niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział IV

*Wow.Na blogu wybiło 1000 wyswietleń w przeciagu kilku dni. Dziekuje.*

*Justin*
Od razu poderwałem się jak oparzony z łóżka. Wiedziałem, że tej nocy już nie zasnę. Bynajmniej będzie to trudne. Po cichu zszedłem do kuchni. Wziąłem szklankę zimnej wody z lodówki. Musiałem ochłonąć i uspokoić swój organizm buzujący z radości. Wypiłem napój trzema łykami i wróciłem do sypialni. Usiadłem na łóżku i uśmiechnąłem się sam do siebie. Bylem tak cudownie szczęśliwy. Tak samo jak czułem się załamany jeszcze godzinę temu, tak teraz, tak samo mocno bylem zadowolony. Złamane serce i zakochanie to te same uczucia tylko skierowane w różnych kierunkach. Ja czułem miłość, uczucie skierowane do góry. Kierujące nasze zakochane serca prosto do nieba. Gdy już uspokoiłem swoje rozkołatane serce, chwyciłem komórkę i napisałem odpowiedz do Nialla:
Oczywiście ze aktualne. Nie mogę się doczekać. xx
Adrenalina pulsowała mi w żyłach, czułem się taki szczęśliwy.
Jutro, godzina 15 moje marzenia się spełnią. Emocje zaczęły opadać i nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłem.
Nazajutrz obudziłem się i przypomniałem sobie o spotkaniu z Niallem. To dziś. Cały w skowronkach zbiegłem schodami do kuchni.
-Cześć,Jazzy.-powiedziałem śpiewnym głosem uśmiechnięty od ucha do ucha.
Cieszyłem się jak dziecko.
-Coś taki szczęśliwy?
-A nie wiem, tak jakoś. To chyba ta pogoda tak na mnie działa.
Za oknem świeciło piękne słońce a nieba nie przysłaniała żadna chmurka.
Szybko zrobiłem sobie śniadanie, które równie szybko skonsumowałem.
Do pracy szedłem w jeszcze lepszym nastroju. Wiedziałem jak ciężko będzie mi tam dziś wysiedzieć te pięć godzin.
-Cześć, Justin- powiedział do mnie, mój kumpel Harry gdy pojawiłem się w drzwiach pizzerii.
-Siemka. Są jakieś zamówienia?
-Jeszcze nie. Możesz na razie iść trochę ogarnąć kuchnię.
Tak też zrobiłem. Przetarłem blaty, ułożyłem naczynia w szafkach. Mogłem się czymś zająć i odciąć myśli o dzisiejszym spotkaniu. Już zaczynałem wariować ze szczęścia.
Pierwsze zamówienia pojawiły się koło dziesiątej. Rozwoziłem pizzę pod odpowiednie adresy.
Moja praca dobiegała końca. Dowiozłem ostatnie zamówienie i wróciłem do domu, wcześniej żegnając się z Harrym.
Godzinę później byłem już gotowy do wyjścia na tak długo wyczekiwane spotkanie. Stanąłem przez lustrem i uśmiechnąłem się do swojego odbicia. Ubrałem swoje ulubione supry i skórzaną kurtkę, i opuściłem dom. Nie wiedziałem czemu, ale w drodze do baru czułem lekki stres. Serce biło mi coraz szybciej, a w gardle rosła wielka gula. Bałem się, że znów posunę się za daleko i go odstraszę. Dotarłem do baru. Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem drzwi. Przy stoliku pod ścianą siedział już blondyn. Podszedłem do niego z serdecznym uśmiechem na ustach. Przybiliśmy sobie na powitanie piątkę. Zachowywaliśmy się jak starzy kumple. Podszedłem do baru i zamówiłem nam piwo. Podałem jeden kufel Niallowi.
-Przepraszam cię za to co mówiłem na ostatnim spotkaniu. Nie chciałem, żeby tak wszyło.
-W porządku, już o tym zapomniałem. To co ? Oglądałeś wczoraj mecz?
I tak zaczęliśmy swobodną rozmowę o piłce nożnej. Było nam bardzo miło. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem . Niall był taki nieśmiały i delikatny, ale potrafił być zabawny. Po dwóch piwach całkowicie się wyluzował. Potem trzecie, czwarte. Chłopak miał mocną głowę. Ja już czułem lekkie zawroty głowy,a on w ogóle się nie zachwiał, gdy odeszliśmy od stolika.
Opuszczaliśmy już bar.
-Czekaj, skoczę siku- mruknąłem .
W toalecie zerknąłem na zegarek. Była już dwudziesta. Jak to możliwe, że przegadaliśmy tu pięć godzin. Na wyświetlaczu widniało : NIEODEBRANYCH POŁĄCZEŃ: 8 (Jazzy)
O cholera, pomyślałem. Cały wieczór miałem wyciszony telefon, kompletnie zapomniałem o własnej siostrze.
-Cześć , Jazz. Przepraszam. Wyłączył mi się telefon.
-Justin?! Gdzie ty jesteś? Nie ma cię pięć godzin. Martwiłam się.
-Oh, Jazzy. Jestem dorosły, dam sobie radę. Nie martw się.
-Jesteś pijany?
-Jazzy, proszę. Zaraz wracam do domu.
Rozłączyłem się.
Przed barem czekał na mnie Niall.
-Dobrze się czujesz?
-Pewnie. Chodźmy, odprowadzę cię.
W drodze, czułem jak coraz mocniej kręci mi się w głowie. Zachwiałem się dość mocno i to akurat w stronę blondyna. Chłopak złapał mnie za ramie, zanim się przewróciłem.
-Justin, może lepiej usiądź.
-Nie, nie . Wszystko ok, chodźmy dalej- mamrotałem.
Musiałem szybko iść do domu, do mojej siostry. Ona nie może siedzieć o tej porze sama w domu, ma dopiero 11 lat. Coś się jej może stać.
Niall się o mnie niepokoił. Lekko złapał mnie za ramię i prowadził przez większą część drogi.
Zatrzymaliśmy się przy parku. Niall uśmiechnął się patrząc ma mnie.
-Ciesze się z tego spotkania.
Na moich ustach zagościł wielki uśmiech, a serce rozsadzało mi pierś.
Złapałem go za ręce i splotłem nasze palce z sobą. On był trochę zaskoczony moim gestem ale się nie opierał.
-Nawet nie wiesz jak się ciesze, że wtedy do mnie napisałeś. -powiedziałem i przybliżyłem swoja twarz do jego.
Nie wiedział co chce zrobić i był lekko zaniepokojony.
Wtedy bez żadnego ostrzeżenia natarłem na jego usta. Wpiłem sie w nie i zaczałem pogłębiać pocałunek, czekając aż blondyn go odwzajemni. Zrobił to niepewnie i równie niepewnie poddawał się moim ruchom gdy pogłębiałem pocałunek. Serce w moich piersiach wystukiwało cudowny miłosny rytm. W brzuchu czułem stado motyli trzepoczących skrzydłami. Puściłem jego dłonie i swoja prawą położyłem na jego biodrze a lewą dotykałem policzka. On obie ręce położył na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie. Nie spodziewałem się tak odważnego ruchu z jego strony. Robiło się już naprawdę gorąco. Niall cicho jęknął w moje usta. Och, jak ja go pragnąłem. Rzuciłbym się na niego tu i teraz. W końcu odkleiłem się od niego bo zaczęło mi braknąć tchu.
Patrzył na mnie zaskoczony.
-Justin...-szepnął.
Uśmiechnąłem się szelmowsko.
-Dobranoc , kotku.

Odszedłem w kierunku domu zostawiając go tam samego i zdezorientowanego.

*Skomentujesz? To naprawdę bardzo motywuje. Napisz mi co o tym sądzisz, Napisz co robię źle, a ja postaram się to poprawić.Z góry dzięki ;) *

Wybaczcie mi, że rozdziały są takie krótkie i mało się dzieje. Postaram się na tym popracować.
Chciałam wam życzyć Wesołych Świąt . Życzę wam, żebyście spędzili je szczęśliwie w ciepłej rodzinnej atmosferze. No i smacznego jajka i mokrego dyngusa :* 
Do następnego!

9 komentarzy:

  1. Wow tego się nie spodziewałam
    Cudny rozdział, czekam na kolejny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow tego się nie spodziewałam
    Cudny rozdział, czekam na kolejny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha ciekawa tematyka ff :D Wyjątkowa... i to bardzo :D
    No cóż życzę weny i do zobaczenie! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiac cie tak samo jak to opowiadanie:) życze weny;) xo

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy raz czytam ff w którym Jus jest gejem i jest boskie. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW niesamowite jest te opowiadanie mam nadzieje że szybko dodasz nn :)

    OdpowiedzUsuń
  7. W życiu bywa czasami strasznie ciężko i każdy doświadczył kiedyś takiej chwili, kiedy nie mógł znieść już niczego, nawet siebie. Ale co jeśli w życiu jest tak przez cały czas? Z czasem po prostu przestaje się żyć, bo przecież zwykłego oddychania, włóczenia nogami do szkoły, jedzenia posiłków, a następnie zasypiania ze zmęczenia na poduszce mokrej od łez nie można tak nazwać. Pieprzenie ludzi, że będzie dobrze też nie- nigdy nie dajcie się zwieść tym słowom, to tylko ciągle wpajana nam bujda. Słowa pocieszenia w niczym nie pomogą.
    W życiu bywa też, że mamy ogromne szczęście. Że zjawia się ktoś, kto zamiast gadania będzie dobrze zrobi wszystko, żeby tak było- nawet, jeśli sam coś skrywa.
    W życiu bywa czasami, że się strasznie boimy zaprzepaścić danej nam szansy- że coś zepsujemy, że skończymy jak niektóre przypadki, które straciły to światło w swoim życiu.
    W życiu bywa wreszcie, że nie umiemy okazać swoich uczuć ani powiedzieć wprost. Że nie ufamy nigdy nikomu, a tu wreszcie zjawia się wyjątek. Że z początku może wydawać się, że coś zaczyna się podnosić… A potem nagle upadać. Że nasze kiedyś poważne problemy mogą stać się zwykłą błahostką i w końcu może okazać się, że jedynymi, jakie pozostały, to problemy tej drugiej osoby.
    Albo w życiu bywa, że ktoś ma więcej tajemnic, niż przypuszczaliśmy. A kiedy w końcu je odkrywamy, może być już za późno.
    Serdecznie zapraszam http://angels-to-fly-fanfiction.blogspot.com/, byłabym naprawdę wdzięczna i szczęśliwa jeśli chociaż przeczytałabyś prolog/obejrzała zwiastun i zostawiłaby jeden mały komentarz, to dla mnie wiele znaczy xx.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba pierwszy raz uśmiecham się tak szeroko przy czytaniu ff, wow. Ten rozdział był wprost magiczny, a ich pocałunek piękny. Naprawdę chcę czytać dalej, a to u mnie nowość. Kurcze, cudownie mi się to czyta. Weny, kochana <3
    18th-street-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń