*Justin*
Uroczy
blondyn , pomyślałem zasypiając w swojej nowej sypialni. Obudził
mnie krzyk mojej młodszej siostry z sąsiedniego pokoju. W jednej
chwili znalazłem się przy jej łóżku.
-Co
jest , sweetie ?
Jazzy
siedziała na swoim łóżku i głęboko oddychała . W oczach miała
łzy. Spojrzałem na nią ze współczuciem.
Położyłem
swoją dłoń na jej małej dłoni.
-Miałaś
koszmar?
Pokiwała
głową. Delikatnie ją objąłem i pogłaskałem po plecach. Wtuliła
się we mnie. Moja biedna siostra , od wielu tygodni miała ciągle
straszne sny. Miała trudny czas . Tak jak i ja.
Miesiąc temu zmarli nasi rodzice. Postanowiłem się
zająć moją małą Jazzy. Nie mogłem jej teraz porzucić.
Zamieszkaliśmy razem w domu , który tata zapisał mi w spadku.
Dawniej mieszkali tu jego rodzice.
Jazmyn niesamowicie mocno przeżyła śmierć mamy i
taty. Tuląc ją tak i myśląc o tym wszystkim , przypomniałem
sobie , że miałem jutro iść z siostrą na wizytę do psychologa.
Ona nie chciała tam iść , ale to było dla jej dobra.
Siostra wyślizgnęła się z moich ramion i opadła na
poduszkę . Przykryłem ją kołdrą i uśmiechnąłem się
delikatnie.
-Śpij
dobrze.
Wróciłem do swojego pokoju , lecz nie położyłem się
od razu do łóżka. Najpierw sięgnąłem po telefon i wszedłem na
maila. Miałem jedną wiadomość. Od cioci Lucy. Lucy jest siostrą
mojej mamy i jest ode mnie tylko rok starsza. Gdy po śmierci
rodziców, okazało się , że mieli oni ogromne długi i trzeba było
sprzedać nasz dom , to ona przyjęła nas po swój dach. Szybko
okazało się jednak , że tata nie zostawił nas bez domu.
Odświeżyliśmy dom , załatwiliśmy wszystkie formalności i w
końcu , po miesiącu , mogliśmy się tu wprowadzić.
,,Justin!
Jutro przyjadę do was z Peterem. Zobaczę jak sobie radzicie i
przywiozę wam coś na obiad, bo pewnie nie miałeś dziś czasu ,
żeby cokolwiek przygotować. Spodziewajcie się nas około
trzynastej .
Buziaki
, Lucy.''
Od
razu odpisałem
:
,,Dzięki
Ci, Lucy ,za wsparcie. Czy mogłabyś przyjechać jednak koło
dwunastej , bo na czternastą muszę jechać z Jazzy do psychologa ?
Do
zobaczenia jutro! ''
Odłożyłem
telefon na szafkę nocną i położyłem się pod kołdrę. Zgasiłem
światło, ale długo nie mogłem zasnąć. Gdy już mi się to udało
, miałem dziwne sny w roli głównej z jakimś blondwłosym
chłopakiem.
Nazajutrz
obudziły mnie promienie słoneczne bijące w okna mojego pokoju.
Byłem rześki i wypoczęty. W dobrym humorze wstałem i spostrzegłem
, że jest już dziesiąta , co oznaczało , że za dwie godziny
przyjedzie Lucy. Do tej pory musiałem się ubrać i trochę ogarnąć
dom.
Jazzy siedziała już w kuchni. Jadła kanapki ,
popijając herbatą.
-Cześć
-Cześć, Jazz. Za dwie godziny przyjedzie Lucy , więc
zrób porządek w pokoju okej?
Pokiwała głową przełykając kęs kanapki.
Skierowałem się do łazienki gdzie wziąłem szybki prysznic i
ubrałem się. Gdy wróciłem do kuchni , Jazzy zmywała po
śniadaniu. Ja zjadłem tylko na szybko bułkę. Przeżuwając ją
wyjrzałem przez kuchenne okno. Ujrzałem idącego chodnikiem po
drugiej stronie ulicy , Nialla. Miał na sobie szarą bluzę i czarne
rurki. Jego jasne włosy rozwiewał wiatr. Pewnie szedł do szkoły,
bo na plecach miał plecak. Nieświadomie oblizałem dolną wargę.
Czy ja miałem jakieś nieczyste myśli związane z tym uroczym
chłopcem ? Potrząsnąłem głową. To absurd.
Odszedłem od okna. Miałem jeszcze dobrą godzinę
do przyjazdu Lucy. Zabrałem się za pościelenie swojego łóżka ,
pozamiatanie podłóg w salonie i kuchni oraz umycie ich. Gdy
skończyłem , opadłem na kanapę i czekałem na przyjazd cioci.
Lucy przyjechała.
-Peter jednak nie mógł przyjść , bo miał coś
ważnego do załatwienia. Podwiózł mnie tylko.
Zdjęła kurtkę i odwiesiła na wieszak.
-Ugotowałam wam pyszną zupę pomidorową.
Wziąłem od niej zupę.
-Dziękuję ci, Lucy. Ale nie musisz się trudzić,
radzimy sobie.
Uśmiechnęła się , gdy weszła do salonu i
zobaczyła lśniący parkiet i wszechogarniający porządek.
Przywitała się z Jazzy i poszły obejrzeć jej pokój.
