sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział XVI

* Niall *
Cala noc opracowywałem plan ucieczki. Rano zacząłem wcielać go w życie. Opuściłem dom gdy tata jeszcze spal. Była jakoś czwarta nad ranem. Chciałem być już daleko stad gdy się obudzi. Zacząłem podążać w kierunku miasteczka. Miałem do niego jakieś pięć kilometrów. Słońce wschodziło. Powoli robiło się już ciepło i zapowiadał się upalny dzień. Poranne powietrze było jednak przyjemne. Droga zajęła mi nieco ponad półgodziny. Szedłem
dość wolno bo byłem obciążony bagażami. W miasteczku udałem się na stacje kolejowa. Jak się okazało nie było żadnego pociągu jadącego w kierunku który chciałem. Za to kilka metrów dalej był przystanek autobusowy i za dwadzieścia minut miałem autobus. Kupiłem bilet w automacie i jeszcze szybko poszedłem na stacje. W sklepiku zrobiłem zapasy jedzenia i picia bo czekało mnie kilka godzin drogi do domu. Autobus przyjechał punktualnie. Zająłem wolne miejsce i pogrążyłem się w myślach. Zastanawiałem się czy ojciec naprawdę kompletnie zabroni nam spotkań. Zamknie mnie na klucz? A co po wakacjach? To wszystko jest absurdalne. On nie może kontrolować tego z kim się spotykam. Miałem tez nadzieje ze mama wstawi się za mną i Logan. Oni bardzo lubią Justina i nas akceptują. Tata przegra z nimi dwa do jednego. Teraz cieszyłem się ze wracam do domu i zanim wróci tata będę mógł jeszcze zobaczyć się z moim chłopakiem. Podziwiałem widoki za oknem. Malowniczy wschód słońca na Texasie. Nie ma nic piękniejszego. Kocham prerie. Jest tu taka cisza i spokój. Te miejsca kojarzą mi się z wolnością i są niezwykle inspirujące. Nie wiele tu zabudowań, a miasteczka są bardzo specyficzne. To jest cały urok tych okolic. W nocy prawie wcale nie zmrużyłem oka, więc teraz dopadło mnie zmęczenie i zasnąłem. Obudziłem się przed ósmą. Została mi jeszcze około godzina drogi. Zjadłem bułkę, którą kupiłem sobie wcześniej na stacji. Już niedługo zobaczę Justina, myślałem. Widziałem, że przy nim poczuję się lepiej i razem znajdziemy jakieś rozwiązanie z tej trudnej sytuacji.
Teraz przejeżdżałem prze centrum miasta. Piękne, malownicze pustkowia porośnięte trawą zastąpiły ciągi budynków. Drapacze chmur i małe kamienice. Na ulicy był spory ruch. Miejskie życie bywało irytujące ale i tak to kochałem. Pewnie dlatego ze mieszkałem na przedmieściu. Od domu dzieliło mnie coraz mniej mil. Gdy dotarłem na dworzec autobusowy, taksówką dojechałem na moje osiedle. Od razu popędziłem do Justina. Nie do domu, do mamy i Logana, tylko do mego ukochanego.
Zapukałem do drzwi. Otworzyła Jazzy, była jeszcze w piżamie.
-Jest Justin?
-Nie, pojechał coś załatwić. Niedługo powinien wrócić, wejdź.
Poszedłem za Jazzy do salonu. Usiadłem na kanapie.
-Zaczekaj na niego. Jak udało ci się wydostać?
-Bardzo łatwo. Po prostu wymknąłem się nad ranem i dojechałem tu autobusem.
Dziewczyna powiedziała ze idzie się ubrać. Ktoś nagle zapukał do drzwi.
-Otworzysz? -zawołała Jazzy z góry- powiedz ze zaraz zejdę.
Poszedłem na hall i otworzyłem drzwi. Zastałem za nimi osobę której bym się nie spodziewał- mojego tatę.
-Co ty tu robisz? Jak ...?
-Szybko zorientowałem się ze się wymknąłeś, wiec wsiadłem i przyjechałem najszybciej jak się dało. Chyba cie nawet wyprzedziłem.
Przewróciłem oczami. Nie chciałem znów słuchać jego gadki, ze Justin nie jest dla mnie i tak dalej.
-W tej chwili wracaj do domu.
-Nie zmusisz mnie.
-Słuchaj, masz przestać pyskować. Mieszkasz w moim domu i masz się mnie słuchać, bo jak nie...
-Ale ja wcale nie muszę z tobą mieszkać. Justin na pewno mnie przygarnie.
-Po moim trupie!
Chwycił mnie mocno za ramie i zaczął ciągnąć do wyjścia Zapierałem się i wyrywałem, ale on był silny. Poderwał mnie z ziemi i przerzucił przez plecy.
-Puszczaj mnie!!! Słyszysz?! Nie masz prawa...
Bagaże wziął w rękę i przeszedł ze mną na druga stronę ulicy, do naszego domu.
-Co ty robisz?!-zacząłem krzyczeć.
Od razu z kuchni wypadła mama.
-Co się dzieje? Dlaczego żaden z was nie odbierał telefonu a Justin wrócił już wczoraj?
-Pytaj się swojego synka-geja.
-Powiedział ci? Powinieneś to zaakceptować.
Oni zaczęli się kłócić. Tata ani myślał słuchać mamy. Ja zignorowałem ich i pobiegłem schodami do swojego pokoju. Nadal nie miałem swojego telefonu a musiałem się skontaktować z Justinem. Zajrzałem wiec do Logana.
-Siema-podbiłem.
-Co, tata się dowiedział?
-Taa... Zabronił mi się z nim widywać.
-Jak on tak może ...?
Wzruszyłem ramionami.
-Pożyczysz mi telefon? Tata zabrał mi mój, a muszę zadzwonić do Justina.
-Pewnie, trzymaj.
Podał mi swój telefon. Od razu wybrałem numer Justina.
Odebrał po dwóch sygnałach.
-Halo?
-Cześć Justin!
-Skarbie?
-Wróciłem już do domu. Musimy się spotkać.
-Dasz radę przyjść za godzinę do parku?
-Myślę, że tak. Do zobaczenia.
Oddałem bratu telefon.
-Dzięki.
Zszedłem na dół. Rodzice już się nie kłócili. Siedzieli przy stole w kuchni i spokojnie rozmawiali. Usłyszałem fragment tej dyskusji.
-Powtarzam ci po raz setny, że to zły pomysł. Nie rozdzielisz ich na siłę.
-Nie mam wyjścia...
-Chcesz, żeby nasz syn cierpiał? I tak będzie się wymykał. Poza tym nie zaprzeczysz, że jest pełnoletni.
-To, że ma te osiemnaście lat, nie znaczy, że wolno mu wszystko. W mieście gdzie ja się wychowałem, jeszcze przez trzy lata byłby niepełnoletni.
-Po prostu nie możesz zabronić mu szczęścia. Wysłanie go do Eleny jest złym pomysłem. Nie zmienisz go…

