* Justin *
Kompletnie
przygnębiony wszedłem do środka i od razu zająłem miejsce przy
barze. Zamówiłem swojego ulubionego drinka i zacząłem powoli pic.
Siedziałem sobie spokojnie sącząc drinka za drinkiem i nie myśląc
o moim złamanym sercu. Nie dawała mi tylko spokoju myśl czemu
Niall sie zachowuje tak jakbym mu wyrządził jakąś okropna
krzywdę.
Nagle
zauważyłem jak gwałtownie do baru wchodzi jakiś chłopak. Miał
ciemne kręcone włosy i szedł zamaszystym krokiem w głąb baru.
Podążyłem za nim wzrokiem i dostrzegłem w ciemności ze przy
stoliku do którego właśnie podszedł siedzi Niall. Serce mi
szybciej zabiło i rozważyłem czy nie uciec, ale zachowałem się
odważnie i tylko odwróciłem wzrok. Na szczęście nawet mnie nie
zauważył. Zauważyłem tylko jak od stolika odchodzi ten lokaty co
przyszedł wcześniej jeszcze z jakimś chłopakiem. Chwile później
w moja stronę zmierzał Niall.
-Cześć,
Justin.
-Niall,
ja cię bardzo przepraszam, nie chciałem...
-Za
co mnie przepraszasz?
-Za
to, że cię skrzywdziłem, że posunąłem się za daleko.
-To
nie twoja wina, sam przecież się na to godziłem.
-Ale
ja czuję się winny.
-Przepraszam,
to ja doprowadziłem do tego, że się tak czułeś. Nie chciałem,ale
miałem mętlik w głowie.
-Rozumiem
cię doskonale.
-Przepraszam,
że się nie odzywałem.
-Cieszę
się że nie jesteś na mnie zły.
-Oczywiście,
że nie jestem.
-Kochasz
mnie?
-Najmocniej
na świecie.
-Aww...
Przybliżyłem
się i pocałowałem go w usta.
-Obiecuję,
że już nigdy nie posunę się za daleko.
-A
ja obiecuję , że będę ci mówił kiedy będzie coś nie tak.
Ogromny
kamień spadł mi z serca. Czułem wielką ulgę i szczęście. Mój
świat znów stanął na nogach. Chwyciłem Nialla w objęcia.
Czułem, że trzymam w ramionach mój największy skarb.
Odsunąłem
się od chłopaka i lekko zakręciło mi się w głowie od nadmiaru
alkoholu.
-Chodźmy
do mnie-zaproponowałem.
Wziąłem
blondyna za rękę i udaliśmy się do wyjścia z baru. Lekko się
chwiałem. Spacerem poszliśmy do mojego domu.
-Jazzy
jest u cioci, więc spokojnie możesz zostać na noc jeśli chcesz.
-No
nie wiem Justin.
Cmoknąłem
mojego misia w usta i puściłem mu oczko.
Zasiedliśmy
w salonie i przytuleni do siebie oglądaliśmy filmy, całując się
i pieszcząc co chwilę. Było bardzo miło. Relaksowaliśmy się.
Nie było między nami żadnego napięcia. Chciałem żeby ta chwila
trwała wiecznie. Tylko Niall, ja, błogi spokój i ta miłość
wisząca w powietrzu.
Czułem
pełnię szczęścia. Nie zauważyłem nawet kiedy usnąłem w jego
ramionach, zmęczony wrażeniami dnia i odurzony alkoholem.
Obudziłem
się około czwartej nad ranem. Nialla już ze mną nie było.
Widocznie wrócił do domu. Udałem się do sypialni i położyłem
się do łóżka uprzednio rozbierając się do samych bokserek. Od
razu odpłynąłem w ramiona Morfeusza.
O
poranku pojechałem po siostrę i przy okazji załatwiłem kilka
ważnych spraw na mieście.
Po
obiedzie spotkałem się z Niallem.
-Kochanie,
masz zamiar powiedzieć o nas swoim rodzicom?- zapytałem przytulając
się z ukochanym na jego łóżku.
-Nie
wiem, Justin. Nie możemy się w nieskończoność ukrywać, więc
będę musiał. Boję się.
-Rozumiem
cię, ale na pewno to zrozumieją. Ja też mam zmartwienie. Co ja
powiem Jazzy? Też nie mogę się ukrywać, bo się wyda prędzej czy
później. Ona jest młoda i pewnie niewielu rzeczy świadoma.
-Jakoś
to będzie...
Zacząłem
się denerwować i wpadać w panikę.
-Z
tego mogą wyniknąć poważniejsze konsekwencje. Co jak kurator się
dowie? Uzna to za zagrożenie dla rozwoju osobowości Jazzy. To
trochę jak dziecko adoptowane przez dwóch facetów.
-Przesadzasz.
Nie adoptowałem Jazzy. Nie mam na nią wpływu, a to twoja sprawa z
kim się spotykasz a nie jakiegoś kuratora.
Chłopak
przysunął się do mnie i mocno przytulił.
