewno
byłem w niej zauroczony. Może pomyliłem to uczucie z miłością,
bo teraz gdy wrócił Justin, wątpiłem czy ta dziewczyna zajmuje
jakieś miejsce w moim sercu. Czy nadal go kochałem? Namieszał mi
za bardzo. Ciąża Angeli nie była problemem. Zwyczajnie zająłbym
się nią i bylibyśmy razem szczęśliwi lub nie. To byłoby takie
proste, a teraz wszystko się pokomplikowało w moich uczuciach.
Bałem się, że będąc z dziewczyną , nadal będę kochał
Justina, bo zawsze go kochałem, ale to uczucie we mnie wymarło, a
raczej ukryło się i nie dawało o sobie znać.
Tępo
gapiłem się w sufit i stopniowo wyłączyłem swoje myśli.
Przymknąłem oczy i poczułem znużenie, lecz zasnąć mi się nie
udało. Nawet nie wiedziałem kiedy, z moich oczu zaczęły płynąć
łzy. Czułem się bezradny, miałem poczucie, że moje życie się
skończyło i już nic nie będzie dobrze. A może będzie? Muszę
tylko podjąć właściwą decyzję. Bardzo trudną decyzję.
Justin
POV
Byłem
już coraz bardziej nerwowy, gdy dotarłem do domu. Od razu wyjąłem
sobie tabletki z apteczki w łazience. Musiałem zażyć podwójną
dawkę, bo czułem, że nie wytrzymuję. Pewnie nie powinienem, ale
nie miałem wyjścia. Przeszedłem do salonu, gdzie zasiadłem na
kanapie. Wziąłem butelkę wody i popiłem nią trzy żółte
pigułki, średniej wielkości. Nie lubiłem brać leków regularnie,
bo w ciągu dnia działały na mnie źle, ale brane doraźnie dawały
efekt, uspokoiłem się znów mogłem zapomnieć o problemie.
Nabierałem ostatnimi czasy sił, by zmierzyć się z problemami i
żyć dalej. Wróciłem na studia, miałem pracę i zacząłem
układać sobie życie. Wiedziałem, że wracając tu nie spotkam
Nialla, a nawet jeżeli to nie będę nic do niego czuł, bo przecież
on nie chciał mnie. Nienawidziłem go, ale to nie była prawda.
Wciąż go kochałem.
Zadzwonił
mój telefon.
-Hej,
Luke.
-Cześć,
bro. Słuchaj, co powiesz na mały wypad do klubu, za... godzinę?
-Wiesz,
chyba nie czuję się najlepiej...
-Daj
spokój. Na twoje doły nic ci lepiej nie zrobi niż fajna impreza i
trochę alko.
Zgodziłem
się, choć na picie nie mogłem sobie pozwolić przez leki. Luke był
moim kumplem od dwóch lat. Poznaliśmy się przez internet, gdy
właśnie zaczynałem się leczyć. Okazało się, że mieszka w LA i
jak tylko tu wróciłem to się spotkaliśmy. Wiedział o mojej
depresji od samego początku i wspierał mnie z całych sił. Byłem
mu za to ogromnie wdzięczny.
Po
dwudziestu minutach, opuszczałem dom i kierowałem się pod adres
klubu, który podał mi Luke. Był to klub gejowski, co niezmierni
mnie zaskoczyło, bo Luke był kompletnym hetero. Dziwił mnie więc
dobór miejsca.
-I
jak podoba ci się?- rzucił witając się ze mną przed lokalem.
-Dlaczego...?
-Pomyślałem,
że to coś dla ciebie, a ja uważam, że muszę w życiu spróbować
wszystkiego.
-Nawet
seksu z facetem?- zaśmiałem się.
-Ej,
nie rozpędzajmy się.
Weszliśmy
razem do klubu. Impreza trwała już w najlepsze. Zasiadłem przy
barze i zamówiłem colę, którą powoli sobie sączyłem,
przyglądając się półnagim facetom. Luke dołączył do mnie.
-Człowieku,
kobiet tu nie znajdziesz normalnie- przekrzykiwał głośną muzykę.
-A
dziwisz się?
Wypiłem
napój i ruszyłem na parkiet. Miałem zamiar się bawić i
zwyczajnie zapomnieć o Niallu Horanie.
♥♥♥
Podoba wam się, że bardziej rozwinęłam wątek Larrego? ;)
Genialny <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńCudo <333
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spam
OdpowiedzUsuńChciałabym bardzo serdecznie zaprosić wszystkich na FF o Justinie o mam nadzieje niespotykanej fabule.
http://we-will-fight-together.blogspot.com
ZAPRASZAM :)