niedziela, 6 września 2015

Rozdział 2:Love does not envy,

*Justin POV*
Zobaczenie Nialla bylo dla mnie ogromna radoscia. Przez te dwa lata niczego tak bardzo nie pragnalem.
Poczulem dziwne ukłucie w sercu, widząc bobasa na rekach blondyna. Myślałem ze to jego dziecko, ze układa sobie życie, beze mnie. W sumie czego ja się spodziewałem? Ze będzie tu na mnie czekał w nieskończoność? Miał prawo by mnie nienawidzić i zignorować.
Opuszczając jego dom czułem nieopisany smutek i żałowałem że nie porozmawiałem z nim szczerze o tych ostatnich dwóch latach. Zwyczajnie stchórzyłem. Tak niewiele osób wiedziało o moim problemie. Nie lubiłem o tym zbytnio mówić, ale Niall powinien byc osoba ktorej bylbym w stanie sie zalic.
Wszedlwszy do domu, od razu skierowalem sie do kuchni. Napiłem się soku i sięgnąłem po komórkę.
-Halo?- usłyszałem po drugiej stronie.
-Lucy, mogę się dziś zobaczyć z Jazzy?
-Justin, ile razy mam ci powtarzać, ze lepiej będzie dla niej jak nie będziecie się widywać za często.
-Obiecałaś mi, ze będę mógł się z nią spotykać raz na dwa tygodnie!- uniosłem się.
-Nie, Justin. Sam widzisz jaki jesteś nieobliczalny.
-Lucy, proszę...
-Mogę dać ci ja do telefonu.
Ucieszyłem się. Chociaż tyle mogłem. Rozpromieniłem się słysząc jej cichy głosik. Moja kochana siostrzyczka. Cały czas mówiła ze tęskni. Ja tęskniłem jeszcze bardziej. Długo nie udało nam się niestety pogadać, bo Jazzy spieszyła się na zajęcia ze śpiewu. Za chwile mój telefon zadzwonił.

*Niall POV*
-Halo? -usłyszałem w słuchawce.
-Justin, ja...
Zamilkłem na chwilę. Musiałem poskładać w głowie pewne fakty i ułożyć spójna wypowiedz, a słysząc jego głos było to niezmiernie trudne. Myślałem nad tym jak właściwie powinienem go poprosić o spotkanie. Naprawdę chciałem wyjaśnień, ale miałem wątpliwości bo on pewnie nie chciał powiedzieć mi prawdy, nieważne z jakiego powodu.
-Justin, nie daje mi spokoju myśl, czemu ty nic mi nie chcesz wytłumaczyć? Owszem najpierw ja uciekłem, ale wczoraj... To ty odszedłeś bez wyjaśnień.
-Przepraszam Cie Niall. Zasługujesz na wyjaśnienia. Spotkajmy się w najbliższym czasie.
Teraz przynajmniej miałem nadzieje, ze może dowiem się dlaczego tam zniknął. Niczego bardziej nie pragnąłem.
-Dam ci jeszcze znać, Niall.
-Dobrze.
W tym momencie zakonczylismy rozmowe. Odlozylem telefon na biurko i zapatrzylem sie w krajobraz osiedla. Zachodziło właśnie słońce, dni robiły się coraz krótsze. Nienawidziłem jesieni od zawsze, ale dwa lata temu znienawidziłem ostatecznie, po jego zniknięciu. Ze względu na trudna sytuacje moja jesienna chandra była wtedy nie do zniesienia. Dobrze ze teraz miałem dodatkowy miesiąc wakacji. Miałem sporo spraw do przemyślenia, zanim pójdę na studia które i tak stały pod znakiem zapytania.
*trzy dni później*
Po przebudzeniu stwierdziłem ze dziś jest niedziela. Za oknem wzeszło już słońce i zapowiadał się pogodny dzień. Zwlokłem się z łózka i skierowałem się do łazienki. Załatwiłem swoje potrzeby, doprowadziłem swoje włosy do porządku i zszedłem do kuchni na śniadanie. Mam smażyła naleśniki.
-Cześć, synku -powiedziała od progu.
Przywitałem ja buziakiem w policzek i usiadłem przy stole a ona postawiła mi przed nosem świeżo zdjęte z patelni naleśniki. Gdy ostygły, zjadłem je popijając kawa. Wymieniłem kilka slow z mama i wróciłem do swojego pokoju, aby się ubrać. Zobaczyłem ze na ekranie mojego smart fona, widnieje powiadomienie o nowej wiadomości. Otworzyłem ja.
,,Masz dziś czas by się spotkać?"
Nadawca był Justin.
Odpisałem od razu: ,,Dla ciebie zawsze''. Umówiliśmy się na godzinę trzynastą w kawiarni, w której spotkaliśmy się po raz pierwszy. Byłem psychicznie gotowy na to spotkanie.
O dwunastej trzydzieści wyszedłem z domu i udałem się do miejsca spotkania. Czułem się tak samo niepewnie, jak wtedy za pierwszym razem, dwa lata temu.
Siedział przy stoliku, przy oknie. Podszedłem do niego, a on rozpromienił się na mój widok. Usiadłem naprzeciwko niego, oboje zamówiliśmy tą samą kawę.
-Więc, Niall, od razu przejdę do sedna sprawy.
-Słucham cię...
-Zaszła ogromna pomyłka-zaczął Justin- To mogło zniszczyæ moje życie
Nie rozumiałem co ma na myśli. Bardzo mnie tym zaintrygował.
-Co dokładnie masz na myśli?
-Zaraz po twoim wyjeździe, wszystko zaczęło mi się walić. Nie chciałem ci wcześniej nic mówić, ale Lucy dowiedziała się o nas i wzniosła do sądu o odebranie mi praw do opieki nad Jazzy. Udało jej się to niestety.
Posmutniał i przerwał na chwile mówienie.
-Potem...Twój ojciec powiedział mi, że nie wracasz.
-Co?!
-Mówił, że się tam wprowadzasz, bo szkoła ma fajne profile i spotkałeś starych znajomych i zostajesz.
-Wierzyłeś mu?
-Sam nie wiem. Byłem w szoku po tym jak odebrali mi Jazzy i byłem zbyt słaby by wyłapać w tym jego intrygę.
-Wciąż nie rozumiem dlaczego uciekłeś.
-Znienawidziłem cię za to, że nie chciałeś do mnie wrócić. Straciłem siostrę i byłem już zupełnie sam.
Znów przerwał by nabrać powietrza i głośno je wypuścić.
-Ja...Ja próbowałem się zabić. Zrezygnowałem gdy było już prawie za późno, ale mnie uratowali. Kilka miesięcy byłem w szpitalu na terapi. Potem zostałem w Atlancie, bo czułem, że nie mam tu do czego wracać. Tydzień temu dostałem tu świetną ofertę pracy, więc postanowiłem dać sobie szansę.
-O mój Boże, Justin. To straszne... Nie miałem pojęcia. To wina mojego ojca... O nie. Przecież mu tego nie daruję.
Zaczęło we mnie wrzeć na samą myśl, że mogła stać się mu krzywda przez głupie pomysły taty. Lekko podenerwowany chciałem wstać, ale on mnie powstrzymał. Złapał mnie za dłonie i delikatnie przemówił.
-Niall, możemy wszystko ułożyć od nowa.

-Ale Justin, mamy problem...
♥♥♥
Przepraszam, że ten rozdział jest tak późno i jeszcze jest krótki, ale w związku z powrotem do szkoły miałam mnóstwo rzeczy na głowie. Od teraz będę starała się przykładać do tych rozdziałów. Do następnego!

1 komentarz: