*Wow.Na blogu wybiło 1000 wyswietleń w przeciagu kilku dni. Dziekuje.*
*Justin*
*Justin*
Od razu
poderwałem się jak oparzony z łóżka. Wiedziałem, że tej nocy
już nie zasnę. Bynajmniej będzie to trudne. Po cichu zszedłem do
kuchni. Wziąłem szklankę zimnej wody z lodówki. Musiałem
ochłonąć i uspokoić swój organizm buzujący z radości. Wypiłem
napój trzema łykami i wróciłem do sypialni. Usiadłem na łóżku
i uśmiechnąłem się sam do siebie. Bylem tak cudownie szczęśliwy.
Tak samo jak czułem się załamany jeszcze godzinę temu, tak teraz,
tak samo mocno bylem zadowolony. Złamane serce i zakochanie to te
same uczucia tylko skierowane w różnych kierunkach. Ja czułem
miłość, uczucie skierowane do góry. Kierujące nasze zakochane
serca prosto do nieba. Gdy już uspokoiłem swoje rozkołatane serce,
chwyciłem komórkę i napisałem odpowiedz do Nialla:
Oczywiście
ze aktualne. Nie mogę się doczekać. xx
Adrenalina
pulsowała mi w żyłach, czułem się taki szczęśliwy.
Jutro, godzina
15 moje marzenia się spełnią. Emocje zaczęły opadać i nawet nie
zorientowałem się kiedy zasnąłem.
Nazajutrz
obudziłem się i przypomniałem sobie o spotkaniu z Niallem. To
dziś. Cały w skowronkach zbiegłem schodami do kuchni.
-Cześć,Jazzy.-powiedziałem
śpiewnym głosem uśmiechnięty od ucha do ucha.
Cieszyłem się
jak dziecko.
-Coś taki
szczęśliwy?
-A nie wiem,
tak jakoś. To chyba ta pogoda tak na mnie działa.
Za oknem
świeciło piękne słońce a nieba nie przysłaniała żadna
chmurka.
Szybko zrobiłem
sobie śniadanie, które równie szybko skonsumowałem.
Do pracy
szedłem w jeszcze lepszym nastroju. Wiedziałem jak ciężko będzie
mi tam dziś wysiedzieć te pięć godzin.
-Cześć,
Justin- powiedział do mnie, mój kumpel Harry gdy pojawiłem się w
drzwiach pizzerii.
-Siemka. Są
jakieś zamówienia?
-Jeszcze nie.
Możesz na razie iść trochę ogarnąć kuchnię.
Tak też
zrobiłem. Przetarłem blaty, ułożyłem naczynia w szafkach. Mogłem
się czymś zająć i odciąć myśli o dzisiejszym spotkaniu. Już
zaczynałem wariować ze szczęścia.
Pierwsze
zamówienia pojawiły się koło dziesiątej. Rozwoziłem pizzę pod
odpowiednie adresy.
Moja praca
dobiegała końca. Dowiozłem ostatnie zamówienie i wróciłem do
domu, wcześniej żegnając się z Harrym.
Godzinę
później byłem już gotowy do wyjścia na tak długo wyczekiwane
spotkanie. Stanąłem przez lustrem i uśmiechnąłem się do swojego
odbicia. Ubrałem swoje ulubione supry i skórzaną kurtkę, i
opuściłem dom. Nie wiedziałem czemu, ale w drodze do baru czułem
lekki stres. Serce biło mi coraz szybciej, a w gardle rosła wielka
gula. Bałem się, że znów posunę się za daleko i go odstraszę.
Dotarłem do baru. Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem drzwi.
Przy stoliku pod ścianą siedział już blondyn. Podszedłem do
niego z serdecznym uśmiechem na ustach. Przybiliśmy sobie na
powitanie piątkę. Zachowywaliśmy się jak starzy kumple.
Podszedłem do baru i zamówiłem nam piwo. Podałem jeden kufel
Niallowi.
-Przepraszam
cię za to co mówiłem na ostatnim spotkaniu. Nie chciałem, żeby
tak wszyło.
-W porządku,
już o tym zapomniałem. To co ? Oglądałeś wczoraj mecz?
I tak
zaczęliśmy swobodną rozmowę o piłce nożnej. Było nam bardzo
miło. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem . Niall był taki nieśmiały
i delikatny, ale potrafił być zabawny. Po dwóch piwach całkowicie
się wyluzował. Potem trzecie, czwarte. Chłopak miał mocną głowę.
Ja już czułem lekkie zawroty głowy,a on w ogóle się nie
zachwiał, gdy odeszliśmy od stolika.
Opuszczaliśmy
już bar.
-Czekaj, skoczę
siku- mruknąłem .
W toalecie
zerknąłem na zegarek. Była już dwudziesta. Jak to możliwe, że
przegadaliśmy tu pięć godzin. Na wyświetlaczu widniało :
NIEODEBRANYCH POŁĄCZEŃ: 8 (Jazzy)
O cholera,
pomyślałem. Cały wieczór miałem wyciszony telefon, kompletnie
zapomniałem o własnej siostrze.
-Cześć ,
Jazz. Przepraszam. Wyłączył mi się telefon.
-Justin?! Gdzie
ty jesteś? Nie ma cię pięć godzin. Martwiłam się.
-Oh, Jazzy.
Jestem dorosły, dam sobie radę. Nie martw się.
-Jesteś
pijany?
-Jazzy, proszę.
Zaraz wracam do domu.
Rozłączyłem
się.
Przed barem
czekał na mnie Niall.
-Dobrze się
czujesz?
-Pewnie.
Chodźmy, odprowadzę cię.
W drodze,
czułem jak coraz mocniej kręci mi się w głowie. Zachwiałem się
dość mocno i to akurat w stronę blondyna. Chłopak złapał mnie
za ramie, zanim się przewróciłem.
-Justin, może
lepiej usiądź.
-Nie, nie .
Wszystko ok, chodźmy dalej- mamrotałem.
Musiałem
szybko iść do domu, do mojej siostry. Ona nie może siedzieć o tej
porze sama w domu, ma dopiero 11 lat. Coś się jej może stać.
Niall się o
mnie niepokoił. Lekko złapał mnie za ramię i prowadził przez
większą część drogi.
Zatrzymaliśmy
się przy parku. Niall uśmiechnął się patrząc ma mnie.
-Ciesze się z
tego spotkania.
Na moich ustach
zagościł wielki uśmiech, a serce rozsadzało mi pierś.
Złapałem go
za ręce i splotłem nasze palce z sobą. On był trochę zaskoczony
moim gestem ale się nie opierał.
-Nawet nie
wiesz jak się ciesze, że wtedy do mnie napisałeś. -powiedziałem
i przybliżyłem swoja twarz do jego.
Nie wiedział
co chce zrobić i był lekko zaniepokojony.
Wtedy bez
żadnego ostrzeżenia natarłem na jego usta. Wpiłem sie w nie i
zaczałem pogłębiać pocałunek, czekając aż blondyn go
odwzajemni. Zrobił to niepewnie i równie niepewnie poddawał się
moim ruchom gdy pogłębiałem pocałunek. Serce w moich piersiach
wystukiwało cudowny miłosny rytm. W brzuchu czułem stado motyli
trzepoczących skrzydłami. Puściłem jego dłonie i swoja prawą
położyłem na jego biodrze a lewą dotykałem policzka. On obie
ręce położył na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie.
Nie spodziewałem się tak odważnego ruchu z jego strony. Robiło
się już naprawdę gorąco. Niall cicho jęknął w moje usta. Och,
jak ja go pragnąłem. Rzuciłbym się na niego tu i teraz. W końcu
odkleiłem się od niego bo zaczęło mi braknąć tchu.
