*Justin POV*
Zobaczenie Nialla bylo dla mnie ogromna radoscia. Przez
te dwa lata niczego tak bardzo nie pragnalem.
Poczulem dziwne ukłucie w sercu, widząc bobasa na
rekach blondyna. Myślałem ze to jego dziecko, ze układa sobie
życie, beze mnie. W sumie czego ja się spodziewałem? Ze będzie tu
na mnie czekał w nieskończoność? Miał prawo by mnie nienawidzić
i zignorować.
Opuszczając jego dom czułem nieopisany smutek i
żałowałem że nie porozmawiałem z nim szczerze o tych ostatnich
dwóch latach. Zwyczajnie stchórzyłem. Tak niewiele osób wiedziało
o moim problemie. Nie lubiłem o tym zbytnio mówić, ale Niall
powinien byc osoba ktorej bylbym w stanie sie zalic.
Wszedlwszy do domu, od razu skierowalem sie do kuchni.
Napiłem się soku i sięgnąłem po komórkę.
-Halo?- usłyszałem po drugiej stronie.
-Lucy, mogę się dziś zobaczyć z Jazzy?
-Justin, ile razy mam ci powtarzać, ze lepiej będzie
dla niej jak nie będziecie się widywać za często.
-Obiecałaś mi, ze będę mógł się z nią spotykać
raz na dwa tygodnie!- uniosłem się.
-Nie, Justin. Sam widzisz jaki jesteś nieobliczalny.
-Lucy, proszę...
-Mogę dać ci ja do telefonu.
Ucieszyłem się. Chociaż tyle mogłem. Rozpromieniłem
się słysząc jej cichy głosik. Moja kochana siostrzyczka. Cały
czas mówiła ze tęskni. Ja tęskniłem jeszcze bardziej. Długo nie
udało nam się niestety pogadać, bo Jazzy spieszyła się na
zajęcia ze śpiewu. Za chwile mój telefon zadzwonił.
*Niall POV*
-Halo? -usłyszałem w słuchawce.
-Justin, ja...
Zamilkłem na chwilę. Musiałem poskładać w głowie
pewne fakty i ułożyć spójna wypowiedz, a słysząc jego głos
było to niezmiernie trudne. Myślałem nad tym jak właściwie
powinienem go poprosić o spotkanie. Naprawdę chciałem wyjaśnień,
ale miałem wątpliwości bo on pewnie nie chciał powiedzieć mi
prawdy, nieważne z jakiego powodu.
-Justin, nie daje mi spokoju myśl, czemu ty nic mi nie
chcesz wytłumaczyć? Owszem najpierw ja uciekłem, ale wczoraj... To
ty odszedłeś bez wyjaśnień.
-Przepraszam Cie Niall. Zasługujesz na wyjaśnienia.
Spotkajmy się w najbliższym czasie.
Teraz przynajmniej miałem nadzieje, ze może dowiem się
dlaczego tam zniknął. Niczego bardziej nie pragnąłem.
-Dam ci jeszcze znać, Niall.
-Dobrze.
W tym momencie zakonczylismy rozmowe. Odlozylem telefon
na biurko i zapatrzylem sie w krajobraz osiedla. Zachodziło właśnie
słońce, dni robiły się coraz krótsze. Nienawidziłem jesieni od
zawsze, ale dwa lata temu znienawidziłem ostatecznie, po jego
zniknięciu. Ze względu na trudna sytuacje moja jesienna chandra
była wtedy nie do zniesienia. Dobrze ze teraz miałem dodatkowy
miesiąc wakacji. Miałem sporo spraw do przemyślenia, zanim pójdę
na studia które i tak stały pod znakiem zapytania.
*trzy dni później*
Po przebudzeniu stwierdziłem ze dziś jest niedziela.
Za oknem wzeszło już słońce i zapowiadał się pogodny dzień.
