poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział I

*Justin*

Uroczy blondyn , pomyślałem zasypiając w swojej nowej sypialni. Obudził mnie krzyk mojej młodszej siostry z sąsiedniego pokoju. W jednej chwili znalazłem się przy jej łóżku.
-Co jest , sweetie ?
Jazzy siedziała na swoim łóżku i głęboko oddychała . W oczach miała łzy. Spojrzałem na nią ze współczuciem.
Położyłem swoją dłoń na jej małej dłoni.
-Miałaś koszmar?
Pokiwała głową. Delikatnie ją objąłem i pogłaskałem po plecach. Wtuliła się we mnie. Moja biedna siostra , od wielu tygodni miała ciągle straszne sny. Miała trudny czas . Tak jak i ja.
Miesiąc temu zmarli nasi rodzice. Postanowiłem się zająć moją małą Jazzy. Nie mogłem jej teraz porzucić. Zamieszkaliśmy razem w domu , który tata zapisał mi w spadku. Dawniej mieszkali tu jego rodzice.
Jazmyn niesamowicie mocno przeżyła śmierć mamy i taty. Tuląc ją tak i myśląc o tym wszystkim , przypomniałem sobie , że miałem jutro iść z siostrą na wizytę do psychologa. Ona nie chciała tam iść , ale to było dla jej dobra.
Siostra wyślizgnęła się z moich ramion i opadła na poduszkę . Przykryłem ją kołdrą i uśmiechnąłem się delikatnie.
-Śpij dobrze.
Wróciłem do swojego pokoju , lecz nie położyłem się od razu do łóżka. Najpierw sięgnąłem po telefon i wszedłem na maila. Miałem jedną wiadomość. Od cioci Lucy. Lucy jest siostrą mojej mamy i jest ode mnie tylko rok starsza. Gdy po śmierci rodziców, okazało się , że mieli oni ogromne długi i trzeba było sprzedać nasz dom , to ona przyjęła nas po swój dach. Szybko okazało się jednak , że tata nie zostawił nas bez domu. Odświeżyliśmy dom , załatwiliśmy wszystkie formalności i w końcu , po miesiącu , mogliśmy się tu wprowadzić.
,,Justin! Jutro przyjadę do was z Peterem. Zobaczę jak sobie radzicie i przywiozę wam coś na obiad, bo pewnie nie miałeś dziś czasu , żeby cokolwiek przygotować. Spodziewajcie się nas około trzynastej .
Buziaki , Lucy.''
Od razu odpisałem :
,,Dzięki Ci, Lucy ,za wsparcie. Czy mogłabyś przyjechać jednak koło dwunastej , bo na czternastą muszę jechać z Jazzy do psychologa ?
Do zobaczenia jutro! ''
Odłożyłem telefon na szafkę nocną i położyłem się pod kołdrę. Zgasiłem światło, ale długo nie mogłem zasnąć. Gdy już mi się to udało , miałem dziwne sny w roli głównej z jakimś blondwłosym chłopakiem.
Nazajutrz obudziły mnie promienie słoneczne bijące w okna mojego pokoju. Byłem rześki i wypoczęty. W dobrym humorze wstałem i spostrzegłem , że jest już dziesiąta , co oznaczało , że za dwie godziny przyjedzie Lucy. Do tej pory musiałem się ubrać i trochę ogarnąć dom.
Jazzy siedziała już w kuchni. Jadła kanapki , popijając herbatą.
-Cześć
-Cześć, Jazz. Za dwie godziny przyjedzie Lucy , więc zrób porządek w pokoju okej?
Pokiwała głową przełykając kęs kanapki. Skierowałem się do łazienki gdzie wziąłem szybki prysznic i ubrałem się. Gdy wróciłem do kuchni , Jazzy zmywała po śniadaniu. Ja zjadłem tylko na szybko bułkę. Przeżuwając ją wyjrzałem przez kuchenne okno. Ujrzałem idącego chodnikiem po drugiej stronie ulicy , Nialla. Miał na sobie szarą bluzę i czarne rurki. Jego jasne włosy rozwiewał wiatr. Pewnie szedł do szkoły, bo na plecach miał plecak. Nieświadomie oblizałem dolną wargę. Czy ja miałem jakieś nieczyste myśli związane z tym uroczym chłopcem ? Potrząsnąłem głową. To absurd.
Odszedłem od okna. Miałem jeszcze dobrą godzinę do przyjazdu Lucy. Zabrałem się za pościelenie swojego łóżka , pozamiatanie podłóg w salonie i kuchni oraz umycie ich. Gdy skończyłem , opadłem na kanapę i czekałem na przyjazd cioci.
Lucy przyjechała.
-Peter jednak nie mógł przyjść , bo miał coś ważnego do załatwienia. Podwiózł mnie tylko.
Zdjęła kurtkę i odwiesiła na wieszak.
-Ugotowałam wam pyszną zupę pomidorową.
Wziąłem od niej zupę.
-Dziękuję ci, Lucy. Ale nie musisz się trudzić, radzimy sobie.
Uśmiechnęła się , gdy weszła do salonu i zobaczyła lśniący parkiet i wszechogarniający porządek.
Przywitała się z Jazzy i poszły obejrzeć jej pokój. Ja w tym czasie nakryłem do stołu i nalałem zupy do talerzy.
Wspólnie zjedliśmy posiłek. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i Peter odebrał Lucy.
Jazmyn szykowała się już do wyjścia , a ja siedziałem już w samochodzie i czekałem na nią.
-Zamknęłaś dom?- zapytałem gdy wsiadła na siedzenie obok mnie.
-Jasne
Droga do poradni zajęła nam niespełna dwadzieścia minut podczas , których w ogóle się nie odzywaliśmy. Jazzy była zasłuchana w muzykę w radiu , a ja skupiony na drodze.
Weszliśmy do budynku poradni i udaliśmy się pod odpowiedni gabinet. Prawie od razu zostaliśmy przyjęci.
Miła pani psycholog uśmiechnęła się do nas i przywitała się.
-Jazmyn, proszę cię abyś zaczekała na poczekalni dobrze. Chciałabym najpierw porozmawiać z twoim bratem.
Jazmyn wyszła a ja zająłem miejsce naprzeciw pani psycholog.
-Jak Jazzy to znosi ?- zaczęła.
-Bardzo to przeżyła. Zaraz po śmierci rodziców , kompletnie się załamała. Nie chciała wychodzić z domu, odcięła się od ludzi. Nawet ze mną nie chciała rozmawiać, mimo tego , że zawsze mieliśmy ze sobą dobry kontakt. Dopiero od tygodnia zaczęła normalnie chodzić do szkoły i znowu spotyka się ze znajomymi.
-Czyli widzisz poprawę?
-Można tak powiedzieć. Ostatnio coraz częściej miewa koszmary.
-Nie wiesz co jej się śni?
Pokręciłem głową.
-Nie chce mi powiedzieć.
Pani Jones jeszcze chwile rozmawiała ze mną. Zadawała pytania, udzielała rad. W końcu poprosiła do gabinetu Jazz i teraz ja musiałem wyjść. Po dłuższej rozmowie zaprosiła mnie z powrotem.
-Justin, Jazmyn potrzebuje teraz twojego wsparcia, ale o tym sam na pewno, dobrze wiesz. Proszę cię abyś podpisał zgodę na terapię swojej siostry. Ciebie też zachęcam abyś wziął w niej udział. Przychodzilibyście raz na dwa tygodnie na taką dłuższą rozmowę. Zgadzasz się?
-Oczywiście.
Podpisałem papier , który podsunęła mi pani Jones.
Pożegnaliśmy się i opuściliśmy poradnię .
-Po co zgodziłeś się na tą terapię ?!- krzyknęła Jazzy gdy siedzieliśmy już w aucie.
-Bo tego potrzebujesz. To dla twojego dobra.
-Ja wiem co dla mnie dobre i nie będę rozmawiać z obcymi ludźmi o moich problemach.
-Kochanie, ale to jest psycholog. To jej praca. Nikomu nic nie zdradzi.
Jazmyn się naburmuszyła.
-Oj , nie obrażaj się. Co powiesz na to , żebyśmy pojechali do KFC , hmm?
Od razu się uśmiechnęła. Skręciłem więc w uliczkę prowadzącą do centrum handlowego. Na miejscu zamówiliśmy sobie jedzenie i usiedliśmy przy stoliku. Zajadaliśmy się burgerami i popijaliśmy colą. Mama nie byłaby zadowolona, pomyślałem. Chociaż nawet ona nie raz pozwalała nam na nie zdrowy obiad.
Po zjedzeniu siedzieliśmy jeszcze chwilę i nagle kogoś zobaczyłem. Momentalnie dostałem palpitacji serca. Nie wiedziałem jednak czym było to spowodowane. Przecież chłopakiem stojącym kilka metrów od naszego stolika był Niall , ten nasz sąsiad. Mimo tego poczułem się jakoś dziwnie.
Usiadł do stolika. Poderwałem się z miejsca.
-Jazz , idź do samochodu. - podałem jej kluczyki- Zaraz do ciebie przyjdę.
-Coś się stało ?
-Nie , po prostu muszę do toalety. Zaraz wrócę.
Dziewczyna wzięła kluczyki i oddaliła się w stronę wyjścia. Ja skierowałem się do stolika blondyna.
To był jakiś impuls, nieplanowany ruch.
Usiadłem naprzeciw niego.
-Cześć
Miał zdezorientowaną minę.
-Hej
-Pamiętasz mnie, nie ?Słuchaj, chętnie poznałbym cie bliżej, wydajesz mi się ciekawą osobą. Co powiesz na to żebyśmy się spotkali w najbliższym czasie? Może kawa , jutro ?
Mówiłem najbardziej pewnym i seksownym głosem na jaki było mnie stać , choć nie było to łatwe , cholernie się denerwowałem.
Teraz był jeszcze bardziej zdumiony.
-Eee. W sumie czemu nie? Może być. -głośno przełknął ślinę.
Oczy miał jak pięć złotych. Był przerażony. Lubiłem to.
-14.00 , w Cafe Love ?
Pokiwał głową.
-No to jesteśmy umówieni. -puściłem mu oczko i poszedłem w stronę wyjścia.



niedziela, 29 marca 2015

Prolog


-Niall- usłyszałem mamę wołającą mnie z kuchni.
Podniosłem się z łóżka i zszedłem schodami na dół. Mama nakładała na talerze jajecznicę.
-Śniadanie na stole
Odsunąłem krzesło od stołu i na nim usiadłem . Od razu zabrałem się do jedzenia.
Jajecznica była wyśmienita. Po zjedzeniu , spakowałem rzeczy do szkoły i opuściłem dom.
Następne pięć godzin spędziłem na , jak zwykle, nudnych lekcjach.
Kolejną godzinę w domu poświęciłem na naukę i w końcu mogłem odpocząć .
Zająłem się tym co lubiłem najbardziej , rysowaniem. Mógłbym to robić całymi dniami. Nigdy nie kończyły mi się pomysły na nowe dzieła. Od kilku dni rysowałem bardzo abstrakcyjny obraz. Przedstawiał dwa całujące się anioły. Jeden był biały , czysty i niewinny, drugi zaś czarny i zły ,ale mimo tego , że tyle ich dzieliło , kochały się.
Skończyłem właśnie cieniować skrzydła czarnego anioła , gdy do mojego pokoju wpadła mama.
-Niall, zejdź , proszę na dół. Mamy gości.
Nikt nie zapowiadał się , że dziś nas odwiedzi. Pełen ciekawości kim są ów goście podążałem do salonu.
Zastałem tam jakiegoś faceta i stojącą obok niego dziewczynkę. On mógł mieć z 20 lat , a ona z 11. Tak na oko. Szatyn uśmiechnął się na mój widok , a ja byłem coraz bardziej zmieszany, bo nie rozumiałem kim oni są. Na szczęście mama rozwiała moje wątpliwości.
-To Justin i Jazmyn , nasi nowi sąsiedzi. Przyszli się przywitać.
Oboje wyglądali sympatycznie. Chłopak wydawał się pewien siebie , ale dziewczyna była jakaś smutna, przygaszona. Uścisnęliśmy sobie dłonie.
Jego dotyk , dotyk jego ciepłej, miękkiej skóry, sprawił , że moje serce jakoś szybciej zabiło. Nie rozumiałem swojej reakcji. Blask w jego oczach był jakiś taki czarujący, przeszywający na wylot. Czułem jak skanuje mnie wzrokiem . Spuściłem głowę.
Nie rozmawialiśmy długo. Tylko mama zagadywała Justina.
Zjedliśmy wspólnie ciasto , które Justin , przyniósł nam na powitanie.
Czułem się jakiś skrępowany w jego towarzystwie. Jego oczy, uśmiech, to jak odgarniał włosy. Przyłapałem się na przygryzaniu dolnej wargi , za każdym razem gdy na mnie spoglądał. Zarumieniłem się i odwróciłem głowę.
Co się ze mną dzieje? Czemu on tak na mnie działa? Czy ten mężczyzna mi się podoba? Mężczyzna?!
Justin i Jazmyn wyszli. Ja wróciłem do swojej sypialni. Padłem na łóżko , twarzą w poduszkę. Wziąłem głęboki oddech. Zamknąwszy oczy widziałem jego promienną , uwodzicielską twarz. Oblałem się rumieńcem , a brzuch zalało mi przyjemne ciepło, które już znałem. Czułem to gdy pierwszy raz całowałem się z dziewczyną.
Zmęczony ciężkim dniem w szkole i wrażeniami sprzed kilku chwil, zasnąłem. Śniłem o czekoladowych oczach , i uśmiechu seksownego szatyna.