5 komentarzy=NN :)
♥Niall♥
♥Niall♥
Gdy
wjeżdżaliśmy do Toronto, nie mogłem uwierzyć, że jesteśmy tak
daleko od domu, od Justina. Nie widzieliśmy się dopiero dwanaście
godzin. Dopiero? Dla mnie to była cała wieczność. Choć można by
uznać, że to głupie, bo przecież nocami nie widywaliśmy się
tyle godzin, albo czasami cały dzień. Teraz to było zupełnie co
innego. Byliśmy odciągnięci od siebie na siłę. Nie mieliśmy się
zobaczyć przez cały miesiąc. Czułem się jak narkoman na odwyku.
Ciotka przywitała nas z otwartymi ramionami. Ma naprawdę duży dom.
Byłem tu po raz pierwszy, bo zawsze to ona odwiedzała nas. Nie
miała dzieci, a jej mąż zmarł, więc mieszkała tu sama,a miała
niewiele ponad czterdziestkę.
Dostałem pokój
na piętrze naprzeciw pokoju, który był przeznaczony dla mojego
brata. Wszedłem do środka i stwierdziłem, że jest naprawdę
ładnie. Ściany były koloru jasnego beżu, a podłogę pokrywał
jasny, drewniany parkiet. Łóżko ładnie zaścielone, z masą
poduszek stało pod oknem. Dużym oknem. Obok łóżka była szafka
nocna. W jednym kącie stała komoda, kilka metrów od szafki nocnej
mieścił się regał z książkami. Widok z okna był ładny w
swojej prostocie. Rozciągały się tam złociste pola i nic poza
tym. Justin lubił proste i za razem ładne rzeczy. Na pewno by mu
się tu spodobało. Częściowo rozpakowałem swoje rzeczy i ułożyłem
w szufladach komody. Było już dość późno, więc ciocia podała
nam kanapki na kolacje i po zjedzeniu zaczęliśmy szykować się do
spania. Tata wyruszył już w drogę powrotną. Dochodziła
dwudziesta trzecie gdy byłem w łóżku. Sięgnąłem na półkę po
jakąś książkę. Ten tytuł bardzo mnie zaciekawił. Była to
powieść o homoseksualnej parze mężczyzn i o tym jak pokonywali
trudności by móc być razem. Z czymś kojarzyła mi się ta
sytuacja. Hmm... Ciekawe, co?
Już po
pierwszym rozdziale się rozkleiłem. Był wyjątkowo smutny, a ja
byłem smutniejszy od całej tej książki, bo oderwano mnie od
mojego źródła tlenu. Oderwano mnie jak dziecko od piersi matki.
Pomyślałem, że przecież mogę zadzwonić do Justina.
Wziąłem
telefon i tak też zrobiłem. Odebrał po dwóch sygnałach.
-Kochanie,
jesteś już w Toronto? Jak się czujesz?
Byłem
poruszony jego troską i poczułem ciepło w sercu.
-Tak, jestem
już w domu cioci. Leżę właśnie w łóżku i cholernie tęsknię.
-Ja za tobą
też.
W jego głosie
nie dało się nie usłyszeć smutku. Chwilę milczeliśmy.
Potem
zamieniliśmy jeszcze kilka słów.
-Będę dzwonił
codziennie wieczorem, dobrze?- obiecałem.
Przytaknął.
Skończyliśmy rozmowę, życząc sobie dobrej nocy. Lepiej poczułem
się po tym jak usłyszałem jego głos. Wróciłem do książki. Po
skończeniu piątego rozdziału, poszedłem spać.
Obudził mnie
Logan, wpadając do pokoju i krzycząc, że jedziemy zwiedzać miasto
i muszę już wstawać. Wstałem więc niechętnie, bo łóżko było
naprawdę wygodne i spało się w nim nieziemsko dobrze. Zjedliśmy
razem jajecznicę zrobioną przez ciocię.
Toronto było
naprawdę ślicznym miastem i było oddalone tylko dwa kilometry od
wsi, w której mieszkałem przez najbliższy miesiąc. Pochodziliśmy
ulicami, słuchając historii cioci na temat każdego mijanego
budynku. Miała naprawdę obsesję na punkcie tego miasta. Potem
zjedliśmy obiad w jakiejś restauracji, potem lody na deser,
zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do domu.
***
Przez następne
dni nic szczególnego się nie działo. Albo chodziliśmy po mieście,
do kina, na basen albo zostawaliśmy na wsi. Tam za to jeździłem na
koniu sąsiadów cioci, pomagałem w domu, czytałem, grałem w nogę
z bratem albo malowałem. Ciocia kochała malować. Miała sztalugi,
farby i ogólnie profesjonalny pokój do tworzenia sztuki, więc
zafascynowało mnie to. Tak więc czas spędzałem dosyć aktywnie.
Co drugi dzień dzwoniła do nas mama albo tata. Z nim nie chciałem
rozmawiać. Nie wiedziałem czy kiedykolwiek wybaczę mu to co
zrobił.