Zwlokłem się z łózka i skierowałem się do łazienki. Załatwiłem
swoje potrzeby, doprowadziłem swoje włosy do porządku i zszedłem
do kuchni na śniadanie. Mam smażyła naleśniki.
-Cześć, synku -powiedziała od progu.
Przywitałem ja buziakiem w policzek i usiadłem przy
stole a ona postawiła mi przed nosem świeżo zdjęte z patelni
naleśniki. Gdy ostygły, zjadłem je popijając kawa. Wymieniłem
kilka slow z mama i wróciłem do swojego pokoju, aby się ubrać.
Zobaczyłem ze na ekranie mojego smart fona, widnieje powiadomienie o
nowej wiadomości. Otworzyłem ja.
,,Masz dziś czas by się spotkać?"
Nadawca był Justin.
Odpisałem od razu: ,,Dla ciebie zawsze''. Umówiliśmy
się na godzinę trzynastą w kawiarni, w której spotkaliśmy się
po raz pierwszy. Byłem psychicznie gotowy na to spotkanie.
O dwunastej trzydzieści wyszedłem z domu i udałem się
do miejsca spotkania. Czułem się tak samo niepewnie, jak wtedy za
pierwszym razem, dwa lata temu.
Siedział przy stoliku, przy oknie. Podszedłem do
niego, a on rozpromienił się na mój widok. Usiadłem naprzeciwko
niego, oboje zamówiliśmy tą samą kawę.
-Więc, Niall, od razu przejdę do sedna sprawy.
-Słucham cię...
-Zaszła
ogromna pomyłka-zaczął Justin- To mogło zniszczyæ moje życie
Nie
rozumiałem co ma na myśli. Bardzo mnie tym zaintrygował.
-Co
dokładnie masz na myśli?
-Zaraz
po twoim wyjeździe, wszystko zaczęło mi się walić. Nie chciałem
ci wcześniej nic mówić, ale Lucy dowiedziała się o nas i
wzniosła do sądu o odebranie mi praw do opieki nad Jazzy. Udało
jej się to niestety.
Posmutniał
i przerwał na chwile mówienie.
-Potem...Twój
ojciec powiedział mi, że nie wracasz.
-Co?!
-Mówił,
że się tam wprowadzasz, bo szkoła ma fajne profile i spotkałeś
starych znajomych i zostajesz.
-Wierzyłeś
mu?
-Sam
nie wiem. Byłem w szoku po tym jak odebrali mi Jazzy i byłem zbyt
słaby by wyłapać w tym jego intrygę.
-Wciąż
nie rozumiem dlaczego uciekłeś.
-Znienawidziłem
cię za to, że nie chciałeś do mnie wrócić. Straciłem siostrę
i byłem już zupełnie sam.
Znów
przerwał by nabrać powietrza i głośno je wypuścić.
-Ja...Ja
próbowałem się zabić. Zrezygnowałem gdy było już prawie za
późno, ale mnie uratowali. Kilka miesięcy byłem w szpitalu na
terapi. Potem zostałem w Atlancie, bo czułem, że nie mam tu do
czego wracać. Tydzień temu dostałem tu świetną ofertę pracy,
więc postanowiłem dać sobie szansę.
-O
mój Boże, Justin. To straszne... Nie miałem pojęcia. To wina
mojego ojca... O nie. Przecież mu tego nie daruję.
Zaczęło
we mnie wrzeć na samą myśl, że mogła stać się mu krzywda przez
głupie pomysły taty. Lekko podenerwowany chciałem wstać, ale on
mnie powstrzymał. Złapał mnie za dłonie i delikatnie przemówił.
-Niall,
możemy wszystko ułożyć od nowa.
-Ale
Justin, mamy problem...
♥♥♥
Przepraszam, że ten rozdział jest tak późno i jeszcze jest krótki, ale w związku z powrotem do szkoły miałam mnóstwo rzeczy na głowie. Od teraz będę starała się przykładać do tych rozdziałów. Do następnego!
Boskki :**
OdpowiedzUsuń