Patrzył na
mnie zaskoczony.
-Justin...-szepnął.
Uśmiechnąłem
się szelmowsko.
-Dobranoc ,
kotku.
Odszedłem w
kierunku domu zostawiając go tam samego i zdezorientowanego.
*Skomentujesz? To naprawdę bardzo motywuje. Napisz mi co o tym sądzisz, Napisz co robię źle, a ja postaram się to poprawić.Z góry dzięki ;) *
Wybaczcie mi, że rozdziały są takie krótkie i mało się dzieje. Postaram się na tym popracować.
Chciałam wam życzyć Wesołych Świąt . Życzę wam, żebyście spędzili je szczęśliwie w ciepłej rodzinnej atmosferze. No i smacznego jajka i mokrego dyngusa :*
Do następnego!
Wow tego się nie spodziewałam
OdpowiedzUsuńCudny rozdział, czekam na kolejny ;-)
Wow tego się nie spodziewałam
OdpowiedzUsuńCudny rozdział, czekam na kolejny ;-)
Haha ciekawa tematyka ff :D Wyjątkowa... i to bardzo :D
OdpowiedzUsuńNo cóż życzę weny i do zobaczenie! :)
uwielbiac cie tak samo jak to opowiadanie:) życze weny;) xo
OdpowiedzUsuńChce jeszcze!!!
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytam ff w którym Jus jest gejem i jest boskie. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńWOW niesamowite jest te opowiadanie mam nadzieje że szybko dodasz nn :)
OdpowiedzUsuńW życiu bywa czasami strasznie ciężko i każdy doświadczył kiedyś takiej chwili, kiedy nie mógł znieść już niczego, nawet siebie. Ale co jeśli w życiu jest tak przez cały czas? Z czasem po prostu przestaje się żyć, bo przecież zwykłego oddychania, włóczenia nogami do szkoły, jedzenia posiłków, a następnie zasypiania ze zmęczenia na poduszce mokrej od łez nie można tak nazwać. Pieprzenie ludzi, że będzie dobrze też nie- nigdy nie dajcie się zwieść tym słowom, to tylko ciągle wpajana nam bujda. Słowa pocieszenia w niczym nie pomogą.
OdpowiedzUsuńW życiu bywa też, że mamy ogromne szczęście. Że zjawia się ktoś, kto zamiast gadania będzie dobrze zrobi wszystko, żeby tak było- nawet, jeśli sam coś skrywa.
W życiu bywa czasami, że się strasznie boimy zaprzepaścić danej nam szansy- że coś zepsujemy, że skończymy jak niektóre przypadki, które straciły to światło w swoim życiu.
W życiu bywa wreszcie, że nie umiemy okazać swoich uczuć ani powiedzieć wprost. Że nie ufamy nigdy nikomu, a tu wreszcie zjawia się wyjątek. Że z początku może wydawać się, że coś zaczyna się podnosić… A potem nagle upadać. Że nasze kiedyś poważne problemy mogą stać się zwykłą błahostką i w końcu może okazać się, że jedynymi, jakie pozostały, to problemy tej drugiej osoby.
Albo w życiu bywa, że ktoś ma więcej tajemnic, niż przypuszczaliśmy. A kiedy w końcu je odkrywamy, może być już za późno.
Serdecznie zapraszam http://angels-to-fly-fanfiction.blogspot.com/, byłabym naprawdę wdzięczna i szczęśliwa jeśli chociaż przeczytałabyś prolog/obejrzała zwiastun i zostawiłaby jeden mały komentarz, to dla mnie wiele znaczy xx.
Chyba pierwszy raz uśmiecham się tak szeroko przy czytaniu ff, wow. Ten rozdział był wprost magiczny, a ich pocałunek piękny. Naprawdę chcę czytać dalej, a to u mnie nowość. Kurcze, cudownie mi się to czyta. Weny, kochana <3
OdpowiedzUsuń18th-street-jbff.blogspot.com