* Niall *
Cala noc
opracowywałem plan ucieczki. Rano zacząłem wcielać go w życie.
Opuściłem dom gdy tata jeszcze spal. Była jakoś czwarta nad
ranem. Chciałem być już daleko stad gdy się obudzi. Zacząłem
podążać w kierunku miasteczka. Miałem do niego jakieś pięć
kilometrów. Słońce wschodziło. Powoli robiło się już ciepło i
zapowiadał się upalny dzień. Poranne powietrze było jednak
przyjemne. Droga zajęła mi nieco ponad półgodziny. Szedłem
dość wolno
bo byłem obciążony bagażami. W miasteczku udałem się na stacje
kolejowa. Jak się okazało nie było żadnego pociągu jadącego w
kierunku który chciałem. Za to kilka metrów dalej był przystanek
autobusowy i za dwadzieścia minut miałem autobus. Kupiłem bilet w
automacie i jeszcze szybko poszedłem na stacje. W sklepiku zrobiłem
zapasy jedzenia i picia bo czekało mnie kilka godzin drogi do domu.
Autobus przyjechał punktualnie. Zająłem wolne miejsce i pogrążyłem
się w myślach. Zastanawiałem się czy ojciec naprawdę kompletnie
zabroni nam spotkań. Zamknie mnie na klucz? A co po wakacjach? To
wszystko jest absurdalne. On nie może kontrolować tego z kim się
spotykam. Miałem tez nadzieje ze mama wstawi się za mną i Logan.
Oni bardzo lubią Justina i nas akceptują. Tata przegra z nimi dwa
do jednego. Teraz cieszyłem się ze wracam do domu i zanim wróci
tata będę mógł jeszcze zobaczyć się z moim chłopakiem.
Podziwiałem widoki za oknem. Malowniczy wschód słońca na Texasie.
Nie ma nic piękniejszego. Kocham prerie. Jest tu taka cisza i
spokój. Te miejsca kojarzą mi się z wolnością i są niezwykle
inspirujące. Nie wiele tu zabudowań, a miasteczka są bardzo
specyficzne. To jest cały urok tych okolic. W nocy prawie wcale nie
zmrużyłem oka, więc teraz dopadło mnie zmęczenie i zasnąłem.
Obudziłem się przed ósmą. Została mi jeszcze około godzina
drogi. Zjadłem bułkę, którą kupiłem sobie wcześniej na stacji.
Już niedługo zobaczę Justina, myślałem. Widziałem, że przy nim
poczuję się lepiej i razem znajdziemy jakieś rozwiązanie z tej
trudnej sytuacji.
Teraz
przejeżdżałem prze centrum miasta. Piękne, malownicze pustkowia
porośnięte trawą zastąpiły ciągi budynków. Drapacze chmur i
małe kamienice. Na ulicy był spory ruch. Miejskie życie bywało
irytujące ale i tak to kochałem. Pewnie dlatego ze mieszkałem na
przedmieściu. Od domu dzieliło mnie coraz mniej mil. Gdy dotarłem
na dworzec autobusowy, taksówką dojechałem na moje osiedle. Od
razu popędziłem do Justina. Nie do domu, do mamy i Logana, tylko do
mego ukochanego.
Zapukałem do
drzwi. Otworzyła Jazzy, była jeszcze w piżamie.
-Jest Justin?
-Nie, pojechał
coś załatwić. Niedługo powinien wrócić, wejdź.
Poszedłem za
Jazzy do salonu. Usiadłem na kanapie.
-Zaczekaj na
niego. Jak udało ci się wydostać?
-Bardzo łatwo.
Po prostu wymknąłem się nad ranem i dojechałem tu autobusem.
Dziewczyna
powiedziała ze idzie się ubrać. Ktoś nagle zapukał do drzwi.
-Otworzysz?
-zawołała Jazzy z góry- powiedz ze zaraz zejdę.
Poszedłem na
hall i otworzyłem drzwi. Zastałem za nimi osobę której bym się
nie spodziewał- mojego tatę.
-Co ty tu
robisz? Jak ...?
-Szybko
zorientowałem się ze się wymknąłeś, wiec wsiadłem i
przyjechałem najszybciej jak się dało. Chyba cie nawet
wyprzedziłem.
Przewróciłem
oczami. Nie chciałem znów słuchać jego gadki, ze Justin nie jest
dla mnie i tak dalej.
-W tej chwili
wracaj do domu.
-Nie zmusisz
mnie.
-Słuchaj, masz
przestać pyskować. Mieszkasz w moim domu i masz się mnie słuchać,
bo jak nie...
-Ale ja wcale
nie muszę z tobą mieszkać. Justin na pewno mnie przygarnie.
-Po moim
trupie!
Chwycił mnie
mocno za ramie i zaczął ciągnąć do wyjścia Zapierałem się i
wyrywałem, ale on był silny. Poderwał mnie z ziemi i przerzucił
przez plecy.
-Puszczaj
mnie!!! Słyszysz?! Nie masz prawa...
Bagaże wziął
w rękę i przeszedł ze mną na druga stronę ulicy, do naszego
domu.
-Co ty
robisz?!-zacząłem krzyczeć.
Od razu z
kuchni wypadła mama.
-Co się
dzieje? Dlaczego żaden z was nie odbierał telefonu a Justin wrócił
już wczoraj?
-Pytaj się
swojego synka-geja.
-Powiedział
ci? Powinieneś to zaakceptować.
Oni zaczęli
się kłócić. Tata ani myślał słuchać mamy. Ja zignorowałem
ich i pobiegłem schodami do swojego pokoju. Nadal nie miałem
swojego telefonu a musiałem się skontaktować z Justinem. Zajrzałem
wiec do Logana.
-Siema-podbiłem.
-Co, tata się
dowiedział?
-Taa...
Zabronił mi się z nim widywać.
-Jak on tak
może ...?
Wzruszyłem
ramionami.
-Pożyczysz mi
telefon? Tata zabrał mi mój, a muszę zadzwonić do Justina.
-Pewnie,
trzymaj.
Podał mi swój
telefon. Od razu wybrałem numer Justina.
Odebrał po
dwóch sygnałach.
-Halo?
-Cześć
Justin!
-Skarbie?
-Wróciłem już
do domu. Musimy się spotkać.
-Dasz radę
przyjść za godzinę do parku?
-Myślę, że
tak. Do zobaczenia.
Oddałem bratu
telefon.
-Dzięki.
Zszedłem na
dół. Rodzice już się nie kłócili. Siedzieli przy stole w kuchni
i spokojnie rozmawiali. Usłyszałem fragment tej dyskusji.
-Powtarzam ci
po raz setny, że to zły pomysł. Nie rozdzielisz ich na siłę.
-Nie mam
wyjścia...
-Chcesz, żeby
nasz syn cierpiał? I tak będzie się wymykał. Poza tym nie
zaprzeczysz, że jest pełnoletni.
-To, że ma te
osiemnaście lat, nie znaczy, że wolno mu wszystko. W mieście gdzie
ja się wychowałem, jeszcze przez trzy lata byłby niepełnoletni.
-Po prostu nie
możesz zabronić mu szczęścia. Wysłanie go do Eleny jest złym
pomysłem. Nie zmienisz go…
-Ja go po
prostu naprostuję.
Słysząc jak
rozmawiają o tym, że wywiozą mnie do ciotki na drugi koniec kraju,
nie wytrzymałem. Wpadłem do kuchni i krzyknąłem do nich.
-Nie zrobicie
tego!
Po czym
wybiegłem z domu, trzaskając za sobą drzwiami. Przegięli,
myślałem. Wiedziałem, że nie dam im się wywieść. To było
absurdalne. Szybkim krokiem szedłem do miejsca gdzie umówiłem się
z Justinem. Myśl o wyjeździe i zostawieniu Justina, napawała mnie
strachem. Zbliżałem się do parku a serce szybciej biło mi z
ekscytacji i radości. Nie wiedziałem Justina niespełna dwadzieścia
cztery godziny, a już tak strasznie tęskniłem. Po spędzonych z
nim trzech tygodniach, ciężko było się rozstać na choćby
godzinę. Czułem się całkowicie uzależniony.
Dotarłem do
parku, a on już tam na mnie czekał. Nie zważając na nic
podbiegłem do niego i rzuciłem się na szyję.
-Tęskniłem-
szepnąłem tuląc go.
Odsunęliśmy
się od siebie. Jeszcze tylko na kilka sekund złączyłem nasze
wargi.
-Co teraz
będzie kochanie?-zapytał Justin gdy siadaliśmy na ławce pod
dębem.
-Właśnie się
dowiedziałem, że tata chce mnie wywieść do ciotki na drugi koniec
kraju.
-Co?! To
niemożliwe. Na zawsze?
-Nie może tego
zrobić. Ja mam tu szkołę. Idę tu do collage’u za rok.
Justin jakby
odetchnął z ulgą.
-Ale co jak
wywiezie cię do końca wakacji.
-Nie zrobi
tego. Poza tym to by nic między nami nie zmieniło. Prawda?
-Oczywiście,
że nie. Umierałbym tu z tęsknoty, ale bym czekał.
Objąłem
chłopaka ramieniem. Szepnąłem mu, że go kocham. Przysiągłem
sobie, że nic nas nie rozdzieli.
Potem
zwyczajnie siedzieliśmy i cieszyliśmy się swoim towarzystwem.
Patrzyliśmy na reakcję ludzi, którzy obok nas przechodzili. Jedni
patrzyli na nas z zaskoczeniem i odrazą, drudzy szeptali między
sobą, ale zdecydowana większość po prostu nas ignorowała. To
dobrze świadczyło o amerykańskim społeczeństwie. Nasz czas
niestety minął za szybko, bo w parku zjawił się mój tata i
zabrał mnie. Uległem i poszedłem z nim, bo nie chciałem awantury
na środku miasta. Wcześniej pożegnałem się z Justinem szybkim
całusem.
-Do domu!-
wrzasnął tata.
W domu zebrał
naszą rodzinę w salonie.
-Niall,
postanowiliśmy z mamą, że musisz wyjechać.
-Słyszałem,
ale nie mam takiego zamiaru. Jedyne miejsce w jakie się udam poza
domem, będzie dom Justina.- wstałem- Do widzenia.
-Zaczekaj-
ojciec złapał mnie za ramię, pociągnął i popchnął z powrotem
na kanapę.- Nigdzie się nie wybierasz kolego, chyba, że na górę
się pakować. Od jutra zaczynasz swoją antygejowską terapię w
Kanadzie.
-Co?! Chcecie
mnie wysłać aż do Kanady?
-Do ciotki
Caroline.
Spojrzałem na
mojego brata. W jego oczach widziałem ból i współczucie.
-Synku, musisz
jechać- powiedziała mama.
-Co? Ty też
jesteś przeciwko mnie?! Dlaczego?
Nawet nie
zorientowałem się, że moje oczy zaszły łzami.
Logan poderwał
się z kanapy i spojrzał na tatę.
-Dajcie mu
spokój. Dlaczego go tak ranicie?
Mój kochany
braciszek, pomyślałem. Teraz wybuchnąłem płaczem. To było dobre
posunięcie, bo liczyłem , że dodatkowo wzbudzę w nich litość.
Łzy ciurkiem leciały mi po policzkach, a ja nie umiałem nad tym
zapanować.
Logan
kontynuował.
-Dość tego!
Nie możecie być tacy okrutni. Justin jest w porządku facetem.
Serio, Niall nie mógł lepiej trafić.
Tata pozostał
niewzruszony.
-Logan, Niall
nie jest gejem.
-Przestań
mówić mu kim on jest! To twoja pieprzona homofobia!
-Logan! Nie
podnoś na mnie głosu.
-Lepiej się
przyznaj jak to było z tobą, co? Jak dziadek rozdzielił cię z
chłopakiem i kazał ustatkować się u boku dziewczyny.
-Skąd…
-Mama mi
powiedziała, gdy byliście w separacji dwa lata temu.
Byłem
zszokowany ich rozmową. Musiałem się odezwać.
-Jak to? Więc
doskonale wiesz co to znaczy. Uważasz, że skoro ty nie mogłeś,
być szczęśliwy to ja też nie mogę?
-To nie tak
synu. Chcę tylko zapobiec popełnianiu przez ciebie błędów jakie
ja popełniałem. Chce ci pokazać, że się mylisz, myśląc, że
będziesz szczęśliwy z mężczyzną. Ja mam rodzinę i jestem
szczęśliwy ty też tak będziesz.
-Nie prawda.
Będę szczęśliwy tylko z Justinem i to z nim będę miał rodzinę.
Wstałem i
pobiegłem do swojego pokoju. Coś tam za mną wołali, ale
ignorowałem ich. Usiadłem na swoim łóżku i zacząłem myśleć o
tym co dowiedziałem się o tacie. Byłem pewien, że to jego zemsta.
On nigdy nie był z nami w pełni szczęśliwy. Teraz to rozumiałem.
Z mamą byli w separacji już z pięć razy. Często się kłócili.
On był przymuszony do rodziny. Nie chciałem tak skończyć.
*Justin *
Gdy
ojciec Nialla zabrał go do domu, znów byłem zdołowany. Przez
ostatni dzień, przeżywałem koszmar. Bez mojego małego Niallerka,
świat zrobił się szary i smutny. Zacząłem wspominać rodziców,
co wpędzało mnie wręcz w głęboką depresję. Wróciłem do domu
i zastałem siostrę siedzącą na kanapie.
-Widziałeś
się z Niallem?
Pokiwałem
głową, a potem wybuchnąłem niekontrolowanym płaczem. Tego było
za wiele. Nie byłem wstanie tego znieść. Wiadomość o tym, że
Niall być może wyjedzie, była dla mnie jak obuchem w głowę.
Ostatnio tak się czułem, gdy jako piętnastolatek przechodziłem
załamanie nerwowe. To nie oznaczało nic dobrego. Nie mogłem tak
myśleć. Nie mogłem tracić nadziei. Wiedziałem, że będę o nas
walczyć. Wiedziałem, że mam dla kogo walczyć. Wiedziałem, że to
nie koniec naszej znajomości miłości.
♥ ♥ ♥
Jednak macie nowy rozdział dzień szybciej. Jestem z niego wyjątkowo dumna. Mam nadzieje, że wam też się spodoba. :)
*Skomentujesz? To naprawdę bardzo motywuje. Napisz mi co o tym sądzisz, Napisz co robię źle, a ja postaram się to poprawić.Z góry dzięki ;) *
TWEETUJCIE Z HASZTAGIEM #CWMMSBff
Zapraszam na mój profil na wattpadzie gdzie piszę nowe fanfiction o Larrym :)
>KLIK<
Świetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńJuz nie moge doczekac się nn ♥
Omg kocham! Oni muszą być razem, no nie może wyjechać! Szczerze to nie spodziewała się, że ich ojciec był gejem. Genialne! Tylko tak dalej! Czekam na nowy rozdział, aww /Lulu
OdpowiedzUsuń