niedziela, 13 września 2015

Rozdział 3: is not boastful,

*NOWY ROZDZIAL POJAWI SIE DOPIERO JUTRO. Przepraszam :( *
-Niall,teraz mozemy zaczac wszystko od nowa
- Ale Justin, mamy problem...
Spojrzalem na niego niepewnie, obserwujac jego reakcje. Wzialem gleboki wdech i wydech. Musialem zebrac sie na odwage by powiedziec mu o tym co sam wiedzialem od niedawna i wciaz mnie szokowalo.
-Ja...poznalem kogos-jego oczy sie rozszerzyly- Mam dziewczyne.
-No tak. Rozumiem.
Odwrocil wzrok.
Zastanawialem sie czy to wystarczy czy powiedziec mu o jeszcze jednym istotnym fakcie ktory nas wyklucza. Czy oboje bylismy na to gotowi?
-Justin, ja chyba cos jeszcze musze ci powiedziec...
-Tak, Niall?
Wzialem gleboki oddech. Czulem ze to nie przejdzie mi przez gardlo.
-Moja dziewczyna jest w ciazy...
Mowiac to dopiero sam zdalem sobie sprawe z powagi sytuacji. Od dwoch dni jeszcze to do mnie nie docieralo, bo bylo przytlumione pojawieniem sie Justina. Ale cholera, mialem zostac ojcem!
Nagle wszystkie emocje ktore pojwialy sie po odejsciu Justina, teraz powrocily. Czulem ze stracilem go po raz drugi. Od jego powrotu, caly czas gdzies w srodku, czulem ze ciesze sie ze tu jest, ze wrocil i znow bedzie dobrze. Bolalo jak diabli. Nie wytrzymalem i zaszlochalem glosno.
-Niall?
Dopiero teraz zauwazylem jego reakcje, stal z szeroko otwartymi oczami. Wrecz zaszklonymi. Zblizyl sie do mnie widzac moj wybuch i polozyl mi reke na ramieniu i delikatnie poglaskal.
Stalismy tak przez dluzsza chwile. Zaden z nas nie wiedzial co powiedziec. Ja czulem sie okropnie winny, jakbym go zdradzil. Ale chyba tak nie bylo nie?
W koncu Justin odsunal sie ode mnie.
-Musze juz isc, Niall.
Zaskoczyl mnie. To koniec? Chcial odejsc, usunac sie w cien, na zawsze. Wiedzialem to.
-Kiedy sie znow spotkamy?
-Bede pod telefonem Niall.
Odszedl, wlasciwie bez pozegnania.
Justin POV

Czulem sie potwornie zawiedziony. Niczego bardziej nie pragnalem, niz gdzies uciec, schowac sie. Ta informacja mnie zszokowala do granic mozliwosci. Nie liczylem na jakas wielka milosc ale mialem tam jakies nadzieje, a teraz wszystko sie zawalilo.
Nie, znow te mysli. Znow nie chce zyc. Nie moge tak myslec. Chyba potrzebuje rozmowy z psychiatra. I podwyzszona dawke lekow.
Louis POV

-Lou, wrocilem.
-Skarbie!- pobieglem i rzucilem sie w ramiona mojego ukochanego MĘŻA.
Hazza wrocil wlasnie z trasy koncertowej po Stanach Zjednoczonych. Nie bylo go caly miesiac, a ja nie moglem sie zabrac z nim, bo musialem sie zajac moim/ naszym trzymiesiecznym synkiem. Nasza historia jest dosc dluga. Will jest synem moim i Briany. Dziewczyna zmarla po porodzie. Zostalem jedynym prawnym opiekunem malucha, a Harremu nie chcieli przydzielic praw. I tak zdecydowalismy sie wychowac go razem. Tworzylismy szczesliwa rodzine. No poza tym ze Loczek czesto wyjezdzal i usychalem z tesknoty.
Odsunalem sie od mojej ksiezniczki, a on od razu skierowal sie do salonu i wzial malucha w ramiona.
-Ale tatus sie za toba stesknil-wysciskal malca.
-Widze, ze teraz mam konkurencje.
-Haha. Tak, kochanie. Mam teraz dwoch ukochanych facetow. -Powiedzial calujac Wiliama w policzek.
To byl najpiekniejszy widok swiata. Nie moglem nacieszyc nim oczu.
Razem usiedliśmy na kanapie. Harry sadzając sobie Willa na kolana obiął mnie ramieniem.
-Tak się cieszę, że was mam. Co ja bym zrobił bez was?
-Pewnie dałbyś sobie radę.
-W życiu.
Złączyłem nasze usta w czułym pocałunku. Chłopczyk zaśmiał się, gdy Harry pochylił się w moją stronę, tym samym mocniej ściskając malucha w ramiomach. Spojrzeliśmy na niego. Nie mogliśmy tego śmiechu nie odwzajemnić.
-Lou, też chcę mieć kiedyś swoje dziecko.
-Okej. Możemy o tym pomyśleć za kilka lat.
Loczek uśmiechnął się. Nasza rodzinna sielanka niestety szybko dobiegła końca, bo ktoś zadzwonił do drzwi, przerywając nam.
-Pójdę otworzyć- zerwałem się.
Był to listonosz. Wręczył mi polecony list i kazał podpisać odbiór. Podziękowałem mu więc odszedł.
Idąc do salonu rozerwałem kopertę i wyciągnąłem z niej dwie kartki. Jedna była jakimś dokumentem z sądu, ale najpierw zabrałem się do czytania listu napisanego ręcznie.
,,Louisie!
W liście wysyłam ci dokumenty, dotyczące rozprawy sądowej, na którą cię pozwałam. Powiem wprost, nie chcę by mój wnuk był wychowywanych w tak niezdrowych warunkach. Jesteś jego ojcem i powinieś wiedzieć, że dziecko musi mieć matkę i ojca. Chcę walczyć o Wiliama. Jeżeli nie zamierzasz odzielić go o twojego chorego małżeństwa z mężczyzną, to muszę ci go odebrać. Toleruję twój związek z panem Stylesem, ale nie mam zamiaru tolerować tego, że dwóch gejów zniekształca psychikę mojego wnuka. Proszę, zapoznaj się z dokumentami i zobaczymy się w sądzie.
Melisa Lingwert''
-Louis, co się dzieje?- zapytał Harry widząc moją zmartwioną minę. Podałem mu kartkę.
Wziął ją ode mnie i zaczął czytać. Z każdą sekundą jego oczy robiły się coraz większe.
-Ona nie może tego zrobić!- krzyknął, przestraszając tym samym, siedzącego obok niego Willa.
Przysunął malucha do siebie i pogłaskał po pleckach.
-Nie zrobi tego. Jestem jego ojcem, a ona tylko babcią. My jesteśmy legalnie małżeńtwem. Nie odbierze nam syna. Nie martw się kochanie.
Usiadłem obok moich chłopaków, biorąc synka na kolana i przytuliłem ich oboje. Ta stara jędza nie miała podstaw by pozbawić mnie praw rodzicielskich.Byłem świetnym, przykładnym ojcem.
Niall POV

Zdołowany wróciłem do domu. Mama czekała na mnie z obiadem. Chyba zauwżyła, że coś jest nie tak.
-Co się stało, synku?
-Nic, mamo. Nie będę dziś jadł obiadu.
Chciałem już iść na górę, do swojego pokoju, ale mama zatrzymała mnie tuż przy schodach.
-Wracaj tu. Mów mi co się dzieje.
Nie czułem się na siłach by mówić jej teraz o tym wszystkim. Jakoś musiałem się wymigać.
-Nic się nie dzieje, serio. Głowa mnie boli po prostu.
-Tak się tylko mówi Niall. Myślisz, że dam się nabrać?
-Nie liczę na to, ale nie nawet nie kłamię. Proszę, chcę się położyć.
Starałem się być autetentyczny. Mama umiała mnie przejrzeć na wylot. Ostatecznie uwierzyła mi i dała spokój. W swojej sypialni od razu rzuciłem się na łóżko. Chciałem się czymś zająć. Poczytać, posłuchać muzyki czy w coś pograć, ale nie byłem w stanie się skupić nad niczym. Nic mnie nie cieszyło. Miałem zbyt dużo na głowie. Byłem zbyt zmartwiony. Dręczyło mnie to, że wszystko nagle się wywróciło do góry nogami. Przez ostatni rok moje życie było poukładane doskonale. Kończyłem szkołę, byłem z Angelą. Czy ją kochałem? Nie wiem. Na pewno byłem w niej zauroczony. Może pomyliłem to uczucie z miłością, bo teraz gdy wrócił Justin, wątpiłem czy ta dziewczyna zajmuje jakieś miejsce w moim sercu. Czy nadal go kochałem? Namieszał mi za bardzo. Ciąża Angeli nie była problemem. Zwyczajnie zająłbym się nią i bylibyśmy razem szczęśliwi lub nie. To byłoby takie proste, a teraz wszystko się pokomplikowało w moich uczuciach. Bałem się, że będąc z dziewczyną , nadal będę kochał Justina, bo zawsze go kochałem, ale to uczucie we mnie wymarło, a raczej ukryło się i nie dawało o sobie znać.
Tępo gapiłem się w sufit i stopniowo wyłączyłem swoje myśli. Przymknąłem oczy i poczułem znużenie, lecz zasnąć mi się nie udało. Nawet nie wiedziałem kiedy, z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Czułem się bezradny, miałem poczucie, że moje życie się skończyło i już nic nie będzie dobrze. A może będzie? Muszę tylko podjąć właściwą decyzję. Bardzo trudną decyzję.
Justin POV