*Niall*
Był
już wtorek, a ja od dwóch dni nie widziałem się z Justinem. Co
gorsza on się do mnie nie odzywał. Co się stało? Czy wszystko z
nim w porządku? Może się na mnie obraził?
Nie
rozumiałem. Ostatniego wieczoru jak się widzieliśmy wszystko było
w porządku. Teraz nawet nie odbierał ode mnie telefonów i nie
otwierał drzwi gdy się dobijałem. Martwiłem się nie na żarty.
Po trzech dniach byłem już kłębkiem nerwów. Nie jadłem, nie
spałem, płakałem. Mama widziała co się ze mną dzieje i nie wiem
jakim cudem, ale zaczęła to łączyć z tym, że Justin przestał
do nas przychodzić od kilku dniu.
-Synku,
nie utrzymujesz już kontaktu z Justinem?
Powiedziałem
jej o jego dziwnym zniknięciu.
-Martwisz
się o niego?
I
w tym momencie zrobiłem najgłupszą rzecz świata. Rozpłakałem
się. No pięknie, to już koniec.
Speszony
uciekłem do swojej sypialni, ale to nic nie dało. Mama poszła za
mną i usiadła koło mnie na łóżku.
-Co
ty do niego czujesz?
-Łączy
nas przyjaźń.
-Tylko
przyjaźń?
Pokręciłem
głową.
Opowiedziałem
jej o wszystkim, a ona przyjmowała to zaskakująco spokojnie.
-Skarbie,
cieszę się,że jesteś ze mą szczery. Jestem dumna z tego kim
jesteś i zawsze będę cię kochać. Mam nadzieje, że będziesz
szczęśliwy z Justinem.
Poprzytulaliśmy
się, po gadaliśmy jeszcze chwilę i mama wyszła z pokoju.
Teraz
został jeszcze tylko tata,pomyślałem, a z tym będzie o wiele
gorzej.
Nazajutrz,
około 10, kiedy właśnie miałem wchodzić do szkoły, do drzwi
ktoś zapukał.
Otworzyłem.
Justin
rzucił mi się na szyję.
-Przepraszam.
Kochanie, nie chciałem, żeby tak wyszło.
Odepchnąłem
go i emocje we mnie eksplodowały i zacząłem się na niego drzeć
jak opętany.
-Dlaczego
się nie odzywałeś?! Wiesz jak ja się martwiłem?! Umierałem z
tęsknoty! Co było aż tak ważne czy nie wiem co, że nie mogłeś
odebrać tego kurewskiego telefonu i powiedzieć chociaż, że
wszystko gra?!
Krzycząc
lekko uderzałem go pięściami w tors. Rozpłakałem się. Ostatnio
byłem okropnie płaczliwy i niestabilny emocjonalnie. Powinienem był
pomyśleć o wizycie u psychologa.
Justin
zaczął się tłumaczyć jak to nagle musiał wyjechać na wieś i
nie zdążył zadzwonić i okazało się że na wsi nie ma zasięgu.
Historyjka wyssana z palca.
-Bredzisz.
-Dobra,
byłem w szpitalu. Miałem wypadek i przez dwa dni leżałem w
śpiączce. Nikt widocznie nie wiedział, że powinien cię
poinformować...
-Co?!
Wypadek? Jak?.. Co się stało?
-Po
prostu jechałem samochodem i ktoś nagle wyskoczył mi zza zakrętu.
Szybko
rzuciłem się na chłopaka i mocno przytuliłem. Wciąż szarpały
mną emocje.
-Nic
ci nie jest?
-Na
szczęście nie. Mam tylko złamaną nogę- wskazał gips za łydce-
Nie wiadomo czemu zapadłem w śpiączkę, ale wszystkie badania
wykazały, że nic mi nie jest i mogli mnie wypisać.
Tego
dnia nie poszedłem do szkoły, tylko spędziłem go z Justinem.
Super ;) Powodzeniaa!!
OdpowiedzUsuńNiall to taka baba :D
OdpowiedzUsuńGenialny ♥
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że Justin i Niall się pogodzili. Gdy ze sobą nie rozmawiali widać było, że oboje cierpią. Cieszę się również bardzo, że mama Nialla zrozumiała sytuację syna i nie zamierza go osądzać. Ciekawe tylko, jak zareaguje jego ojciec i oczywiście Jazzy. Czekam na kolejny, weny <3
OdpowiedzUsuńhttp://priest-jbff.blogspot.com/
Cudowny rozdział :) Czekam na następny weny :-* <33
OdpowiedzUsuńhttp://moment-destroys-everything.blogspot.com/
Ten rozdział mimo jednego smutnego fragmentu, był taki radosny, że czytałam go z uśmiechem na ustach. Całe szczęście, że Justinowi nic nie jest..Niall pewnie by się załamał, gdyby coś się stało jego ukochanemu, biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że i tak był już niestabilny emocjonalnie. Poza tym dobrze, że mama Nialla zareagowała tak spokojnie! Teraz tylko czekać jak zareaguje ojciec, no i Jazzy.
OdpowiedzUsuńWeny<3
three-months.blogspot.com
shy-boy-jb.blogspot.com