-Ja go po prostu naprostuję.

Słysząc jak rozmawiają o tym, że wywiozą mnie do ciotki na drugi koniec kraju, nie wytrzymałem. Wpadłem do kuchni i krzyknąłem do nich.

-Nie zrobicie tego!

Po czym wybiegłem z domu, trzaskając za sobą drzwiami. Przegięli, myślałem. Wiedziałem, że nie dam im się wywieść. To było absurdalne. Szybkim krokiem szedłem do miejsca gdzie umówiłem się z Justinem. Myśl o wyjeździe i zostawieniu Justina, napawała mnie strachem. Zbliżałem się do parku a serce szybciej biło mi z ekscytacji i radości. Nie wiedziałem Justina niespełna dwadzieścia cztery godziny, a już tak strasznie tęskniłem. Po spędzonych z nim trzech tygodniach, ciężko było się rozstać na choćby godzinę. Czułem się całkowicie uzależniony.

Dotarłem do parku, a on już tam na mnie czekał. Nie zważając na nic podbiegłem do niego i rzuciłem się na szyję.

-Tęskniłem- szepnąłem tuląc go.

Odsunęliśmy się od siebie. Jeszcze tylko na kilka sekund złączyłem nasze wargi.

-Co teraz będzie kochanie?-zapytał Justin gdy siadaliśmy na ławce pod dębem.

-Właśnie się dowiedziałem, że tata chce mnie wywieść do ciotki na drugi koniec kraju.

-Co?! To niemożliwe. Na zawsze?

-Nie może tego zrobić. Ja mam tu szkołę. Idę tu do collage’u za rok.

Justin jakby odetchnął z ulgą.

-Ale co jak wywiezie cię do końca wakacji.

-Nie zrobi tego. Poza tym to by nic między nami nie zmieniło. Prawda?

-Oczywiście, że nie. Umierałbym tu z tęsknoty, ale bym czekał.

Objąłem chłopaka ramieniem. Szepnąłem mu, że go kocham. Przysiągłem sobie, że nic nas nie rozdzieli.

Potem zwyczajnie siedzieliśmy i cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Patrzyliśmy na reakcję ludzi, którzy obok nas przechodzili. Jedni patrzyli na nas z zaskoczeniem i odrazą, drudzy szeptali między sobą, ale zdecydowana większość po prostu nas ignorowała. To dobrze świadczyło o amerykańskim społeczeństwie. Nasz czas niestety minął za szybko, bo w parku zjawił się mój tata i zabrał mnie. Uległem i poszedłem z nim, bo nie chciałem awantury na środku miasta. Wcześniej pożegnałem się z Justinem szybkim całusem.

-Do domu!- wrzasnął tata.

W domu zebrał naszą rodzinę w salonie.

-Niall, postanowiliśmy z mamą, że musisz wyjechać.