No i oczywiście
codziennie wieczorem dzwoniłem do mojego skarba. Każdy dzień
spędzony bez niego był torturą, a te wieczorne rozmowy nagrodą.
***
Czas leciał mi
dość szybko, bo zawsze starałem się wypełnić go po brzegi
różnymi zajęciami. Nawet nie obejrzałem się, a minęły już dwa
tygodnie. Za kolejne dwa wrócę do domu. Zobaczę Justina. Wtulę
się w niego, zatopię w jego ustach i zapomnę o wszelkim
cierpieniu.
Tamtego
wieczoru, jak zwykle, zadzwoniłem do mojego chłopaka. Tym razem nie
odebrał. Dobijałem się jeszcze kilka razy, w końcu zrezygnowany
poszedłem spać. Rano liczyłem, że Justin oddzwoni, lecz nic
takiego się nie stało. W ciągu dnia, razem z Loganem pomagaliśmy
cioci w ogrodzie, a potem graliśmy w jakieś gry na konsoli. Cały
ten czas myślałem tylko o Justinie i o tym, że nie odbiera.
Dzwoniłem wielokrotnie w ciągu dnia, ale nadal nic. Znów ogarnęło
mnie to straszne zmartwienie, które nie pozwalało mi się skupić
nad niczym przez cały wieczór. Po orzeźwiającym prysznicu, znów
zacząłem dobijać się do mojego ukochanego. Dzwoniłem, pisałem,
nagrałem mu się. Nic. Nadal nic.
I tak było
przez następne dni. Byłem zrozpaczony. Czułem jak ktoś przeciął
nić mojego życia. Straciłem z nim jedyny kontakt. To było
okropne.
Nawet po
tygodniu się nie odezwał, ale ja cierpliwie dzwoniłem i pisałem.
Na daremno.
***
Na ostatni
tydzień wakacji, przyjechał mój kuzyn Liam ze swoją narzeczoną,
Ashley. Nawet go lubiłem, choć niewiele z nim rozmawiałem.
Za tydzień
miałem wrócić do domu, a ja zamiast się tym cieszyć,
zamartwiałem się tym, że Jus się nie odzywa. Chodziłem
zdołowany. W końcu ta troska przerodziła się zawód, a zawód w
złość. Byłem zły na niego, że ignorował mnie i to w takiej
chwili.
Jedząc ze
wszystkimi sobotni obiad, myślałem sobie jak ja wytrzymałem tutaj
te trzy tygodnie. Dwa pierwsze były pestką. Musiałem tylko
przetrwać dzień, a potem mogłem usłyszeć głos Justina i przez
chwilę poczuć się jakbym znów z nim był. A ostatni tydzień był
potworny. Zamartwianie się, rozpacz, złość.
W końcu Logan
zauważył, że coś dzieje się nie tak.
-Co się
dzieje, Niall?
-Justin nagle
przestał się odzywać.-mówiłem czując jak zbiera mi się na
płacz- Dzwoniłem do niego co dzień, a teraz od tygodnia po prostu
się nie odzywa.
Wybuchnąłem
płaczem. Od kiedy tu jestem prawie nie płakałem, ale teraz gdy
zacząłem mówić o tym co mnie bolało, nie umiałem się opanować.
Brat przytulił
mnie starając się przekazać mi trochę wsparcia. Uspokoiłem się
i udało mi się przestać płakać. Już tak bardzo chciałem wrócić
do domu i zobaczyć się z Justinem i przekonać się, że nic mu nie
jest, choć nie byłem co do tego przekonany.
Ostatni tydzień
w Kanadzie, jak na złość, był najdłuższy ze wszystkich. Jednak
przetrwałem go i już jutro miałem wracać do domu.
♥♥♥
Tak jak obiecałam,jest pięć komentarzy- jest rozdział. Niestety trochę krótszy, ale mam nadzieje, że się spodoba :)
*Skomentujesz? To naprawdę bardzo motywuje. Napisz mi co o tym sądzisz, Napisz co robię źle, a ja postaram się to poprawić.Z góry dzięki ;) *
TWEETUJCIE Z HASZTAGIEM #CWMMSBff
Zapraszam na mój profil na wattpadzie gdzie piszę nowe fanfiction o Larrym :)
>KLIK<
Cudowny jak każdy :)
OdpowiedzUsuńCiekawe czemu Justin nie odbiera, obyś szybko napisała, bo się nie doczekam ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuńBoskki :** nie mogę się doczekać nexta!
OdpowiedzUsuńJak ty mi to możesz robić?! W takim momencie konczysz?! Ale i tak cie kocham siostra! :* nie zapominaj o tym! <3 a rozdział cudowny! Tylko jestem zła na Justina że się nie odzywa :/ i przeżywam to razem z Naylem. Wiem jestem chora( ty też to wiesz) no ale za to mnie kochasz a ja cb! :* trzymaj się siostra do następnego :* KC
OdpowiedzUsuń