Ja w tym czasie nakryłem do stołu i nalałem zupy do talerzy.
Wspólnie zjedliśmy posiłek. Porozmawialiśmy jeszcze
chwilę i Peter odebrał Lucy.
Jazmyn szykowała się już do wyjścia , a ja
siedziałem już w samochodzie i czekałem na nią.
-Zamknęłaś dom?- zapytałem gdy wsiadła na siedzenie
obok mnie.
-Jasne
Droga do poradni zajęła nam niespełna dwadzieścia
minut podczas , których w ogóle się nie odzywaliśmy. Jazzy była
zasłuchana w muzykę w radiu , a ja skupiony na drodze.
Weszliśmy do budynku poradni i udaliśmy się pod
odpowiedni gabinet. Prawie od razu zostaliśmy przyjęci.
Miła pani psycholog uśmiechnęła się do nas i
przywitała się.
-Jazmyn, proszę cię abyś zaczekała na poczekalni
dobrze. Chciałabym najpierw porozmawiać z twoim bratem.
Jazmyn wyszła a ja zająłem miejsce naprzeciw
pani psycholog.
-Jak Jazzy to znosi ?- zaczęła.
-Bardzo to przeżyła. Zaraz po śmierci rodziców ,
kompletnie się załamała. Nie chciała wychodzić z domu, odcięła
się od ludzi. Nawet ze mną nie chciała rozmawiać, mimo tego , że
zawsze mieliśmy ze sobą dobry kontakt. Dopiero od tygodnia zaczęła
normalnie chodzić do szkoły i znowu spotyka się ze znajomymi.
-Czyli widzisz poprawę?
-Można tak powiedzieć. Ostatnio coraz częściej miewa
koszmary.
-Nie wiesz co jej się śni?
Pokręciłem głową.
-Nie chce mi powiedzieć.
Pani Jones jeszcze chwile rozmawiała ze mną.
Zadawała pytania, udzielała rad. W końcu poprosiła do gabinetu
Jazz i teraz ja musiałem wyjść. Po dłuższej rozmowie zaprosiła
mnie z powrotem.
-Justin, Jazmyn potrzebuje teraz twojego wsparcia, ale o
tym sam na pewno, dobrze wiesz. Proszę cię abyś podpisał zgodę
na terapię swojej siostry. Ciebie też zachęcam abyś wziął w
niej udział. Przychodzilibyście raz na dwa tygodnie na taką
dłuższą rozmowę. Zgadzasz się?
-Oczywiście.
Podpisałem papier , który podsunęła mi pani
Jones.
Pożegnaliśmy się i opuściliśmy poradnię .
-Po co zgodziłeś się na tą terapię ?!- krzyknęła
Jazzy gdy siedzieliśmy już w aucie.
-Bo tego potrzebujesz. To dla twojego dobra.
-Ja wiem co dla mnie dobre i nie będę rozmawiać z
obcymi ludźmi o moich problemach.
-Kochanie, ale to jest psycholog. To jej praca. Nikomu
nic nie zdradzi.
Jazmyn się naburmuszyła.
-Oj , nie obrażaj się. Co powiesz na to , żebyśmy
pojechali do KFC , hmm?
Od razu się uśmiechnęła. Skręciłem więc w
uliczkę prowadzącą do centrum handlowego. Na miejscu zamówiliśmy
sobie jedzenie i usiedliśmy przy stoliku. Zajadaliśmy się
burgerami i popijaliśmy colą. Mama nie byłaby zadowolona,
pomyślałem. Chociaż nawet ona nie raz pozwalała nam na nie zdrowy
obiad.
Po zjedzeniu siedzieliśmy jeszcze chwilę i nagle kogoś
zobaczyłem. Momentalnie dostałem palpitacji serca. Nie wiedziałem
jednak czym było to spowodowane. Przecież chłopakiem stojącym
kilka metrów od naszego stolika był Niall , ten nasz sąsiad. Mimo
tego poczułem się jakoś dziwnie.
Usiadł do stolika. Poderwałem się z miejsca.
-Jazz , idź do samochodu. - podałem jej kluczyki-
Zaraz do ciebie przyjdę.
-Coś się stało ?
-Nie , po prostu muszę do toalety. Zaraz wrócę.
Dziewczyna wzięła kluczyki i oddaliła się w stronę
wyjścia. Ja skierowałem się do stolika blondyna.
To był jakiś impuls, nieplanowany ruch.
Usiadłem naprzeciw niego.
-Cześć
Miał zdezorientowaną minę.
-Hej
-Pamiętasz mnie, nie ?Słuchaj, chętnie poznałbym cie
bliżej, wydajesz mi się ciekawą osobą. Co powiesz na to żebyśmy
się spotkali w najbliższym czasie? Może kawa , jutro ?
Mówiłem najbardziej pewnym i seksownym głosem na jaki
było mnie stać , choć nie było to łatwe , cholernie się
denerwowałem.
Teraz był jeszcze bardziej zdumiony.
-Eee. W sumie czemu nie? Może być. -głośno przełknął
ślinę.
Oczy miał jak pięć złotych. Był przerażony.
Lubiłem to.
-14.00 , w Cafe Love ?
Pokiwał głową.
-No to jesteśmy umówieni. -puściłem mu oczko i
poszedłem w stronę wyjścia.
Super czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń