czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział X


* Justin *
Kompletnie przygnębiony wszedłem do środka i od razu zająłem miejsce przy barze. Zamówiłem swojego ulubionego drinka i zacząłem powoli pic. Siedziałem sobie spokojnie sącząc drinka za drinkiem i nie myśląc o moim złamanym sercu. Nie dawała mi tylko spokoju myśl czemu Niall sie zachowuje tak jakbym mu wyrządził jakąś okropna krzywdę.
Nagle zauważyłem jak gwałtownie do baru wchodzi jakiś chłopak. Miał ciemne kręcone włosy i szedł zamaszystym krokiem w głąb baru. Podążyłem za nim wzrokiem i dostrzegłem w ciemności ze przy stoliku do którego właśnie podszedł siedzi Niall. Serce mi szybciej zabiło i rozważyłem czy nie uciec, ale zachowałem się odważnie i tylko odwróciłem wzrok. Na szczęście nawet mnie nie zauważył. Zauważyłem tylko jak od stolika odchodzi ten lokaty co przyszedł wcześniej jeszcze z jakimś chłopakiem. Chwile później w moja stronę zmierzał Niall.
-Cześć, Justin.
-Niall, ja cię bardzo przepraszam, nie chciałem...
-Za co mnie przepraszasz?
-Za to, że cię skrzywdziłem, że posunąłem się za daleko.
-To nie twoja wina, sam przecież się na to godziłem.
-Ale ja czuję się winny.
-Przepraszam, to ja doprowadziłem do tego, że się tak czułeś. Nie chciałem,ale miałem mętlik w głowie.
-Rozumiem cię doskonale.
-Przepraszam, że się nie odzywałem.
-Cieszę się że nie jesteś na mnie zły.
-Oczywiście, że nie jestem.
-Kochasz mnie?
-Najmocniej na świecie.
-Aww...
Przybliżyłem się i pocałowałem go w usta.
-Obiecuję, że już nigdy nie posunę się za daleko.
-A ja obiecuję , że będę ci mówił kiedy będzie coś nie tak.
Ogromny kamień spadł mi z serca. Czułem wielką ulgę i szczęście. Mój świat znów stanął na nogach. Chwyciłem Nialla w objęcia. Czułem, że trzymam w ramionach mój największy skarb.
Odsunąłem się od chłopaka i lekko zakręciło mi się w głowie od nadmiaru alkoholu.
-Chodźmy do mnie-zaproponowałem.
Wziąłem blondyna za rękę i udaliśmy się do wyjścia z baru. Lekko się chwiałem. Spacerem poszliśmy do mojego domu.
-Jazzy jest u cioci, więc spokojnie możesz zostać na noc jeśli chcesz.
-No nie wiem Justin.
Cmoknąłem mojego misia w usta i puściłem mu oczko.
Zasiedliśmy w salonie i przytuleni do siebie oglądaliśmy filmy, całując się i pieszcząc co chwilę. Było bardzo miło. Relaksowaliśmy się. Nie było między nami żadnego napięcia. Chciałem żeby ta chwila trwała wiecznie. Tylko Niall, ja, błogi spokój i ta miłość wisząca w powietrzu.
Czułem pełnię szczęścia. Nie zauważyłem nawet kiedy usnąłem w jego ramionach, zmęczony wrażeniami dnia i odurzony alkoholem.
Obudziłem się około czwartej nad ranem. Nialla już ze mną nie było. Widocznie wrócił do domu. Udałem się do sypialni i położyłem się do łóżka uprzednio rozbierając się do samych bokserek. Od razu odpłynąłem w ramiona Morfeusza.
O poranku pojechałem po siostrę i przy okazji załatwiłem kilka ważnych spraw na mieście.
Po obiedzie spotkałem się z Niallem.
-Kochanie, masz zamiar powiedzieć o nas swoim rodzicom?- zapytałem przytulając się z ukochanym na jego łóżku.
-Nie wiem, Justin. Nie możemy się w nieskończoność ukrywać, więc będę musiał. Boję się.
-Rozumiem cię, ale na pewno to zrozumieją. Ja też mam zmartwienie. Co ja powiem Jazzy? Też nie mogę się ukrywać, bo się wyda prędzej czy później. Ona jest młoda i pewnie niewielu rzeczy świadoma.
-Jakoś to będzie...
Zacząłem się denerwować i wpadać w panikę.
-Z tego mogą wyniknąć poważniejsze konsekwencje. Co jak kurator się dowie? Uzna to za zagrożenie dla rozwoju osobowości Jazzy. To trochę jak dziecko adoptowane przez dwóch facetów.
-Przesadzasz. Nie adoptowałem Jazzy. Nie mam na nią wpływu, a to twoja sprawa z kim się spotykasz a nie jakiegoś kuratora.
Chłopak przysunął się do mnie i mocno przytulił.
*Niall*