Byłem już coraz bardziej nerwowy, gdy dotarłem do domu. Od razu wyjąłem sobie tabletki z apteczki w łazience. Musiałem zażyć podwójną dawkę, bo czułem, że nie wytrzymuję. Pewnie nie powinienem, ale nie miałem wyjścia. Przeszedłem do salonu, gdzie zasiadłem na kanapie. Wziąłem butelkę wody i popiłem nią trzy żółte pigułki, średniej wielkości. Nie lubiłem brać leków regularnie, bo w ciągu dnia działały na mnie źle, ale brane doraźnie dawały efekt, uspokoiłem się znów mogłem zapomnieć o problemie. Nabierałem ostatnimi czasy sił, by zmierzyć się z problemami i żyć dalej. Wróciłem na studia, miałem pracę i zacząłem układać sobie życie. Wiedziałem, że wracając tu nie spotkam Nialla, a nawet jeżeli to nie będę nic do niego czuł, bo przecież on nie chciał mnie. Nienawidziłem go, ale to nie była prawda. Wciąż go kochałem.
Zadzwonił mój telefon.
-Hej, Luke.
-Cześć, bro. Słuchaj, co powiesz na mały wypad do klubu, za... godzinę?
-Wiesz, chyba nie czuję się najlepiej...
-Daj spokój. Na twoje doły nic ci lepiej nie zrobi niż fajna impreza i trochę alko.
Zgodziłem się, choć na picie nie mogłem sobie pozwolić przez leki. Luke był moim kumplem od dwóch lat. Poznaliśmy się przez internet, gdy właśnie zaczynałem się leczyć. Okazało się, że mieszka w LA i jak tylko tu wróciłem to się spotkaliśmy. Wiedział o mojej depresji od samego początku i wspierał mnie z całych sił. Byłem mu za to ogromnie wdzięczny.
Po dwudziestu minutach, opuszczałem dom i kierowałem się pod adres klubu, który podał mi Luke. Był to klub gejowski, co niezmierni mnie zaskoczyło, bo Luke był kompletnym hetero. Dziwił mnie więc dobór miejsca.
-I jak podoba ci się?- rzucił witając się ze mną przed lokalem.
-Dlaczego...?
-Pomyślałem, że to coś dla ciebie, a ja uważam, że muszę w życiu spróbować wszystkiego.
-Nawet seksu z facetem?- zaśmiałem się.
-Ej, nie rozpędzajmy się.
Weszliśmy razem do klubu. Impreza trwała już w najlepsze. Zasiadłem przy barze i zamówiłem colę, którą powoli sobie sączyłem, przyglądając się półnagim facetom. Luke dołączył do mnie.
-Człowieku, kobiet tu nie znajdziesz normalnie- przekrzykiwał głośną muzykę.
-A dziwisz się?
Wypiłem napój i ruszyłem na parkiet. Miałem zamiar się bawić i zwyczajnie zapomnieć o Niallu Horanie.
♥♥♥
Podoba wam się, że bardziej rozwinęłam wątek Larrego? ;)



3 komentarze:

  1. Genialny <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za spam
    Chciałabym bardzo serdecznie zaprosić wszystkich na FF o Justinie o mam nadzieje niespotykanej fabule.
    http://we-will-fight-together.blogspot.com

    ZAPRASZAM :)

    OdpowiedzUsuń