-Słyszałem, ale nie mam takiego zamiaru. Jedyne miejsce w jakie się udam poza domem, będzie dom Justina.- wstałem- Do widzenia.

-Zaczekaj- ojciec złapał mnie za ramię, pociągnął i popchnął z powrotem na kanapę.- Nigdzie się nie wybierasz kolego, chyba, że na górę się pakować. Od jutra zaczynasz swoją antygejowską terapię w Kanadzie.

-Co?! Chcecie mnie wysłać aż do Kanady?

-Do ciotki Caroline.

Spojrzałem na mojego brata. W jego oczach widziałem ból i współczucie.

-Synku, musisz jechać- powiedziała mama.

-Co? Ty też jesteś przeciwko mnie?! Dlaczego?

Nawet nie zorientowałem się, że moje oczy zaszły łzami.

Logan poderwał się z kanapy i spojrzał na tatę.

-Dajcie mu spokój. Dlaczego go tak ranicie?

Mój kochany braciszek, pomyślałem. Teraz wybuchnąłem płaczem. To było dobre posunięcie, bo liczyłem , że dodatkowo wzbudzę w nich litość. Łzy ciurkiem leciały mi po policzkach, a ja nie umiałem nad tym zapanować.

Logan kontynuował.
-Dość tego! Nie możecie być tacy okrutni. Justin jest w porządku facetem. Serio, Niall nie mógł lepiej trafić.
Tata pozostał niewzruszony.
-Logan, Niall nie jest gejem.
-Przestań mówić mu kim on jest! To twoja pieprzona homofobia!
-Logan! Nie podnoś na mnie głosu.
-Lepiej się przyznaj jak to było z tobą, co? Jak dziadek rozdzielił cię z chłopakiem i kazał ustatkować się u boku dziewczyny.
-Skąd…
-Mama mi powiedziała, gdy byliście w separacji dwa lata temu.
Byłem zszokowany ich rozmową. Musiałem się odezwać.
-Jak to? Więc doskonale wiesz co to znaczy. Uważasz, że skoro ty nie mogłeś, być szczęśliwy to ja też nie mogę?
-To nie tak synu. Chcę tylko zapobiec popełnianiu przez ciebie błędów jakie ja popełniałem. Chce ci pokazać, że się mylisz, myśląc, że będziesz szczęśliwy z mężczyzną. Ja mam rodzinę i jestem szczęśliwy ty też tak będziesz.
-Nie prawda. Będę szczęśliwy tylko z Justinem i to z nim będę miał rodzinę.

Wstałem i pobiegłem do swojego pokoju. Coś tam za mną wołali, ale ignorowałem ich. Usiadłem na swoim łóżku i zacząłem myśleć o tym co dowiedziałem się o tacie. Byłem pewien, że to jego zemsta. On nigdy nie był z nami w pełni szczęśliwy. Teraz to rozumiałem. Z mamą byli w separacji już z pięć razy. Często się kłócili. On był przymuszony do rodziny. Nie chciałem tak skończyć.
*Justin *
Gdy ojciec Nialla zabrał go do domu, znów byłem zdołowany. Przez ostatni dzień, przeżywałem koszmar. Bez mojego małego Niallerka, świat zrobił się szary i smutny. Zacząłem wspominać rodziców, co wpędzało mnie wręcz w głęboką depresję. Wróciłem do domu i zastałem siostrę siedzącą na kanapie.
-Widziałeś się z Niallem?
Pokiwałem głową, a potem wybuchnąłem niekontrolowanym płaczem. Tego było za wiele. Nie byłem wstanie tego znieść. Wiadomość o tym, że Niall być może wyjedzie, była dla mnie jak obuchem w głowę. Ostatnio tak się czułem, gdy jako piętnastolatek przechodziłem załamanie nerwowe. To nie oznaczało nic dobrego. Nie mogłem tak myśleć. Nie mogłem tracić nadziei. Wiedziałem, że będę o nas walczyć. Wiedziałem, że mam dla kogo walczyć. Wiedziałem, że to nie koniec naszej znajomości miłości.

♥   ♥   ♥
Jednak macie nowy rozdział dzień szybciej. Jestem z niego wyjątkowo dumna. Mam nadzieje, że wam też się spodoba. :)
*Skomentujesz? To naprawdę bardzo motywuje. Napisz mi co o tym sądzisz, Napisz co robię źle, a ja postaram się to poprawić.Z góry dzięki ;) *

TWEETUJCIE Z HASZTAGIEM #CWMMSBff
Zapraszam na mój profil na wattpadzie gdzie piszę nowe fanfiction o Larrym :)
 >KLIK<

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział ♥
    Juz nie moge doczekac się nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg kocham! Oni muszą być razem, no nie może wyjechać! Szczerze to nie spodziewała się, że ich ojciec był gejem. Genialne! Tylko tak dalej! Czekam na nowy rozdział, aww /Lulu

    OdpowiedzUsuń