Był już wtorek, a ja od dwóch dni nie widziałem się z Justinem. Co gorsza on się do mnie nie odzywał. Co się stało? Czy wszystko z nim w porządku? Może się na mnie obraził?
Nie rozumiałem. Ostatniego wieczoru jak się widzieliśmy wszystko było w porządku. Teraz nawet nie odbierał ode mnie telefonów i nie otwierał drzwi gdy się dobijałem. Martwiłem się nie na żarty. Po trzech dniach byłem już kłębkiem nerwów. Nie jadłem, nie spałem, płakałem. Mama widziała co się ze mną dzieje i nie wiem jakim cudem, ale zaczęła to łączyć z tym, że Justin przestał do nas przychodzić od kilku dniu.
-Synku, nie utrzymujesz już kontaktu z Justinem?
Powiedziałem jej o jego dziwnym zniknięciu.
-Martwisz się o niego?
I w tym momencie zrobiłem najgłupszą rzecz świata. Rozpłakałem się. No pięknie, to już koniec.
Speszony uciekłem do swojej sypialni, ale to nic nie dało. Mama poszła za mną i usiadła koło mnie na łóżku.
-Co ty do niego czujesz?
-Łączy nas przyjaźń.
-Tylko przyjaźń?
Pokręciłem głową.
Opowiedziałem jej o wszystkim, a ona przyjmowała to zaskakująco spokojnie.
-Skarbie, cieszę się,że jesteś ze mą szczery. Jestem dumna z tego kim jesteś i zawsze będę cię kochać. Mam nadzieje, że będziesz szczęśliwy z Justinem.
Poprzytulaliśmy się, po gadaliśmy jeszcze chwilę i mama wyszła z pokoju.
Teraz został jeszcze tylko tata,pomyślałem, a z tym będzie o wiele gorzej.
Nazajutrz, około 10, kiedy właśnie miałem wchodzić do szkoły, do drzwi ktoś zapukał.
Otworzyłem.
Justin rzucił mi się na szyję.
-Przepraszam. Kochanie, nie chciałem, żeby tak wyszło.
Odepchnąłem go i emocje we mnie eksplodowały i zacząłem się na niego drzeć jak opętany.
-Dlaczego się nie odzywałeś?! Wiesz jak ja się martwiłem?! Umierałem z tęsknoty! Co było aż tak ważne czy nie wiem co, że nie mogłeś odebrać tego kurewskiego telefonu i powiedzieć chociaż, że wszystko gra?!
Krzycząc lekko uderzałem go pięściami w tors. Rozpłakałem się. Ostatnio byłem okropnie płaczliwy i niestabilny emocjonalnie. Powinienem był pomyśleć o wizycie u psychologa.
Justin zaczął się tłumaczyć jak to nagle musiał wyjechać na wieś i nie zdążył zadzwonić i okazało się że na wsi nie ma zasięgu. Historyjka wyssana z palca.
-Bredzisz.
-Dobra, byłem w szpitalu. Miałem wypadek i przez dwa dni leżałem w śpiączce. Nikt widocznie nie wiedział, że powinien cię poinformować...
-Co?! Wypadek? Jak?.. Co się stało?
-Po prostu jechałem samochodem i ktoś nagle wyskoczył mi zza zakrętu.
Szybko rzuciłem się na chłopaka i mocno przytuliłem. Wciąż szarpały mną emocje.
-Nic ci nie jest?
-Na szczęście nie. Mam tylko złamaną nogę- wskazał gips za łydce- Nie wiadomo czemu zapadłem w śpiączkę, ale wszystkie badania wykazały, że nic mi nie jest i mogli mnie wypisać.

Tego dnia nie poszedłem do szkoły, tylko spędziłem go z Justinem.  

6 komentarzy:

  1. Jak się cieszę, że Justin i Niall się pogodzili. Gdy ze sobą nie rozmawiali widać było, że oboje cierpią. Cieszę się również bardzo, że mama Nialla zrozumiała sytuację syna i nie zamierza go osądzać. Ciekawe tylko, jak zareaguje jego ojciec i oczywiście Jazzy. Czekam na kolejny, weny <3
    http://priest-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział :) Czekam na następny weny :-* <33
    http://moment-destroys-everything.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział mimo jednego smutnego fragmentu, był taki radosny, że czytałam go z uśmiechem na ustach. Całe szczęście, że Justinowi nic nie jest..Niall pewnie by się załamał, gdyby coś się stało jego ukochanemu, biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że i tak był już niestabilny emocjonalnie. Poza tym dobrze, że mama Nialla zareagowała tak spokojnie! Teraz tylko czekać jak zareaguje ojciec, no i Jazzy.
    Weny<3
    three-months.blogspot.com
    shy-boy-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń